Praca w Wielkiej Brytanii nie jest już tak interesująca jak dawniej. Rodacy wciąż ciągną na Wyspy w poszukiwaniu zarobku, ale spada dynamika wzrostu liczby podróżujących. Efekt: bilans wyjazdów i powrotów może się niebawem wyrównać.
Polacy na walizkach / Dziennik Gazeta Prawna

Według najnowszych danych Office for National Statistics, brytyjskiego odpowiednika GUS, w 2014 r. z Polski do Wielkiej Brytanii wyemigrowało 32 tys. osób (na okres ponad roku). Ruch w drugą stronę zamknął się liczbą 18 tys. Tak mała różnica – tylko 14 tys. – to jeden z najniższych wyników w dziejach naszej emigracji na Wyspy. Choć nadal szukamy szczęścia w Anglii, Szkocji czy Irlandii, to skala zjawiska jest zdecydowanie mniejsza niż w pierwszych latach po otwarciu tamtejszych rynków pracy dla Polaków. Nie jesteśmy już także najliczniejszą grupą przyjezdnych. Z liczbą 34 tys. gastarbeiterów wyprzedziła nas Rumunia.

To, czego dowodzą statystyki, potwierdzają także eksperci: boom emigracyjny definitywnie wyhamował. W najbliższych latach możemy się spodziewać nie tylko stabilizacji liczby wyjeżdżających, ale nawet odwrócenia obecnego trendu. – Prawdopodobne jest, że bilans wyjazdów i powrotów powoli będzie się wyrównywał. A ostatecznie, w określonych warunkach, może przechylić się na naszą korzyść – prognozuje dr Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. Innymi słowy, więcej ludzi będzie wracało do kraju, niż z niego uciekało. Pytanie, jakie są te „określone warunki”, które mogłyby zachęcić ich do powrotu do ojczyzny.

Wyjaśnia to prof. Romuald Jończy, demograf z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. – Klimat polityczny w Polsce może pewne grupy osób nastawionych mocno liberalnie wypychać za granicę. Z drugiej strony może być i tak, że część Polaków rozważających wcześniej wyjazd zostanie w kraju z uwagi na nowe świadczenie na drugie dziecko w wysokości 500 zł. To może być dla nich sygnał, że państwo będzie się lepiej troszczyć o rodzinę – komentuje.

Na Wyspy przybywa obecnie więcej Rumunów niż Polaków

Według najnowszych danych Brytyjskiego Urzędu Statystycznego (ONS) w latach 2008–2014 z Polski do Wielkiej Brytanii wyjechało o 88 tys. więcej rezydentów niż w odwrotnym kierunku. Dla porównania tylko w 2007 r. różnica wyniosła aż 70 tys. W wyliczeniach mówimy o rezydentach, a nie obywatelach, statystyka ONS uwzględnia bowiem stałe miejsce poprzedniego pobytu, a nie narodowość wyjeżdżających.
Teraz jednak te statystyki wyraźnie się spłaszczają. W 2014 r. różnica wyniosła tylko 14 tys. Jakie są przyczyny stabilizacji wyjazdów na Wyspy? – Podstawową jest zakończenie tzw. garbu migracyjnego. W okresie dwóch–trzech lat po wejściu do Unii na Wyspy wyjechała największa grupa obywateli, składająca się z wielu roczników. Obecnie grono potencjalnych wyjeżdżających jest coraz mniejsze, a jeśli dołożymy do tego fakt, że na rynek pracy wchodzą osoby z niżu demograficznego, trudno spodziewać się dalszego wzrostu liczby wyjeżdżających – wyjaśnia dr Maciej Duszczyk, ekspert ds. migracji z Uniwersytetu Warszawskiego.
Według Głównego Urzędu Statystycznego w 2014 r. na stały wyjazd z Polski do Wielkiej Brytanii (wymeldowanie z Polski i zameldowanie na Wyspach) zdecydowało się 7,4 tys. Polaków. Rok wcześniej było to 7,8 tys., a w rekordowym 2006 r. aż 18 tys. rodaków. Liczba migrujących na stałe jest przy tym wyraźnie niższa niż grono Polaków decydujących się na pobyt czasowy – przez GUS interpretowany jako dłuższy niż trzy miesiące, a przez ONS jako wyjazd trwający od 3 do 12 miesięcy. Obydwa zestawienia wskazują, że liczba Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii wynosi ok. 700 tys. (GUS) lub ok. 800 tys. (ONS) i wciąż rośnie, choć dynamika wzrostu jest znacznie mniejsza niż dekadę temu.
O tym, że na Wyspy wciąż często wyjeżdżamy za chlebem, świadczą także dane statystyczne National Insurance Number. To rejestr, który musi wypełnić każdy legalnie zatrudniony pracownik w Wielkiej Brytanii. Od czerwca 2013 r. do czerwca 2014 r. w statystykach znalazło się 91 tys. naszych rodaków. Rok później już 128 tys. W tej kategorii wyprzedziła nas tylko Rumunia (170 tys.).
– Nie przywiązywałbym wielkiej wagi do tych danych, w obliczu planów zaostrzenia polityki imigracyjnej na Wyspach bowiem część Polaków pracujących dotychczas w szarej strefie mogła zapobiegawczo wpisać się do rejestru. Z tego tytułu możemy spodziewać się także większej liczby wniosków o brytyjski paszport – twierdzi dr Maciej Duszczyk.
Co zatem ma sprawić, że liczba wyjeżdżających w kolejnych latach zacznie spadać? – Polacy nie oczekują cudów, ale stabilizacji. Jeśli polski wzrost gospodarczy, wynoszący kilka procent, będzie utrzymywał się przez kilka lat, a wsparcie dla rodzin, szczególnie młodych, stanie się efektywniejsze, część osób zawiesi swoje plany dotyczące wyjazdu – przekonuje dr Paweł Kaczmarczyk z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. Dodaje jednak, że w jego opinii rządowy projekt 500+ nie jest wystarczającym argumentem za zmianą decyzji o emigracji. – Projekt zamiesza raczej na rynku pracy niż w planach potencjalnych wyjeżdżających. To zbyt mało, tym bardziej że angielski socjal, choć nie jest tak rozbudowany jak w Skandynawii, i tak przerasta polską propozycję o kilka długości – wskazuje.
Jak to wygląda w praktyce? Przeciętna angielska rodzina składająca się z dwóch dorosłych osób i dwójki dzieci może w Wielkiej Brytanii liczyć na dodatkowe wsparcie na dzieci w wysokości ok. 775 zł miesięcznie. Słabiej sytuowani dostaną także dodatki: mieszkaniowy, socjalny oraz ewentualnie dla bezrobotnych. W sumie najbiedniejsi mogą liczyć na wsparcie przekraczające 10 tys. zł. Między innymi z tego powodu Polki mieszkające w Wielkiej Brytanii zdecydowanie chętniej od pozostających w Polsce decydują się na potomstwo. Na Wyspach współczynnik dzietności wśród Polek wynosi 2,1 (więcej niż u Pakistanek i Hindusek). W kraju to już tylko 1,3.
Współpraca: Janusz Kowalski