Ustanowienie stawki godzinowej dla zleceń może spowodować zmniejszenie rynku usług ochroniarskich czy sprzątania. Ale z drugiej strony doświadczenia niemieckie napawają optymizmem - twierdzi dr Barbara Godlewska - Bujok.
Barbara Godlewska-Bujok, wykładowca prawa pracy na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Płaca minimalna w obecnym kształcie przechodzi o lamusa?
Niezupełnie. Raczej z niego wraca. To oczywiście pewnego rodzaju uproszczenie, ale musimy pamiętać, że prawie 100 lat temu, w II Rzeczypospolitej, mieliśmy bogatą tradycję i wiele przykładów ustalania płacy minimalnej. Działo się to na podstawie okólników Państwowej Inspekcji Pracy, umów między związkami zawodowymi a związkami pracodawców (dzisiaj moglibyśmy odnieść to do układów zbiorowych) czy obwieszczeń różnych organów rozjemczych. Co więcej, uznawano zróżnicowanie stawek według zawodu, stażu pracy czy regionu. Obecnie kwestia ta ciągle powraca w dyskusjach nad wynagrodzeniem minimalnym.
Czemu ma służyć system składki godzinowej? Wyrównywaniu uprawnień pracowników? Ale to jednocześnie przykręcanie śruby rzeszy pracodawców.
Rzeczywiście ustalenie składki godzinowej można postrzegać jako ograniczenie swobody umów, ale również jako wyrównywanie konkurencyjności.
Podnoszą się głosy, że zagraża to gospodarce, swobodzie umów, jednak zapomina się, że umowy cywilnoprawne są masowo wykorzystywane niezgodnie ze swoim społeczno-gospodarczym przeznaczeniem – wypierają umowy o pracę. Ich nadużywanie doprowadziło do segmentacji rynku pracy, stworzenia armii osób wykonujących pracę bez szansy na stabilność i trwałość, co jest jedną z fundamentalnych cech stosunku pracy. Wpływa to potem na zachowania osób świadczących pracę oraz ich decyzje konsumenckie, a w konsekwencji ogranicza rynek, nie mówiąc o kosztach, jakie poniesiemy w przyszłości – osobiście i społecznie – na zapewnienie godnego bytu takich osób w przyszłości.
Zawsze też pozostaje pytanie o etykę biznesu. Czy musimy pozwalać na budowanie biznesu na oszczędzaniu na wycenie pracy ludzkiej?
Czy 12 zł za godzinę pracy dla osób na zleceniu radykalnie poprawi ich sytuację na rynku?
To się okaże. Obecnie stawka godzinowa wynikająca z wysokości wynagrodzenia minimalnego wynosi ok. 11 zł. Stawka przy zleceniach będzie wynosiła złotówkę więcej. Nie jest to niby wiele, ale jeżeli przyjrzymy się stawkom np. za usługi ochroniarskie, to tutaj możemy mówić o wzroście 2–8-krotnym. Najniższa stawka przy umowie-zleceniu przy usługach pilnowania, o jakiej czytałam, to 1,44 zł za godzinę (!). Miesięczne wynagrodzenie za 200 godzin pracy (więcej niż w regularnym czasie pracy) to 288 zł. Trudno to uznać za godziwe. Taka osoba musi poszukiwać kolejnej pracy, żeby jakoś zapewnić byt sobie i swojej rodzinie. Oczywiście ustanowienie stawki godzinowej dla zleceń może spowodować zmniejszenie rynku usług ochroniarskich czy sprzątania, ale doświadczenia niemieckie i wzrost popytu na pracę po zwiększeniu stawki godzinowej napawa optymizmem. Z drugiej strony, paradoksalnie, ustanowienie stawek może wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa pracy czy ustanowienie jasnych warunków konkurencyjności przedsiębiorstw. To pierwsze dlatego, że być może pracownik będzie mógł zrezygnować z dodatkowej pracy – wyeliminuje element wyczerpania czy zmęczenia. Co do konkurencyjności to warto zwrócić uwagę, że wiele przedsiębiorstw, np. w sektorach budowlanym, odzieżowym czy medycznym buduje swoją przewagę konkurencyjną na obniżaniu stawek dla wykonawców. Ustanowienie stawki godzinowej pozwala na dość precyzyjne określenie kosztów pracy i ich porównanie w przypadku składania ofert. Nie wykluczam jednak również zwiększenia zjawiska pracy nierejestrowanej, choć możliwość kontroli PIP ad hoc i nałożenie kary być może będzie skutecznie odstraszać.
Projekt dotyczy również samozatrudnionych. I to chyba największe zaskoczenie, bo co pracodawcy do samozatrudnionego?
Gdyby nie miał zupełnie nic, to nie powinien go zatrudniać. Świadczenie usług B2B nie zawsze oznacza, że samozatrudniony rzeczywiście prowadzi niezależny biznes. Często zdarza się, że takie osoby siedzą obok osób zatrudnionych w ramach umowy o pracę i świadczą pracę tego samego rodzaju, tylko dlatego, że tak jest taniej i mniej problematycznie.
Projekt nakłada na pracodawcę również nowe obowiązki ewidencjonowania czasu pracy samozatrudnionych? A jak on nie jest w stanie tego robić, to samozatrudniony będzie musiał raportować. Czy to nie za daleko posunięta ingerencja?
Samozatrudnieni przeważnie rozliczają się na podstawie faktur, sporządzonych po przedstawieniu raportów – mają stawki godzinowe, a więc chyba nie jest to aż taki problem. Czy ingerencja? Chyba nie, choć zwiększa to liczbę obowiązków sprawozdawczych podmiotu zatrudniającego.
Jak projektowane zmiany mogą wpłynąć na rynek pracy?
Jak już wcześniej mówiłam, mogą wpłynąć na zmniejszenie pewnych sektorów rynku. Nie oznacza to jednak całkowitego zmniejszenia rynku. Jednocześnie mogą wpłynąć na wzrost konsumpcji (w pierwszej kolejności żywności i innych dóbr podstawowych, w dużej mierze produkowanych w kraju), a więc i pośrednio na zatrudnienie. Ponadto może to wpłynąć na obniżenie wydatków socjalnych.
Czy oznacza fundamentalną zmianę?
Mam nadzieję, że tak.