Rząd od dziś może zatrudniać na stanowiskach kierowniczych pracowników z rynku, którzy nie mają doświadczenia w administracji. Niestety ze znalezieniem chętnych mogą być problemy.
Zmiany w służbie cywilnej / Dziennik Gazeta Prawna
Prof. dr hab. Tomasz Rostkowski Instytut Kapitału Ludzkiego Kolegium Nauk o Przedsiębiorstwie, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie / Dziennik Gazeta Prawna
Ministrowie i wojewodowie, a także szefowie innych instytucji rządowych, mogą już formalnie szukać na rynku prywatnym fachowców, którzy w przyszłości pokierują departamentami. W sobotę weszła bowiem w życie nowelizacja ustawy o służbie cywilnej (Dz.U. z 2016 r. poz. 34). Zgodnie z nią poza konkursem na stanowiska kierownicze mogą być powoływane osoby, które nie mają żadnego doświadczenia w pracy w administracji publicznej. Wystarczy, że świetnie się orientują w określonych gałęziach gospodarki lub przemysłu.
Politycy sceptyczni
W pozyskanie fachowców z prywatnego rynku nie wierzą jednak politycy. Co więcej, wątpliwości mają nawet posłowie PiS. – Przy obecnych zarobkach urzędniczych do administracji nie będą chcieli przyjść fachowcy ani z przemysłu, ani kancelarii prawnych, doradczych czy też finansowych. Przez kolejne lata poziom ich życia byłby bowiem niższy co najmniej o połowę – przyznaje prof. Józefa Hrynkiewicz, posłanka PiS i była dyrektor Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. Dodaje, że w prywatnych firmach często sekretarki są lepiej wynagradzane niż szefowie departamentów w administracji rządowej. To efekt długoletniego zamrażania płac w budżetówce.
Na niskie zarobki w administracji zwraca też uwagę opozycja, ale jej zdaniem to niejedyny powód, dla którego przejście do urzędu nie jest atrakcyjne. – Fachowcy nie będą chcieli wiązać się z administracją, bo praca w niej na dłuższą metę jest niepewna. Może trwać rok, przy dobrej perspektywie maksymalnie cztery lata – uważa Sławomir Piechota, poseł PO.
Przypomina kazus z ubiegłorocznym naborem na prezesa ZUS, kiedy żaden poważny kandydat nie przystąpił do konkursu. Oczywiście na propozycję zatrudnienia odpowiedzą ci, którzy obecnie nie mają pracy. – Będą jednak w międzyczasie oglądać się za inną, stabilniejszą i lepiej płatną posadą – przekonuje Piechota.
Władza i kontakty
Eksperci nie są aż tak pesymistyczni. – Nie można na wszystko patrzeć z perspektywy warszawskich krezusów. Polacy preferują państwo jako pracodawcę. Jestem więc przekonana, że szefowie urzędów nie będą mieć problemów ze znalezieniem właściwych osób – stwierdza prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. – Ponadto bycie dyrektorem w administracji to szansa na wyrobienie sobie kontaktów, które później można wykorzystać, wracając do sektora prywatnego. To też realna władza, której tak naprawdę w firmach się nie posiada – dodaje.
Bardziej sceptyczny jest Jakub Szmit z Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert ds. służby cywilnej. Wątpi, by ktoś wybrał niższe zarobki w imię służenia państwu. Jednak zdecydowanie nie zgadza się z argumentem polityków, że praca w biznesie jest stabilniejsza niż w urzędach. – Dyrektorzy w prywatnych firmach zazwyczaj powoływani są do zrealizowania określonych zadań, a jeśli się z tego nie wywiązują, są szybko odwoływani – mówi Szmit.
Brak rozporządzenia
Tymczasem problemem może być również pozyskanie na stanowiska kierownicze osób z korpusu. Obecnie ok. 40 proc. z 1,6 tys. stanowisk dyrektorskich jest zajmowanych przez urzędników mianowanych. Mogą na nich pozostać albo trafić na inne, o ile takie zostaną im zaproponowane przez nowych szefów urzędów. – Dla nich pozostanie na stanowisku dyrektora departamentu oznacza rezygnację z przywilejów zarezerwowanych dla urzędnika mianowanego, bo ten stosunek pracy zostanie czasowo zawieszony – mówi Halina Stachura-Olejniczak, dyrektor generalna Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.
W efekcie pozostając na kierowniczym stanowisku i zgadzając się na nie, stracą dodatek służby cywilnej i dłuższy urlop wypoczynkowy. I choć nowelizacja wprowadza nowy dodatek funkcyjny dla osób na kierowniczych stanowiskach, to do tej pory nie wiadomo, jaka będzie jego wysokość. Rząd bowiem nie zakończył prac nad projektem aktu wykonawczego do ustawy, który ureguluje tę kwestię. I choć obecnie obowiązujące rozporządzenie prezesa Rady Ministrów z 9 grudnia 2009 r. w sprawie określenia stanowisk urzędniczych, wymaganych kwalifikacji zawodowych, stopni służbowych urzędników służby cywilnej, mnożników do ustalania wynagrodzenia oraz szczegółowych zasad ustalania i wypłacania innych świadczeń przysługujących członkom korpusu służby cywilnej (Dz.U. nr 211, poz. 1630 ze zm.) formalnie może jeszcze obowiązywać przez trzy miesiące, to dyrektorzy generalni urzędów jak najszybciej powinni poznać wysokość nowego dodatku. Powód? Mają tylko miesiąc od wejścia w życie nowych przepisów na ewentualne zaproponowanie obecnym dyrektorom departamentów nowych warunków pracy.
Ustawa i tak do zbadania
Dodatkowym ryzykiem dla kandydatów na urzędników jest ewentualne uchylenie ustawy. W piątek klub poselski PO złożył bowiem wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zbadania, czy nowelizacja ustawy o służbie cywilnej jest zgodna z ustawą zasadniczą. Posłowie podnoszą, że nowelizując ustawę, PiS odstąpił od zasady, że szef służby cywilnej nie może być przez okres 5 lat wstecz członkiem partii. Teraz wystarczy, że w dniu nominacji zrzeknie się legitymacji. Opozycja krytykuje też likwidację konkursów na stanowiska dyrektorskie oraz twierdzi, że złamano podstawowe zasady prawa pracy. – Jednym ustawowym ruchem pozbawia się pracy dwa tysiące osób, które bez względu na to, kto rządził w tym kraju, w sposób rzetelny wykonywały swoje obowiązki – uzasadniał Borys Budka, były minister sprawiedliwości i poseł PO.
Doświadczenie w biznesie szansą dla służby cywilnej
Zmiany w służbie cywilnej są znaczące, ale nie są skrajnie rewolucyjne. Można sobie wyobrazić np. całkowite zniesienie ustawy o służbie cywilnej. Zdecydowano się stworzyć możliwość pozyskania do administracji doświadczonych menedżerów z sektora przedsiębiorstw. Tego rodzaju ścieżki karier są już realizowane w Polsce, ale na niewielką skalę. Na bazie tych doświadczeń można wskazać wiele szans, a także wyzwań.
Ważne jest wprowadzenie nowych osób w taki sposób, aby ułatwić szybkie nawiązanie korzystnej współpracy w urzędzie. Aby było to możliwe, konieczne jest zapewnienie szerokich możliwości poznania administracji. Bez tego trudno będzie efektywnie wykorzystać pracowników pozyskanych z biznesu, a także uniknąć fundamentalnych błędów, jakie mogą one popełniać ze względu na brak doświadczenia w pracy w urzędzie.
Trzeba także pamiętać, że nie wszystkie kompetencje biznesowe mają wartość dla służby cywilnej. Administracja publiczna w małym stopniu cierpi na niedobór kompetencji merytorycznych, ma natomiast ogromny problem z właściwym wykorzystaniem urzędników i zwiększaniem ich samodzielności. Brakuje umiejętności wprowadzania szybkich, skutecznych zmian, upraszczania metod działania.
Wyzwaniem będzie przyciągnięcie do administracji odpowiednich kandydatów. Warunki płacowe nadal nie będą porównywalne do tych uzyskiwanych w biznesie. Dotychczas podstawową zaletą administracji była oferta stabilnego zatrudnienia. Można też liczyć na zainteresowanie wielu wybitnych menedżerów wzięciem udziału w ekscytującym wyzwaniu i zwiększeniu skuteczności państwa w odpowiadaniu na potrzeby obywateli. Sformułowanie tego rodzaju oferty przekonującej zarówno już zatrudnionych w administracji, jak i pracowników biznesu, jest najtrudniejszym wyzwaniem.