Już za pięć lat zacznie brakować rąk do pracy. Ogromną dziurę na rynku tylko częściowo załatają imigranci.
Liczba osób w wieku produkcyjnym / Dziennik Gazeta Prawna



Powrót do tradycyjnego wieku emerytalnego (kobieta 60 lat, mężczyzna 65 lat), jaki zamierza nam zafundować rząd PiS, spowoduje, że liczba osób w wieku produkcyjnym skurczy się w ciągu zaledwie pięciu lat aż o 1,2 mln. Gdyby tych zmian nie wprowadzono, spadek byłby dwa razy mniejszy – wynika z prognozy demograficznej GUS.

Powstanie więc duża wyrwa na rynku pracy. – Tę lukę wypełniać będą imigranci. Ale tylko w pewnym stopniu. Według szacunków już dziś legalnie pracuje w naszym kraju ok. 400 tys. Ukraińców. Prawdopodobnie drugie tyle robi to nielegalnie – wylicza prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.

– Przy tak dużym spadku liczby osób w wieku produkcyjnym, jeśli nawet zwiększać się będzie liczba pracowników ze Wschodu, to i tak w przyszłości brakować będzie rąk do pracy. Bo już dziś wiele firm ma trudności ze znalezieniem fachowców. Jeśli powrócimy do niższego wieku emerytalnego, problem ten będzie narastał – twierdzi dr Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.

Zdaniem prof. Kryńskiej obniżenie wieku emerytalnego doprowadzi do dużego spadku bezrobocia. Ale przedstawiciele urzędów pracy są w tej kwestii bardziej sceptyczni. – Trudno ocenić, czy zmiany będą radykalne. Wśród obecnie zarejestrowanych osób bez zajęcia ok. 40 proc. nie jest zainteresowanych żadną pracą – szacuje Jerzy Bartnicki, dyrektor PUP w Kwidzynie.

Można zatem pokusić się o twierdzenie, że w przyszłości każdy, kto zechce pracować, wcześniej czy później znajdzie zajęcie. Będzie jednak – podobnie jak dzisiaj – grupa takich, którzy zgłoszą się do pośredniaków tylko po bezpłatny dostęp do służby zdrowia. Albo zaświadczenie, które ułatwi im korzystanie z pomocy społecznej.

Gospodarka odczuje obniżenie wieku emerytalnego. Zabraknie pracowników

Od 1 stycznia 2013 r. odbywa się stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn do 67. roku życia. Wprowadzone zmiany miały między innymi zahamować spadek liczby osób w wieku produkcyjnym w związku ze starzeniem się społeczeństwa i kurczącą się liczbą ludności naszego kraju. Eksperci są zgodni, że są to zjawiska nieuchronne, ponieważ rodzi się mało dzieci i wydłuża się czas naszego życia. Potwierdzają to twarde dane.
Jeszcze przed ćwierć wiekiem nad Wisłą przyszło na świat prawie 550 tys. dzieci, a w roku ubiegłym już tylko 375 tys. W wyniku spadku urodzeń liczba dzieci w wieku nieprzekraczającym 14 lat zmniejszyła się w tym czasie aż o 3,5 mln, do 5,8 mln. To sprawiło, że podczas gdy w 1990 r. prawie co czwarty mieszkaniec naszego kraju był w wieku nieprzekraczającym 14 lat, to w roku ubiegłym udział takich osób w ogólnej liczbie ludności wyniósł zaledwie 15 proc.
Na starzenie się społeczeństwa wpływ ma również zwiększająca się grupa osób w wieku 65 plus. Ich udział w ogólnej liczbie mieszkańców wzrósł z 10,2 proc. w 1990 r. do 15,3 proc. w roku ubiegłym. Przy tym szczególnie szybko rośnie liczba osób w wieku sędziwym (80 lat i więcej). W 1990 r. było ich 740 tys., a w roku ubiegłym już ponad dwa razy więcej (ponad 1,5 mln). Głównie dlatego, że wydłuża się życie Polaków, ponieważ lepiej dbamy o zdrowie i lepiej się odżywiamy.
W efekcie liczba ludności naszego kraju już za pięć lat ma być o prawie 300 tys. mniejsza niż obecnie, a za 20 lat o ponad 1,9 mln niższa.
Co oczywiste, w związku z tym zmniejszać się będzie także liczba osób w wieku produkcyjnym. Po planowanym obniżeniu wieku emerytalnego już za pięć lat będzie ona niższa o ponad 1,2 mln, za 10 lat – o ponad 2,1 mln, za 15 lat o 2,5 mln, a za 20 lat – aż o 3,3 mln.
Zdaniem ekspertów efekty tego odczuje cała gospodarka. – Zmniejszy się podaż pracy – ocenia dr Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. A to jego zdaniem spowoduje, że gospodarka będzie wolniej rosła.
– Można temu przeciwdziałać, odwołując się do imigracji, ale musiałaby być ona na dużą skalę – zastrzega dr Borowski. Ale dzisiaj, mimo że pracuje u nas kilkaset tysięcy pracowników ze Wschodu, głównie Ukraińców, popyt na pracowników jest wciąż niezaspokojony. – Obniżenie wieku emerytalnego będzie również czynnikiem obciążającym finanse publiczne. Moim zdaniem dominującą strategią osób, które skorzystają z możliwości szybszego przejścia na emeryturę, będzie próba kontynuowania pracy. Obciąży to finanse publiczne – przekonuje dr Borowski. Dodaje, że gwałtowna zmiana wieku emerytalnego wpłynie negatywnie również na giełdę. Dlatego że oznaczać będzie uruchomienie na dużą skalę tzw. mechanizmu suwaka. OFE będą musiały przetransferować do ZUS kilka miliardów złotych. Aby je zdobyć, będą zmuszone sprzedać akcje tej wartości na giełdzie, co wpłynie na kurs akcji.
– Z negatywnym wpływem braku pracowników na gospodarkę mieliśmy już do czynienia – przypomina prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jego zdaniem zjawisko to pojawiło się na pewien czas zaraz po wstąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej. Wyemigrował wtedy ponad milion osób. – W efekcie część branż miała poważne kłopoty, ograniczało to ich rozwój, gdyż trudno było im znaleźć pracowników o odpowiednich kwalifikacjach – twierdzi prof. Wiśniewski.
– Chcemy tego czy nie, ale za kilka lat będziemy musieli wrócić do podwyższonego wieku emerytalnego. Nie ma innego wyjścia, ponieważ życie się wydłuża i dłużej niż dawniej zachowujemy dobrą kondycję psychiczną oraz fizyczną. Ewentualne obniżenie wieku emerytalnego będzie decyzją polityczną – podkreśla prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.