Wkrótce problemem będzie w Polsce nie bezrobocie, ale to, że zabraknie chętnych do podjęcia płatnego zajęcia. Ten trend już się zaczyna.
Coraz lepiej na rynku pracy / Dziennik Gazeta Prawna
Mamy jednocyfrową stopę bezrobocia – pochwaliło się wczoraj Ministerstwo Pracy. Bezrobocie rejestrowane na podstawie danych z urzędów pracy resort oszacował na 9,9 proc. – Tak dobrego wyniku nie odnotowano od siedmiu lat. Od czasu transformacji ustrojowej stopa bezrobocia tylko raz spadła do jednocyfrowego poziomu. Jeszcze dwa lata temu wynosiła 13 proc. – podkreśla szef resortu pracy Władysław Kosiniak-Kamysz.
Według ministerstwa w urzędach pracy na koniec września zarejestrowanych było 1,54 mln bezrobotnych. We wrześniu liczba osób bez zatrudnienia spadła o 22,6 tys. Sytuacja najbardziej poprawiła się w województwach mazowieckim, śląskim i dolnośląskim. W porównaniu z wrześniem 2014 r. ubyło ponad 280 tys. bezrobotnych.
Sukces rządu? – Popyt na pracę wziął się z naturalnego odbudowania wzrostu gospodarczego po wstrząsie z 2012 r. spowodowanym recesją w strefie euro i ograniczeniem inwestycji publicznych – uważa Ignacy Morawski, ekonomista FM Banku PBP. Przyznaje jednak, że polityka makroekonomiczna sprzyjała wzrostowi, a więc i sytuacji na rynku pracy: – Nie mieliśmy do czynienia z ostrym ograniczaniem deficytu finansów publicznych. W pewnym stopniu do poprawy przyczyniły się też zmiany w funkcjonowaniu urzędów pracy.
Według Morawskiego mamy do czynienia z powrotem do normalności. – Naturalny poziom bezrobocia rejestrowanego można szacować na około 9 proc. Przy poprawiającej się sytuacji w gospodarce powinniśmy się zbliżać do tego poziomu. Ekonomista zaznacza jednak, że o ile dotąd mieliśmy do czynienia ze spadkiem stopy bezrobocia o blisko 2 pkt proc. rocznie, o tyle teraz może to być już mniej niż 1 pkt proc.
Jeśli stopa bezrobocia będzie spadać wolniej, to nie z powodu przedsiębiorców. Ci we wrześniu zgłosili 126 tys. ofert pracy, najwięcej przynajmniej od 2001 r. – czyli od czasu, kiedy resort pracy zaczął prowadzić takie statystyki. Najwięcej pracowników szukają firmy na Mazowszu (14 tys.), Śląsku (12,8 tys.) i Dolnym Śląsku (12,7 tys.).
Problemem może się stać natomiast podaż rąk do pracy. Zwraca na to uwagę w opublikowanym wczoraj raporcie na temat rynku pracy w II kw. Narodowy Bank Polski. „Roczny wzrost zatrudnienia wyraźnie wyhamował, a jego poziom nieznacznie obniżył się względem poprzedniego kwartału” – napisali analitycy banku. „Podaż pracy obniża się od początku 2015 r., co wynika nie tylko ze zmniejszającej się liczby osób w wieku produkcyjnym, ale głównie z wyhamowania wzrostu aktywności zawodowej osób w wieku przedemerytalnym”.
Ekonomiści w niedawnej ankiecie DGP przewidywali, że w tym roku stopa bezrobocia rejestrowanego spadnie jeszcze do 9,8 proc., ale w grudniu wyniesie już 10,2 proc. Jesienią przyszłego roku może jednak spaść poniżej 9 proc.
– Mamy rekordowo niskie bezrobocie i rekordową liczbę ofert pracy. Jednak bez poprawy ich jakości, wzrostu pensji i stabilizacji zatrudnienia dalsze polepszanie sytuacji na rynku pracy będzie znacznie trudniejsze. Wkrótce może się okazać, że praca jest, ale nikt jej nie chce z powodu zbyt niskich stawek – podkreśla minister Kosiniak-Kamysz.