Osoby wysyłane do pracy w innym państwie UE mają zarabiać przynajmniej tyle, ile lokalni pracownicy. Niektórzy eksperci wieszczą kres delegowania.
Zasady delegowania pracowników do kraju UE / Dziennik Gazeta Prawna
Komisja Europejska ma zająć się dyrektywą o pracownikach delegowanych. To osoby, które w ramach swoich obowiązków służbowych są tymczasowo wysyłane do pracy za granicę. KE rozważy wprowadzenie w ich przypadku zasady, zgodnie z którą za taką samą pracę wykonywaną w jednym kraju UE każdemu należy się taka sama płaca. W czasie wyjazdu otrzymywaliby więc wynagrodzenie według stawek w zagranicznym państwie.
Tysiące na bruk
Takie rozwiązanie zapowiedziała Marianne Thyssen, komisarz UE ds. zatrudnienia i spraw socjalnych. Jej zdaniem należy zagwarantować, aby pracownik delegowany, który pracuje w innym kraju UE, zarabiał przynajmniej tyle, co pracownik lokalny. To zapewni im równe traktowanie i ochronę socjalną.
– Jesteśmy przeciwni takiemu rozwiązaniu. Ono eliminuje polskie firmy usługowe z europejskiego rynku. To jest równoznaczne z utratą zatrudnienia przez setki tysięcy polskich pracowników oraz bankructwem tysięcy polskich przedsiębiorstw – ostrzega Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy.
Wyjaśnia, że najwięcej pracowników delegowanych pochodzi z Polski – to ponad 400 tys. osób. Jego zdaniem realizacja koncepcji równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu w sposób proponowany przez komisarz spowoduje, że firmy delegujące nie będą miały szans konkurować z przedsiębiorstwami lokalnymi. – Firmy transgraniczne ponoszą koszty, których nie muszą uwzględniać lokalni usługodawcy, takie jak: transport, zakwaterowanie i utrzymanie pracowników delegowanych, a także koszty tłumaczeń, poszukiwania kontrahentów za granicą itd. Dla firm z biedniejszych państw członkowskich traktatowa swoboda świadczenia usług na rynku wewnętrznym stanie się fikcją – uważa Stefan Schwarz.
Taki zarzut odpiera Marianne Thyssen. – Są państwa, które mogą uważać podnoszenie poziomu ochrony socjalnej pracowników delegowanych za dodatkową barierę na wspólnym rynku dla usługodawców – przyznała na konferencji prasowej. – Nie dokonujemy wyboru między konkurencyjnością a ochroną socjalną. Zależy nam na jednym i drugim. Chcemy pogłębienia wspólnego rynku i ułatwienia mobilności pracowników. Ale chcemy zorganizować to w uczciwy sposób. Wspólny rynek nie może być światem pozbawionym reguł – podkreśliła.
Już obecnie pracodawcy delegujący osoby do pracy muszą przestrzegać podstawowych zasad ochrony pracowników, które obowiązują w danym państwie. Dotyczą one m.in. minimalnego wynagrodzenia (pensja nie może być niższa niż miejscowa minimalna płaca), czasu pracy i wypoczynku, minimalnego wymiaru płatnego urlopu w ciągu roku. Zdaniem Marianne Thyssen są one jednak niewystarczające.
Podzielone zdania
Inne zdanie na temat propozycji komisarz ma Radosław Gałka, ekspert Polskiej Izby Handlu. – Już obowiązuje zasada równej płacy za równą pracę. To wymusił rynek, zatem niepotrzebna jest zmiana dyrektywy. Obecnie pracownik delegowany do pracy za granicą zarabia zgodnie z tamtejszymi stawkami albo i więcej, ponieważ ma za darmo zakwaterowanie, a firma ponosi np. koszty dojazdu. Jest zobowiązana do stosowania zasad równego traktowania i osoby, które np. wyjeżdżają do Niemiec, pracują na takich samych warunkach, jak tamtejsi pracownicy – zapewnia Radosław Gałka.
Dodaje, że obecnie w przypadku usług dominuje rynek pracownika, a nie pracodawcy.
– Przecież kelner, hydraulik czy spawacz nie pojedzie do pracy za granicę za taką stawkę, jaka obowiązuje w Polsce. Debata na temat równej płacy wydaje się być sztuczna i służyć politycznym celom – dodaje.
Nie zgadzają się z tym związkowcy. Ich zdaniem wprowadzenie zmian w dyrektywie o pracownikach delegowanych jest jak najbardziej uzasadnione.
– Zapis jest potrzebny i jest dla niego miejsce w unijnej dyrektywnie. Nawet jeżeli zasada równej płacy obowiązuje w niektórych krajach, to nie jest to generalny wymóg we wszystkich państwach UE. Dlatego opowiadamy się za równym traktowaniem. Nie ma przecież powodu, aby pracownik z Polski, który wykonuje takie same obowiązki, był dyskryminowany i zarabiał mniej od lokalnych pracowników – uważa Paweł Śmigielski z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Za wprowadzeniem zasady równa płaca za równą pracę opowiadają się np. Austria, Belgia, Niemcy, Luksemburg, Holandia, Francja i Szwecja.