Dziś boimy się napływu migrantów, szczególnie uchodźców z Afryki. Za kilka lat, szukając pracowników, starzejące się kraje Europy będą ich sobie wyrywać.
Lekarze, opiekunowie osób starszych, informatycy – o takich migrantów już dziś trwa cicha wojna między krajami Unii. Na razie niedobory na tych rynkach da się załatać. Jeszcze przykrywa je obawa przed nowymi falami migrantów czy raczej uciekinierów z Ukrainy i z Afryki Północnej.
Zmiana optyki jest jednak tylko kwestią czasu. Szczególnie w Polsce, która ma jedną z największych w Europie dynamik starzenia się.
Dziś – kraj z oficjalnie 176 tys. legalnych cudzoziemców (to dane Urzędu ds. Cudzoziemców na koniec 2014 r.) – jest najmniej narodowo zróżnicowanym miejscem w całej Unii. Ale to się właśnie zmienia. I to bardzo szybko. Te 176 tys. to o ponad 50 tys. więcej niż rok temu. Jak wynika z danych urzędów marszałkowskich, w 2015 r. wzrost będzie podobny.
Z niedawnych szacunków NBP wynika, że aby w Polsce nie zabrakło rąk do pracy, do 2060 r. musi się u nas osiedlić aż 5,2 mln osób, czyli około 100 tys. rocznie.
– Już widoczne jest większe zapotrzebowanie na cudzoziemców jako pracowników. W zeszłym roku powiatowe urzędy pracy dokonały rejestracji ponad 387 tys. wniosków o zamiarze powierzenia wykonywania pracy obcokrajowcom. To w porównaniu z rokiem poprzednim wzrost aż o dwie trzecie – wyliczał Zbigniew Wafflard, ekspert Agencji Pracy EWL i pomysłodawca projektu „Bezpieczna praca w Polsce”. – Część z tego to pracownicy sezonowi, ale coraz więcej jest firm, które chcą zatrudniać na dłuższe okresy. Tak jest choćby w budownictwie, w którym zapotrzebowanie na pracowników z państw trzecich (54 tys. oświadczeń) osiągnęło najgorszy od wielu lat wynik.
To zresztą wcale nie jest tylko polskie zjawisko. – Widoczne już było choćby w Skandynawii, gdzie poszczególne państwa ścigają się o lekarzy z Polski – zauważa dr Witold Kalus, socjolog specjalizujący się w badaniach sytuacji obcokrajowców w Polsce, szef Stowarzyszenia Interwencji Prawnej.
– Wykwalifikowani migranci będą dla wielu gospodarek europejskich poszukiwanym dobrem. Społeczeństwa się starzeją, zmieniają się w nich dziedziny produkcji i widać zwiększone zapotrzebowania na pracowników, których same nie są w stanie zapewnić – dodaje ekspert.
Już dziś w Europie brakuje programistów, specjalistów od grafiki internetowej czy producentów gier. Coraz aktywniej szuka się pracowników z takimi kwalifikacjami z Indii, Białorusi i Ukrainy. Równie poszukiwani są lekarze i opiekunowie osób starszych. I u nas także w tych branżach przewidywane są największe luki w zatrudnieniu.
– Nam jednak będzie ciężko konkurować wysokościami płac czy słabą polityką integracyjną dla cudzoziemców z bogatszymi krajami Europy Zachodniej – zauważa dr Klaus. – Prędzej o tych wykwalifikowanych migrantów będziemy mogli się ścigać z państwami naszego regionu czy z Rosją, która też już aktywnie stara się ściągać Ukraińców – dodaje ekspert.
Równolegle czekają nas w Polsce zmiany wynikające też ze zwiększonego napływu uchodźców. W ubiegłym roku liczba wniosków o nadanie statusu uchodźcy w krajach Unii wzrosła o 45 proc. do 800 tys., głównie z powodu konfliktów w Syrii i Iraku. Te liczby zbliżyły się do rekordowego poziomu z okresu wojny w Bośni i Hercegowinie. Pod naciskami krajów południowej Europy Komisja Europejska zaproponowała w maju, by kraje UE w ciągu dwóch lat podzieliły między siebie 40 tys. imigrantów z Syrii i Erytrei, którzy przeprawiają się przez Morze Śródziemne do Włoch i Grecji. Według specjalnego rozdzielnika opartego na wielkości ludności, PKB, skali bezrobocia i liczbie dotychczas przyjmowanych azylantów przypadłoby nam ok. 2,5 tys. uciekinierów. Polska ostatecznie zgodziła się na przyjęcie 2 tys. osób (tysiąc dla przesiedlonych z obozów dla uchodźców spoza UE i tysiąc dla tych, którzy dotarli do Włoch i Grecji). O zasadach podziału i stosunku do nich polityków PO informowało radio RMF FM.
Pierwsza 158-osobowa grupa właśnie do Polski przyleciała i rozpoczęła procedurę starania się o status uchodźcy. To oczywiście nie są takie liczby cudzoziemców, które drastycznie zmienią sytuację polskiego społeczeństwa. Jednak widać, że okres jednolitej narodowo Polski zaczyna się kończyć. Czekają nas w związku z tym liczne wyzwania: od administracyjnych przez edukacyjne po gospodarcze. W naszym cyklu „Polska wielu narodów” postaramy się pokazać nie tylko, jak może wyglądać społeczeństwo multikulti w wydaniu polskim, ale także jak przygotować się do tych zmian, by przyniosły nam jak najwięcej korzyści.