Największy w Polsce związek zawodowy zwalnia byłą główną inspektor pracy. Broniąc się przed zarzutem bezprawnego działania, podważa prawo pracowników do ochrony.
Pracownicy przed sądem / Dziennik Gazeta Prawna
29 kwietnia 2015 r. NSZZ „Solidarność” Region Śląsko-Dąbrowski wypowiada umowę Bożenie Borys-Szopie, byłej głównej inspektor pracy i byłej minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jako przyczynę wskazuje reorganizację u zatrudniającego i nabycie uprawnień emerytalnych przez zatrudnioną. Wiele wskazuje, że zwolnienie może być bezprawne – związek wręczył bowiem wypowiedzenie, nie czekając na zgodę śląskiego sejmiku województwa, którego radną jest była główna inspektor pracy. Wymóg uzyskania takiej zgody wynika wprost z art. 27 ust. 2 ustawy z 5 czerwca 1998 r. o samorządzie województwa (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 596 ze zm.).
Sprawa trafiła do sądu pracy. Do czasu jej zakończenia Bożena Borys-Szopa nie chce jej komentować. Z kolei związek wskazuje, że wystąpił o zgodę do sejmiku, ale nie otrzymał odpowiedzi przez ponad 30 dni (nie przekazano jej do dziś). Zdaniem organizacji oznacza to, że ma wolną rękę i może wypowiedzieć umowę radnej.
Tym samym podważa jednak prawo do bezwzględnej ochrony przed zwolnieniem osób pełniących funkcje w samorządzie. A to oznacza, że w sporze o zakres i sposób przestrzegania takiej ochrony staje po stronie ...pracodawców, choć przecież głównym celem działania organizacji jest obrona praw pracowniczych.
– Taka decyzja na pewno spowoduje utratę zaufania do związku. Zastanawiam się, co stałoby się, gdyby zwolniona złożyła skargę do własnej organizacji na bezprawne jej zdaniem zwolnienie przez pracodawcę. Czy związek np. odmówiłby zajęcia się tą sprawą, skoro sam jest stroną w sporze, a może przekazałby ją innej organizacji? – rozważa prof. Jacek Hołówka, filozof i etyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jego zdaniem ten konflikt ról prowokuje też inne pytanie: jakie są obecnie cele do osiągnięcia przez związki zawodowe i czym takie organizacje powinny się dziś zajmować?
Jedna racja
Omawiany spór wywołuje emocje z wielu powodów. Po pierwsze związek zawodowy, którego przecież głównym celem jest obrona praw pracowniczych, zwalnia osobę nietuzinkową, zatrudnioną w organizacji przez 25 lat, wieloletnią działaczkę na rzecz praw pracowniczych, która piastowała najwyższe funkcje publiczne związane z ochroną pracy. Po drugie robi to ze świadomością, że sąd może uznać jego działanie za naruszające prawo. W tym zakresie związek argumentuje, że ochrona radnego nie jest nieograniczona. Przysługuje jedynie w związku z okolicznościami wynikającymi z pełnionej funkcji (czyli nie można go zwolnić np. za działania lub decyzje związane z działalnością w samorządzie). Wskazuje też, że 30-dniowy termin na wyrażanie zgody w sprawie zwolnienia – choć nie jest wprost wskazany w art. 27 ustawy z 5 czerwca 1998 r. o samorządzie województwa, to jednak można go wyinterpretować z art. 80a.
Związek posiłkuje się też orzecznictwem sądowym. Wymienia m.in. wyrok Sądu Najwyższego z 19 kwietnia 2006 r. (sygn. akt II PK 135/05), zgodnie z którym niepodjęcie przez radę miasta uchwały w sprawie odmowy wyrażenia zgody na odwołanie radnego ze stanowiska w terminie 30 dni od doręczenia przewodniczącemu rady pisma marszałka województwa w tym przedmiocie jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na rozwiązanie stosunku pracy (analogiczne przepisy dotyczą radnych różnych szczebli samorządu).
– Orzecznictwo w tym zakresie nie jest jednolite. Prowadziłam kiedyś podobną sprawę, która ostatecznie trafiła do SN i sędziowie orzekli, że w takim przypadku pracodawca musi po prostu czekać na zgodę organu samorządu – stwierdza Alina Giżejowska, radca prawny i partner w kancelarii Sobczyk i Współpracownicy.
Podzielone są też opinie co do tego, czy ochrona przed zwolnieniem przysługuje jedynie w związku z pełnioną funkcją radnego. Na przykład z wyroku WSA w Krakowie z 20 maja 2008 r. (sygn. akt III SA/Kr 210/08) wynika, że byłoby to nieuzasadnione ograniczenie uprawnień samorządowca.
Priorytety
O tym, kto ma rację w omawianym sporze, zdecydują sędziowie. Możliwe, że sprawy w ogóle by nie było, gdyby sejmik wydał swoją opinię w sprawie zwolnienia. Jedno jest już jednak pewne teraz – związek zawodowy będzie musiał twierdzić przed sądem, że ochrona przed zwolnieniem pracownika, który jest radnym, nie jest bezwzględna i nieograniczona. I że pracodawca ma prawo go zwolnić nawet jeśli organ samorządu zwleka z wydaniem swojej opinii.
– Zazwyczaj związki zawodowe twierdzą odwrotnie, czyli że szczególna ochrona danej grupy zawodowej jest bezwzględna. Może ta sprawa to taki dobry prognostyk zmiany linii w tym zakresie, czyli uznania, że ochrona przysługuje tylko w związku z pełnioną funkcją – uważa Grzegorz Ruszczyk, radca prawny i partner kierujący praktyką procesową w kancelarii Raczkowski Paruch.
Już teraz ochrona przed zwolnieniem osób szczególnie chronionych (a więc, oprócz wspomnianych radnych także np. działaczy wskazanych przez związek, osób w wieku przedemerytalnym, członków rad pracowników) nie jest nieograniczona.
– Sąd ocenia sprawę przez pryzmat tego, czy działanie lub zachowanie pracownika, który został zwolniony mimo ochrony, było zgodne z zasadami współżycia społecznego. Jeśli uzna, że je naruszył, może nie przywracać go do pracy tylko zasądzić odszkodowanie, a w rażących przypadkach nie przyznać nawet takiej rekompensaty – tłumaczy Grzegorz Ruszczyk.
Podkreśla, że obecnie pracodawcy zazwyczaj bardzo rozważnie podejmują decyzje dotyczące osób szczególnie chronionych, bo zdają sobie sprawę, że są to osoby dobrze znające przepisy. W razie zwolnienia zdecydowana większość z nich idzie do sądu.
– To, że nawet związki zawodowe kwestionują obecne przepisy ochronne wskazuje najdobitniej na to, jak bardzo nie przystają one do rzeczywistości – podsumowuje Alina Giżejowska.