W ciągu ostatnich sześciu miesięcy ponad 400 firm zawarło z zatrudnionymi porozumienie w sprawie wydłużenia okresów rozliczeniowych czasu pracy. Dzięki temu mogą uniknąć nadgodzin.
Jak stosuje się elastyczny czas pracy? / Dziennik Gazeta Prawna
Łącznie elastyczny czas pracy obowiązuje obecnie już w 1,6 tys. przedsiębiorstw. To o 35 proc. więcej niż w listopadzie 2014 r. Stosunkowo najwięcej porozumień w tej sprawie przybyło w ostatnim półroczu w firmach małych (105, wzrost o 50 proc.), ale jest ich więcej także w przedsiębiorstwach średnich, dużych i wielkich (wzrost odpowiednio o 29, 34 i 28 proc.). Dłuższe okresy rozliczeniowe obowiązują już także w 14 przedsiębiorstwach zaliczanych do największych pracodawców, czyli zatrudniających ponad 1 tys. osób.
– Do wzrostu liczby porozumień przyczyniła się na pewno coraz lepsza znajomość przepisów w tym zakresie. Obowiązują one już od ponad półtora roku, więc firmy wiedzą już też, jak na stosowanie takiego rozwiązania reagują Państwowa Inspekcja Pracy lub sądy – tłumaczy dr Monika Gładoch, radca prawny z kancelarii M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy, ekspert Pracodawców RP.
Są korzyści
Wydłużanie okresów rozliczeniowych do maksymalnie 12 miesięcy ułatwia organizację pracy i przynosi oszczędności przede wszystkim tym firmom, których działalność zależy od sezonowego zapotrzebowania na produkcję lub usługi. Dzięki temu rozwiązaniu mogą one wydłużać czasy pracy zatrudnionych w okresie większego zapotrzebowania i zmniejszać, gdy popyt maleje. Oddając czas wolny w zamian za ponadwymiarową pracę, oszczędzają na nadgodzinach. Takie elastyczne wykonywanie obowiązków sprawdza się np. w branży przetwórstwa przemysłowego, budownictwa czy hotelarskiej i gastronomicznej. I w takich firmach – jak wskazują dane – rzeczywiście są najczęściej stosowane.
– To rozwiązanie jest korzystne dla pracodawcy, a nie zatrudnionych. Moim zdaniem ci drudzy najczęściej godzą się na nie tylko wtedy, gdy pracodawca jest w trudnej sytuacji ekonomicznej i jest to alternatywa np. dla grupowych zwolnień. Tak można tłumaczyć wzrost liczby porozumień w tym zakresie – uważa Izabela Zawacka, radca prawny i partner w Kancelarii Wojewódka i Wspólnicy.
Potwierdza to dr Anna Reda, ekspert NSZZ „Solidarność”.
– Często się zdarza, że firma występuje do związków o podjęcie rozmów w sprawie elastycznego czasu pracy dopiero wtedy, gdy jej sytuacja ekonomiczna jest zła, a wydłużenie okresów rozliczeniowych ma ją poprawić – tłumaczy.
Wskazuje jednak także na inne możliwe przyczyny wzrostu liczby porozumień.
– Możliwe, że wynika on z okoliczności czysto praktycznych. Firmy chcą bowiem zazwyczaj wprowadzać długie okresy rozliczeniowe od początku roku kalendarzowego, więc porozumienia zawierano w listopadzie i grudniu – zauważa.
Z kolei pracodawcy podkreślają, że gdy przepisy te wchodziły w życie, przeciwko możliwości wydłużania okresów rozliczeniowych ostro protestowały związki zawodowe (był to jeden z głównych powodów zawieszenia udziału strony związkowej w pracach komisji trójstronnej). Po upływie półtora roku okazało się, że pracodawcy nie nadużywają tych rozwiązań, nie stosuje ich znaczny odsetek firm, nie oszczędza się na siłę na zatrudnionych. To przekłada się na większe zainteresowanie omawianymi przepisami.
– Swoje zrobił spokój wokół tej sprawy. Plus doświadczenia firm, które już stosują omawiane rozwiązanie i wiedzą np., jak rozliczać czas pracy przy tak długich okresach – mówi dr Monika Gładoch.
Nadal problemy
Pomimo wzrostu popularności elastyczna praca nadal wywołuje pewne obawy zarówno u pracowników, jak i pracodawców. Z perspektywy tych pierwszych niepokojące jest to, że w zdecydowanej liczbie przypadków (79,8 proc.) porozumienie w sprawie wydłużenia okresów rozliczeniowych firma zawiera z przedstawicielami pracowników, a nie związkami zawodowymi. A to niesie ze sobą zagrożenia.
– Przedstawicielom pracowników nie przysługuje ochrona przed zwolnieniem. Takie osoby mogą więc być znacznie bardziej uległe wobec pracodawcy – wyjaśnia dr Anna Reda.
Jednocześnie przepisy nie normują zasad wyłaniania takiej reprezentacji.
– To oznacza, że mogą zdarzyć się przypadki, gdy to sam pracodawca wskazuje zaufaną osobę do negocjowania rozwiązań, które obejmą wszystkich zatrudnionych – dodaje ekspertka NSZZ „Solidarność”.
Jednak także z punktu widzenia pracodawcy elastyczny czas pracy może być ryzykowny. Firma może na nim stracić, jeśli np. zatrudniony, który najpierw pracował dłużej, a czas wolny w zamian miał otrzymać w dalszej części okresu rozliczeniowego, skorzysta ze zwolnienia lekarskiego właśnie wtedy, gdy pracodawca zamierzał oddać mu wolne. Jeśli zatrudniający nie zdąży udzielić go do końca okresu rozliczeniowego, będzie musiał wypłacić podwładnemu dodatek za nadgodziny.
Z kolei jeśli podwładny po okresie wykonywania obowiązków w skróconym wymiarze odejdzie z pracy, to okaże się, że za ostatnie miesiące otrzymywał więcej pieniędzy, niż wynika to z przepracowanego czasu (jeśli był wynagradzany w stawkach miesięcznych). I nie odpracuje już tego niedoboru w dalszej części okresu rozliczeniowego, bo z własnej woli odchodzi wcześniej z firmy.
– To luka w przepisach, która zniechęca pracodawców do wydłużania okresów rozliczeniowych. Podobnie jak – zdaniem firm – zbyt skomplikowana procedura wprowadzania takiego rozwiązania – uważa Izabela Zawacka.