Sejm znowelizował ustawę dot. finansowania studiów za granicą. Dotychczas nie było możliwości, by takie studia opłacać z budżetu państwa.

Nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym oraz ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych jest odpowiedzią na zobowiązania z expose premier Ewy Kopacz. Umożliwia ona utworzenie rządowego programu pomocy finansowej, w ramach którego pokrywane byłyby koszty studiów na najlepszych zagranicznych uczelniach. Program ma trwać 10 lat, a jego koszt wyniesie 336 mln zł. Z programu – jak szacuje resort nauki - skorzystać może w sumie ok. 700 studentów.

Za nowelizacją ustawy było 431 posłów, przeciw - dwóch, od głosu wstrzymał się jeden poseł. Ustawa trafi teraz do Senatu.

W głosowaniu - zgodnie z rekomendacją komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży - większość posłów odrzuciła poprawki PiS, które zakładały m.in. jasne stwierdzenie, że członkami programu mogą być obywatele polscy.

Znowelizowane przepisy zakładają tymczasem, że mogą to być nie tylko obywatele polscy, ale i obywatele Unii Europejskiej i członkowie ich rodzin. Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Daria Lipińska-Nałęcz komentowała podczas debaty nad projektem, że zawężenie uczestnictwa w programie tylko do obywateli polskich byłoby niezgodne z przepisami Unii Europejskiej. Wyjaśniła jednak, że uczestnicy programu będą musieli mieć "chociażby pozytywną opinię z uczelni", co w praktyce oznaczać będzie, że będzie to osoba studiująca w Polsce.

Nowelizacja zakłada, że o wsparcie w ramach programu będą się mogli ubiegać studenci, którzy nie wcześniej niż w roku poprzedzającym zgłoszenie do programu ukończyli trzeci rok jednolitych studiów magisterskich, zdobyli tytuł licencjata lub inżyniera (o ile dostaną się na studia na którejś z najlepszych uczelni świata).

PiS chciał, by mogły to być także inne osoby, które nie ukończyły 26 roku życia. "Kryterium 26 lat jest konstytucyjnie niemożliwe" - mówiła Lipińska-Nałęcz. Zaznaczyła, że byłoby ono dyskryminujące. Wyjaśniła, że w programie nie chodzi o wspieranie "wiecznych studentów". "To mają być ludzie, którzy szybko zaczynają swoje kariery intelektualne bądź naukowe i rozwijają się, im szybciej, tym lepiej" - podkreśliła. Propozycję PiS odrzucono.

Zgodnie z nowelizacją, student nie będzie musiał zwracać udzielonej mu pomocy finansowej, jeśli w ciągu 10 lat od ukończenia studiów na zagranicznej uczelni będzie odprowadzał w Polsce składki na ubezpieczenia społeczne i ubezpieczenie zdrowotne przez łączny okres 5 lat; albo jeśli zrobi w kraju doktorat.

"Uważamy, że danie szansy najzdolniejszym młodym ludziom, żeby mogli studiować na najlepszych uczelniach świata, znakomicie poprawi nie tylko los tych młodych ludzi, ale także kondycję Polski jako kraju, kondycję polskiej nauki" - mówił podczas drugiego czytania projektu w Sejmie Jan Kaźmierczak (PO).

Artur Bramora (PSL) zaznaczył, że nowe przepisy "dają możliwość skorzystania z pomocy państwa osobom, dla których ograniczenie finansowe było jedyną przeszkodą w tym, żeby się kształcić na wiodących światowych uczelniach".

Według Bogusława Wontora (SLD) nowela nie jest wolna od wad. "Skoro projekt powstał przed wyborami, to jest - można powiedzieć - propagandowy, wyborczy" - ocenił.

Maria Nowak (PiS) przypomniała o zobowiązaniu z 2009 r. podjętym przez europejskich ministrów ds. szkolnictwa wyższego (także polskiego). Ma ono skutkować tym, że w roku 2020 co najmniej 20 proc. studentów uzyskujących dyplom powinno wcześniej odbyć okres studiów lub szkolenia za granicą. Posłanka pytała, jak Polska wywiązuje się z tego zobowiązania

Według Lipińskiej-Nałęcz ok. 13 proc. polskich studentów zdobywa obecnie doświadczenie za granicą. Jak dodała, w ciągu ostatnich dwóch lat ta liczba wzrosła o 20 proc. "W związku z tym jest duża szansa, że do 2020 r. osiągniemy zamierzony pułap" - zaznaczyła.

Wiceminister zaznaczyła, że program, który powstanie dzięki nowelizacji, nie jest jedynym, który zmierza do zwiększenia mobilności młodych ludzi. Jest on jednak dość kosztowny i wymagał osobnej ścieżki legislacyjnej.