Sukces zlecania przez urzędy pracy aktywizacji bezrobotnych nie jest przesądzony. Warunki przetargów są trudne do spełnienia. Zainteresowani boją się też kar umownych.
Wyniki pilotażu „Partnerstwo dla pracy” / Dziennik Gazeta Prawna
Pomoc dla osób długotrwale bezrobotnych w powrocie na rynek pracy mają świadczyć agencje zatrudnienia wyłonione w przetargach organizowanych przez wojewódzkie urzędy pracy. Rząd w ciągu 3 lat zamierza przeznaczyć ponad 200 mln zł na zlecanie im działań aktywizacyjnych. Większość, bo aż 140 mln zł, wyłoży w przyszłym roku.
– Działaniami tymi obejmiemy łącznie prawie 20 tys. osób – zapowiada Jacek Męcina, wiceminister pracy.

Wnioski z pilotażu

Zlecanie usług aktywizacyjnych to nowość. Wprowadziła je nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 674 ze zm.), która weszła w życie 27 maja tego roku. Konkursy mające wyłonić partnerów prywatnych, którym zostaną przekazani bezrobotni z wybranych powiatowych pośredniaków, wystartowały już w 8 województwach: małopolskim, podlaskim, lubelskim, podkarpackim, warmińsko-mazurskim, mazowieckim, pomorskim i dolnośląskim. W Krakowie już w ubiegłym tygodniu otwarto oferty.
Od maja 2013 r. do czerwca 2014 r. ten model współpracy był testowany w pilotażu w trzech województwach. Miał na celu m.in. sprawdzenie, jakie powinny być zasady kontraktowania usług i ich finansowania. Partnerom prywatnym udało się osiągnąć zadeklarowane wskaźniki dotyczące liczby osób, którym znajdą pracę, ale częściej – tak było na Dolnym Śląsku i Podkarpaciu – uczestnicy projektu byli angażowani na podstawie umów-zleceń (75 proc. osób) niż o pracę (20–25 proc. osób). Ponadto wbrew optymistycznym deklaracjom agencji składanym w ofertach we wszystkich regionach wskaźniki utrzymania zatrudnienia były niskie.
– Wyniki pilotażu potwierdziły, że aktywizacja osób długotrwale bezrobotnych jest trudna i często nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Prywatne agencje miały takie same – a nawet większe – trudności, z jakimi na co dzień borykają się urzędy pracy – zauważa Aleksander Kornatowski, wicedyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie.
Doświadczenia z pilotażu uwzględniono przy tworzeniu założeń zlecenia usług na podstawie znowelizowanej ustawy. Ustalono, że agencje muszą mieć więcej czasu na znalezienie bezrobotnym pracy niż pilotażowe 9 miesięcy.
– Teraz przewidzieliśmy 15-miesięczny okres prowadzenia działań aktywizacyjnych – wyjaśnia Jacek Męcina.
Zrezygnowano z oceniania w przetargu deklarowanych przez agencje wskaźników liczby osób, które znajdą zatrudnienie, oraz długości utrzymania przez nie pracy. W pilotażu zwłaszcza ten ostatni był zawyżany i żadnej agencji nie udało się wypełnić tego, co planowały. W obecnych przetargach oceniane są z reguły: cena, doświadczenie agencji i koncepcja realizacji zamówienia czy sposób zorganizowania świadczenia usług.

Rygorystyczne wskaźniki

Zamiast oceny deklaracji agencji, WUP-y narzucają im wskaźniki, które powinny osiągnąć. Zgodnie z rekomendacjami ministerstwa minimalny udział osób, które znalazły pracę dzięki działaniom firmy, powinien wynieść 50 proc. uczestników projektu, a najniższy odsetek tych, którzy ją utrzymali (z ogółu tych, których zatrudniono) – 40 proc. Niektóre WUP-y poszły jeszcze dalej, np. Lublin wymaga osiągnięcia 60-proc. skuteczności.
– Ustalenie poziomu tych wskaźników nastąpiło w wyniku rozmów z wojewódzkimi urzędami pracy. Przeważył argument, że na rynku pracy następuje wyraźna poprawa, a wobec tego wymagania mogą być nieco wyższe niż te w pilotażu. Wskaźniki są wysokie, ale nie wygórowane – przekonuje Jacek Męcina.
Te wskaźniki będą zapisane w umowach. Niepokój firm budzi m.in. to, czy nie będą musiały płacić kar umownych w przypadku, gdy np. nie osiągną określonego poziomu osób, które nie utrzymają pracy przez 3 miesiące.
– Warunki przetargów zostały określone rygorystycznie. Są to bardzo wysokie wymagania dla udziału firm prywatnych w procesie zlecania aktywizacji bezrobotnych w porównaniu z innymi krajami Europy z wieloletnim doświadczeniem w tej dziedzinie. Na rynkach tych agencje osiągają z reguły wskaźnik zatrudnienia na poziomie od 30 do nieco ponad 40 proc. – zauważa Anna Karaszewska, dyrektor zarządzająca firmy Ingeus.
Podkreśla, że aktywizacja ma dotyczyć osób z II i III profilu pomocy dla bezrobotnych, a ci ostatni mają najwięcej barier, np. zdrowotnych, w uzyskaniu zatrudnienia.
– Do udziału w kontraktacji zostały wybrane powiaty, gdzie sytuacja jest szczególnie trudna, często ciężko znaleźć tam jakiegokolwiek pracodawcęalbo jest to enklawa szarej strefy w danym regionie. Osiągnięcie tam 50-proc. wskaźnika zatrudnienia będzie bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe – wskazuje Anna Karaszewska.

Inne obawy

Agencje boją się też wysokości wydatków na zorganizowanie ośrodków dla bezrobotnych w każdym powiecie. – Już na początku musimy ponieść koszty związane z wynajmem lokali i zatrudnieniem w nich pracowników, a nie ma pewności, jaka będzie stopa zwrotu – mówi Agnieszka Zielińska z Polskiego Forum HR, organizacji zrzeszającej agencje zatrudnienia.
Wynika to – jak wyjaśnia Anna Karaszewska – ze struktury wynagradzania agencji. Za wstępną diagnozę sytuacji bezrobotnego otrzymują one 20 proc. wynagrodzenia, a 80 proc. zależy od ich efektywności (20 proc. dostają za znalezienie pracy, 30 proc. za jej utrzymanie przez 3 miesiące, 30 proc. za trwanie zatrudnienia przez kolejne 3 miesiące).
– Firma prywatna musi być rozliczana za efekty, ale w przypadku obecnego modelu zlecania ryzyko niepowodzenia aktywizacji zostało przerzucone na agencje, a dodatkowo wprowadzono kary za nieosiągnięcie wskaźników – podkreśla.
PFHR na prośbę DGP przeprowadziło rozeznanie wśród swoich członków, czy będą zainteresowani udziałem w przetargach. – Żadna agencja nie złożyła deklaracji, że weźmie udział w przetargu. Niektóre po wstępnym zapoznaniu się z warunkami już teraz twierdzą, że nie, inne się zastanawiają, najczęściej dają sobie na to 10 proc. szans – wskazuje Agnieszka Zielińska.