W ubezpieczeniach obowiązuje generalna zasada, że w zamian za składki należy się konkretne świadczenie.
Żaden jednak ubezpieczyciel nie wymaga tego, żeby objęty ochroną musiał kilka razy opłacać składki na to samo. Taki przymus odprowadzenia danin z każdego tytułu obowiązuje wyłącznie w przypadku składek zdrowotnych. Od każdej zarobionej złotówki zatrudniony musi odprowadzić 9 proc. I nie ma zmiłuj.
Z obowiązku płacenia składek na zdrowie są zwolnieni dorabiający uczniowie i studenci, którzy nie ukończyli 26. roku życia. Także tej daniny nie muszą płacić emeryci dodatkowo prowadzący firmy, których świadczenie nie przekracza kwoty minimalnego wynagrodzenia, a przychód z działalności — połowy kwoty najniższej emerytury.
W kolejce po zwolnienie z obowiązku opłacania składek od wszystkich tytułów czekają właściciele spółek cywilnych dodatkowo prowadzący firmy wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej.
Rząd bowiem proponuje, aby w takim przypadku osoby te finansowały zdrowie tylko z tego tytułu, z którego uzyskują przychód. Dlaczego akurat ta grupa? Nie wiadomo. Ale taki sposób podejścia do obowiązku opłacania składek zdradza, że składka zdrowotna tak naprawdę jest podatkiem.
Może więc najwyższa pora zlikwidować fikcję prawną. I skończmy udawanie, że ubezpieczamy się od ryzyka związanego z koniecznością leczenia.