Pewność zatrudnienia po odbyciu stażu bardzo często sprowadza się do niepełnego etatu albo umowy o dzieło. Zyskać można niewiele, a stracić dużo, np. prawo do bezpłatnej opieki medycznej.
Staż z urzędu pracy według polskich przepisów / Dziennik Gazeta Prawna
Bezpłatne staże to szansa, ale często też pułapka dla młodych. Problem ten teoretycznie nie dotyczy jednak tych oferowanych przez urzędy pracy. Są one płatne i najczęściej z gwarancją zatrudnienia, dlatego często postrzegane są jako skuteczne i stabilne formy aktywizacji bezrobotnych. Praktyka jest jednak inna.
Przykładem może być sytuacja naszej czytelniczki. Odbywała staż w urzędzie gminy, na który została skierowana przez urząd pracy. Po 3 miesiącach praktyk dostała obiecany angaż. Została zatrudniona na podstawie umowy-zlecenia na 3 miesiące w wymiarze 8 dni miesięcznie.
– Wykreślono mnie z rejestru bezrobotnych, więc urząd osiągnął swój cel. Ale praca na umowie śmieciowej i przy tak mizernej części etatu jest po prostu śmieszna – stwierdza.

Luka w prawie

Wprawdzie przepisy nie przewidują wymogu zaoferowania przez pracodawcę zatrudnienia bezrobotnego po okresie odbycia stażu, jednak często jest ono wymagane przez urząd pracy. Kwestie te regulują ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 674 z późn. zm.) oraz rozporządzenie ministra pracy w sprawie szczegółowych warunków odbywania stażu przez bezrobotnych (Dz.U. z 2009 r. nr 142, poz. 1160). Gwarancja zatrudnienia dla uczestnika stażu pojawia się w jego warunkach, a często także w umowach zawieranych z pracodawcami.
– W przypadku większości staży chcemy, by pracodawca gwarantował zatrudnienie, a jeśli nie spełnia tego warunku, nie jest brany pod uwagę. Nie wymaga tego ustawa, ale robi to Ministerstwo Pracy, które oczekuje osiągnięcia określonej efektywności zatrudnieniowej – mówi Cezary Gawroński, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy (PUP) w Łowiczu.
Przepisy nie gwarantują żadnego standardu co do rodzaju i wymiaru pracy, którą stażysta otrzyma po odbytym stażu. Przez to praktykanci zamiast na umowę o pracę zatrudniani są na umowę o dzieło lub zlecenie, w myśl których czasem wykonują czynności tylko kilka dni w tygodniu.
– Pracodawcy zamierzający przyjąć bezrobotnych na staż we wnioskach określają, czy przewidują zatrudnienie po jego zakończeniu. Jeśli zadeklarują taką gotowość, to oczywiście urząd chętniej nawiąże z nimi współpracę. W takim przypadku pod uwagę brana jest każda podstawa wykonywania pracy, w tym także umowa-zlecenie i o dzieło – informuje Sylwia Wyroba, kierownik działu rozliczeń aktywnych form w PUP w Bielsku-Białej.

Problem z dziełem

Umowę o dzieło jako formę zatrudnienia po stażu dopuszcza wiele urzędów pracy, np. w Poznaniu, Częstochowie czy Braniewie. W tym wypadku sytuacja bezrobotnego, tak jak naszej czytelniczki, może być bardzo niekorzystna. Jeżeli były stażysta będzie pracował na tej podstawie tylko kilka dni w miesiącu, zyska niewiele, a straci dużo więcej, np. status bezrobotnego, który uprawnia go do bezpłatnej opieki medycznej. Urząd pracy uiszcza bowiem za niego składkę na ubezpieczenie zdrowotne, ale nie jest ona opłacana przez zlecającego pracę na podstawie umowy o dzieło. W takiej sytuacji niektórzy najchętniej zrezygnowaliby z takiej pracy i wrócili do urzędowej ewidencji bezrobotnych, by odzyskać prawo do bezpłatnych świadczeń. Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste.
– Jeżeli taka osoba przerwie z własnej winy pracę po zakończonym stażu, to jest traktowana tak jak osoba wykreślona z rejestru, która z nieuzasadnionych powodów odmówiła przyjęcia oferty. Nie może być ponownie zarejestrowana przez okres 4 miesięcy – tłumaczy Przemysław Stefański, dyrektor PUP w Inowrocławiu.
– Ta sytuacja niewątpliwie jest niekorzystna dla bezrobotnych i należałoby postulować zmianę zasad zatrudniania po stażach – uważa prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego, ekspert od rynku pracy.

Nowe przepisy

Rząd, zamiast zastanowić się nad sposobem wypełnienia tej luki, zamierza wprowadzić nową formę stażu w postaci bonu. Pomysł teoretycznie jest dobry – bezrobotny znajdzie zainteresowaną firmę, a urząd zapłaci jej za 6 miesięcy stażu i taki sam okres zatrudnienia po nim. Znowu jednak nie przewidziano, na jakiej podstawie miałoby nastąpić to ostatnie.
– Okres 12 miesięcy, kiedy firma musi utrzymywać u siebie pracownika, który może się przecież nie sprawdzić, jest zbyt długi. To zniechęci większość firm do przyjmowania na takie staże – uważa Ewelina Pietrzak, ekspert z Konfederacji Lewiatan.