Samorządy zatrudniły od kilku do kilkunastu tysięcy nowych pracowników. W gminach trwa masowy nabór – urzędy potrzebują ludzi do weryfikacji deklaracji śmieciowych, prowadzenia ewidencji płatników czy monitorowania opłat.
Na koniec 2012 r. w administracji samorządowej pracowało ponad 252 tys. osób. To za mało, aby poradzić sobie z nowymi obowiązkami związanymi z realizacją ustawy śmieciowej. W gminach trwa masowy nabór – urzędy potrzebują ludzi do weryfikacji deklaracji śmieciowych, prowadzenia ewidencji płatników czy monitorowania opłat. Katowice utworzyły osobną 19-osobową komórkę. – Już obsadziliśmy 15 etatów. Częściowo pracownikami przesuniętymi z innych komórek, częściowo nowymi osobami – mówi Dariusz Czapla z katowickiego urzędu miasta. Miesięczny koszt j 19-osobowej ekipy to ok. 50 tys. brutto.
W Kielcach te zadania wykonuje 10 etatowych pracowników i 3 stażystów – ok. 30 tys. zł miesięcznie. Łódź stworzyła 12 nowych etatów (300 tys. zł brutto rocznie), a Lublin ma 2 referaty, w których już pracuje 14 osób (ok. 450 tys. zł rocznie). Na tym tle Gdańsk, który zatrudnił tylko 4 osoby i na ich pensje przeznaczył 144 tys. zł rocznie, jest ascetą.
Wynagrodzenia to nie wszystko. Rzecznik prezydenta Kielc Anna Ciulęba wspomina o kosztach związanych z zakupem sprzętu komputerowego (55 tys. zł) i oprogramowania (145 tys. zł).
Tylko nieliczne miasta nie zwiększyły zatrudnienia. – Zadania związane z gospodarką odpadami realizowane są w ramach posiadanych etatów. – zapewnia Monika Żukowska ze stołecznego ratusza. Koszty nie urosną.
Mniejsze gminy zatrudniają nie więcej jak kilka osób. – U nas jest dodatkowo jedna osoba. Kolejnej, już wcześniej zatrudnionej na innym stanowisku, dołożyliśmy obowiązków – mówi burmistrz Radziejowa Sławomir Bykowski.
Niektóre samorządy decydują się wspólnie zarządzać systemem. Piła i 14 okolicznych gmin powołały Związek Międzygminny „Pilski Region Gospodarki Odpadami Komunalnymi” (PRGOK). Przewidziano 17,5 etatu, z czego obsadzonych jest 15,5. – Do końca roku na ich wynagrodzenia wydamy ok. 960 tys. zł – mówi Zygmunt Jasiecki z zarządu PRGOK. To oszczędność dla samorządów. – Obejmujemy 200 tys. mieszkańców. Niektóre gminy mające po 5 tys. mieszkańców zatrudniają 2–3 osoby do obsługi systemu zagospodarowania śmieci. Idąc tym tokiem myślenia, musielibyśmy zatrudnić nie 17, a ponad 40 osób – mówi Jasiecki.
Zatrudnienie w samorządach jeszcze się zwiększy, gdy trzeba będzie wyegzekwować od mieszkańców opłaty. W przypadku części z nich konieczne będzie wszczęcie procedur windykacyjnych. Pomóc w tym mają... nowe etaty. – Biorąc pod uwagę prognozy ściągalności należności, może zajść konieczność wzmocnienia służb windykacyjnych o 2–3 stanowiska – przyznaje Zygmunt Jasiecki z PRGOK.
– Nie da się ukryć, że czeka nas gehenna związana z egzekucją opłat – przewiduje burmistrz Brześcia Kujawskiego Wojciech Zawidzki.
Kwestia komórek ds. windykacji opłat śmieciowych pozostaje otwarta również w większych miastach. – Na dziś do realizacji zadań związanych z egzekucją należności nie zatrudniono nowych osób. A czas pokaże, czy i ile etatów trzeba będzie utworzyć w tym celu – mówi Aleksandra Iżycka, rzecznik prasowy prezydenta Torunia.