W ciągu trzech ostatnich lat przybyło 270 tys. zatrudnionych na czas nieokreślony. Liczba gorszych, terminowych umów spada. Dane GUS zaprzeczają twierdzeniom, że w Polsce kontrakty czasowe zdominowały rynek pracy. Partnerzy społeczni chcą zmian, by ułatwić zatrudnianie na stałe.
Wbrew obiegowej opinii o coraz mniej stabilnym zatrudnieniu i rosnącej liczbie czasowych umów o pracę polskie firmy nie obawiają się zatrudniać na bezterminowy kontrakt.
Nie przeszkadza im w tym ani kryzys gospodarczy, ani podwyżka kosztów pracy (składki rentowej), ani nawet przywileje i lepsze gwarancje zatrudnienia, jakie zyskują podwładni. Z danych GUS wynika, że w ciągu trzech ostatnich lat liczba umów na czas nieokreślony wzrosła o ponad 270 tys. (w IV kw. 2012 r. było ich w sumie 8,94 mln), a tych terminowych spadła o ponad 80 tys. (w sumie w IV kw. 2012 r. – 3,25 mln).
– Wzrost liczby umów stałych świadczy o stabilnej gospodarce i rozwoju – zauważa Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”.
Zdaniem Aleksandra Łaszka, ekonomisty Forum Obywatelskiego Rozwoju, dane te stanowią kolejne potwierdzenie, że kryzys w ciągu ostatnich lat właściwie nas nie dotknął. – Osłabienie gospodarcze obserwujemy bowiem dopiero pod koniec 2012 r. – zaznacza.
W opinii większości specjalistów jedną z przyczyn wzrostu liczby umów bezterminowych jest obowiązek ich stosowania, gdy pracodawca chce zawrzeć trzeci kontrakt z tą samą osobą po dwóch umowach terminowych. Duże znaczenie ma także to, że firmy wykorzystują stałe etaty jako element gratyfikacji najlepszych pracowników.
– Firmy coraz częściej oferują takie umowy, gdy chcą zatrzymać u siebie pracowników wartościowych, wysoko wykwalifikowanych, szczególnie w określonych branżach, jak np. komunikacja – mówi Grażyna Spytek-Bandurska z PKPP Lewiatan.
Tezę tę potwierdzają dane dotyczące gałęzi gospodarki, w których zatrudnia się najchętniej i najwięcej. Pod koniec 2012 r. największy wzrost zatrudnienia odnotowano w informacji i komunikacji oraz działalności profesjonalnej, naukowej i technicznej.
Z kolei równoczesny spadek liczby umów zawieranych na czas określony eksperci wiążą ze wzrostem bezrobocia. Liczba osób bez pracy w ciągu ostatnich lat poszła bowiem w górę o 160 tys.
– W okresie trudności gospodarczych przedsiębiorstwa zwalniały najpierw osoby zatrudnione na umowy terminowe, które zasiliły statystyki urzędów pracy – mówi Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.

Stałe umowy mają zatrzymać w firmie wartościowych pracowników

W ostatnich trzech latach wzrosła liczba kontraktów bezterminowych, a spadła liczba umów zawartych na czas określony. Co ciekawe, wzrost tych pierwszych nastąpił w okresie obowiązywania poprzedniej ustawy antykryzysowej (z 1 lipca 2009 r. o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i pracodawców, Dz.U. nr 125, poz. 1035 z późn. zm.). Przez ponad 2 lata (do końca 2011 r.) umożliwiała ona przedsiębiorcom wielokrotne zatrudnianie osób na czas określony, bez obowiązku automatycznego przekształcenia trzeciej z kolei umowy w kontrakt bezterminowy, co jest regułą na podstawie kodeksu pracy (za to maksymalnie przez 24 miesiące). Mimo regulacji tak sprzyjającej wielokrotnemu zawieraniu umów na czas określony nie miała ona znaczącego wpływu na ich liczbę.
Zdaniem ekspertów ustawa ta mogła jednak wpłynąć na spadek liczby umów zawieranych na czas określony.
– Umowy zawarte na czas określony na podstawie ustawy antykryzysowej miały zakończyć się do końca 2011 r. Z wielu firm docierały do mnie informacje, że pracownikom nie przedłużano ich na kolejny okres – zauważa Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.

Istniejące problemy

Partnerzy społeczni zgodnie zauważają korzyści płynące z zawierania umów na czas nieokreślony. Zdaniem związkowców mimo że umowy terminowe stanowią u nas tylko 26 proc. ogółu umów, to i tak jesteśmy pod tym względem europejskim liderem.
– W Polsce ciągle traktuje się je jako zwykłą formę zatrudnienia. Do tej pory nie wdrożyliśmy w pełni dyrektywy Rady 99/70/WE z 28 czerwca 1999 r. dotyczącej Porozumienia ramowego w sprawie pracy na czas określony (Dz.Urz. UE L 175 z 10 lipca 1999 r.), która nakazuje przechodzenie od zatrudnienia terminowego do umów na czas nieokreślony – twierdzi Bogdan Grzybowski z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Pracodawcy są jednak zdania, że w celu upowszechnienia tej formy zatrudnienia należałoby złagodzić wymagania jej dotyczące.
– Istotną barierą jest m.in. zbyt długi okres wypowiedzenia, dlatego proponujemy wydłużenie tych dotyczących umów na czas określony i skrócenie ich w odniesieniu do kontraktów bezterminowych – mówi Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert PKPP Lewiatan.
Problemem dla pracodawców jest także obowiązek konsultowania zamiaru wypowiedzenia umów stałych.
– Według jednej z ostatnich uchwał Sądu Najwyższego pracodawca powinien zapytać każdy działający u niego związek, czy reprezentuje danego pracownika, przed dokonaniem mu wypowiedzenia. Pytanie jednak, co ma zrobić, gdy tak jak w Poczcie Polskiej działa u niego kilkadziesiąt organizacji związkowych? – ocenia Witold Polkowski.

Nowe pomysły

Związki zawodowe proponują, by długość trwania umów terminowych ograniczyć ustawowo poprzez zmiany w kodeksie pracy.
– Chcemy, by łączny czas trwania umów na czas określony w jednej firmie nie mógł przekraczać 24 miesięcy, bo to w zupełności zaspokaja potrzeby pracodawców – wyjaśnia Paweł Śmigielski, prawnik OPZZ.
Jego zdaniem dłuższy okres, do 36 miesięcy, można by wprowadzić w układach zbiorowych lub regulaminach pracy.
Związkowcy proponują też wydłużenie czasu trwania umów zawartych na okres próbny z obecnych trzech miesięcy do maksymalnie sześciu, bo obowiązujący okres jest zbyt krótki, by móc sprawdzić przydatność pracownika do pracy. Obecnie pomysły te są konsultowane z przedstawicielami pracodawców. OPZZ ma nadzieję, że będą one rozważone w trakcie obrad komisji trójstronnej jeszcze przed wakacjami.