System kontroli zwolnień lekarskich należy uszczelnić. ZUS powinien monitorować krótsze niż 7-dniowe nieobecności z powodu choroby.
Już nie tylko kryzys gnębi firmy budowlane. Coraz więcej z nich ma problem z chorującymi pracownikami. Osoby powracające do kraju po kilku miesiącach pracy na przykład w Belgii czy Niemczech zamiast stawić się następnego dnia na polskiej budowie, przynoszą zwolnienie lekarskie.
Niezdolność do pracy z powodu choroby / DGP
Dziwne, że na zdrowiu podupadają ci, którzy w czasie pracy za granicą nie mieli ani jednego dnia przerwy. Pracodawcy są oburzeni taką praktyką, bo ze swojej kieszeni muszą płacić wysokie chorobowe.
Podstawą jego ustalania są bowiem zarobki uzyskiwane w innym państwie, średnio cztery razy wyższe od tych wypłacanych w Polsce.
Dlatego Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” domaga się obniżenia wysokości zasiłku chorobowego z 80 proc. do 60 proc. podstawy wymiaru.

Niebezpieczny trend

Pracownicy budów eksportowych traktują czasową niezdolność z powodu choroby jako sposób na odpoczynek po ciężkiej pracy, jaką wykonywali, przebywając za granicą. Tyle że na koszt firmy.
– Ostatnio z 60 pracowników zatrudnionych na budowie w Belgii po powrocie na chorobowe uciekło aż 50 osób. Jak ja mam planować pracę w firmie, skoro zamiast osoby gotowej do jej podjęcia otrzymuję zaświadczenie lekarskie – denerwuje się Bogdan Kwiatkowski, prezes firmy budowalnej z Częstochowy.
Podobna sytuacja jest także w innych zakładach w tej branży. Potwierdza to Dariusz Jadczyk, przewodniczący zarządu Regionalnej Organizacji Pracodawców w Częstochowie.
– Szef budowy do ostatniej chwili nie wie, czy wracający do kraju faktycznie będą chcieli pracować. Co gorsza, firma musi się liczyć z dużymi wydatkami na chorobowe – dodaje.
Takie same problemy mają także firmy z innych regionów kraju – m.in. z Małopolski.
– Delegowani do pracy do krajów Unii Europejskiej mają bardzo wysokie podstawy, od których są później odprowadzane składki na obowiązkowe ubezpieczenie chorobowe. Zdarza się więc, że przedsiębiorca musi takiej osobie wypłacić zasiłki wynoszące 8 tys. zł czy nawet 10 tys. zł. W efekcie tego leczący się pracownik otrzymuje więcej, niż gdyby podjął pracę na budowie w Polsce – wyjaśnia poseł PiS Andrzej Adamczyk, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji infrastruktury.

Trudna kontrola

Jednak część prezesów przedsiębiorstw budowalnych nie chce się oficjalnie wypowiadać o takich przypadkach. W ich ocenie to patologia, którą nie warto się chwalić.
– Nie będę mówił, że pracownicy mnie oszukują i po powrocie do kraju uciekają na lewe zwolnienia. To obniża naszą wiarygodność jako wykonawców. Może bowiem spowodować, że zamawiający usługi podwyższy nam wysokość kar umownych za niewykonanie zlecenia w terminie. A już wystarczająco dużo straciliśmy, płacąc wysokie zasiłki – wyjaśnia anonimowo jeden z szefów firmy budowlanej.
Potwierdza to Zbigniew Bachman, ekspert rynku budowlanego, prezes zarządu Fundacji Wszechnicy Budowlanej.
– Skala problemu jest duża. Firmy próbują we własnym zakresie jej przeciwdziałać, kontrolując pracowników. Ale to niewiele pomaga, podwładny ma bowiem siedem dni na dostarczenie dokumentu od lekarza. Wystarczy kilka krótkich zwolnień po tygodniu każde, aby firma przez 33 dni musiała płacić chorobowe z własnych środków – argumentuje.



Zamiast kuroniówki

Eksperci nie mają wątpliwości, że powodem rosnącej liczby tzw. pracowników eksportowych uciekających na zwolnienia jest wysokość zasiłku. Nie jest to jednak jedyna przyczyna.
– Takie osoby, wracając do kraju, przeważnie muszą się liczyć z tym, że pracodawca zmieni im warunki płacowe. Zimą, kiedy nie ma pracy, ich wynagrodzenie najczęściej jest obniżane do wysokości płacy minimalnej. W takiej sytuacji wybierają zwolnienia lekarskie – wylicza Zbigniew Bachman.
Związkowcy próbują część odpowiedzialności za zachowanie pracowników przerzucić na przedsiębiorców, którzy za pieniądze ubezpieczonych fundują przestojowe swoim murarzom czy zbrojarzom.
– Mamy sygnały, że właściciele małych firm w czasie rozmów w cztery oczy zapowiadają konieczność redukcji zatrudnienia. I tak zupełnie przez przypadek informują, że najlepszym sposobem przeczekania zimy do czasu rozpoczęcia kolejnej inwestycji będzie pięciomiesięczne zwolnienie lekarskie. Takie już płacone przez ZUS. Oczywiście pracodawca nie naśle na taką osoby żadnej kontroli – zauważa Zbigniew Janowski, przewodniczący zarządu krajowego Związku Zawodowego Budowlani.
Działacze podkreślają, że takie patologiczne sytuacje wywołują tylko niezadowolenie reszty uczciwie pracujących i nienadużywających zwolnień lekarskich.
– Nikt nie jest piętnowany, że korzystając z lewego zwolnienia, wyjeżdża na urlop. Ucieczka na wysoko płatne chorobowe jest także traktowana jak alternatywa dla kuroniówki. W efekcie koszty idą w miliony – wylicza Zbigniew Janowski.

Niższy zasiłek

Pracodawcy nie chcą jednak czekać na zmianę społecznego nastawienia. Ich zdaniem nie można dalej tolerować sytuacji, kiedy osoba przebywająca na zwolnieniu lekarskim otrzymuje więcej pieniędzy niż pracujący na takim samym stanowisku.
– Proponujemy obniżenie wysokości zasiłku chorobowego z 80 proc. do 60 proc. Takie rozwiązanie spowoduje, że ze zwolnień będą korzystać wyłącznie osoby faktycznie chore, które muszą zostać w domu, aby się leczyć – twierdzi Jeremi Mordasewicz, ekspert ubezpieczeniowy, Polskiej Konfederacja Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”, członek Rady Nadzorczej ZUS.
Zdaniem przedsiębiorców takie rozwiązanie będzie także korzystne dla osób, które nie podupadają na zdrowiu.
– W przypadku obniżenia o 20 proc. wysokości zasiłku chorobowego, o tyle samo powinna być zmniejszona składka na ubezpieczenie chorobowe. W efekcie co miesiąc na kontach pracowników zostawałoby więcej pieniędzy nawet o 20–30 zł – przekonuje Jeremi Mordasewicz.
Taka obniżka znacząco wpłynęłaby także na ograniczenie kosztów funkcjonowania firm. Na pomysł pracodawców nie godzą się jednak związkowcy z komisji trójstronnej. Nie podoba się on także posłowi Andrzejowi Adamczykowi.
– W Polsce osób, które po powrocie do kraju uciekają na zwolnienia lekarskie, może być nawet kilka tysięcy w skali roku. Nie można jednak z tego powodu obniżać wysokości zasiłku chorobowego kilku milionom pracujących. Należy raczej uszczelnić system kontroli, dając ZUS możliwość sprawdzenia zwolnień krótkoterminowych – mówi poseł.