Trzeba śledzić branżę i reagować na trendy. Warto zainwestować w kurs czy kolejne studia, by potem zarobić setki tysięcy. Dzisiaj profesję trzeba zmieniać i kilka razy – przekonuje Małgorzata Jasińska.
Co mają zrobić ludzie, którzy właśnie stracili pracę? Rynek się kurczy i nowej posady szybko nie dostaną.
Chwilowe zawirowania w branży można przeczekać, np. decydując się na elastyczne formy zatrudnienia . A jeśli branża ewidentnie się kurczy, a popyt na naszą pracę, jest coraz mniejszy, warto pomyśleć o poszerzeniu kompetencji, a nawet o przekwalifikowaniu. Dotyczy to np. nauczycieli. Ze względu na niż demograficzny mają coraz większe problemy ze znalezieniem etatu. Albo z dziennikarzami publikującymi w tradycyjnych mediach, dla których będzie coraz mniej pracy.
Te rzesze dziennikarzy czy pedagogów mają teraz iść na informatykę, żeby mieć za co żyć?
Trzeba śledzić informacje oraz prognozy biznesowe, a następnie starać się rozwijać kompetencje w kierunku zbliżonym do wymogów rynku pracy. Nauczyciel, znając prognozy demograficzne może wybrać specjalizację związaną z edukacją i rozwojem kompetencji osób w wieku 50+. Humanistów bardzo cenią centra usług.
Ale żeby tam pracować, trzeba znać biegle angielski i najlepiej jeszcze ze dwa języki.
Język angielski często jest traktowany jako język operacyjny i wystarczy jego komunikatywna znajomość. W centrach usług pracuje wielu obcokrajowców – Hiszpanów, Włochów, Niemców czy Francuzów – i angielski umożliwia komunikację w miejscu pracy. Ale obsługując rynki zagraniczne, musimy biegle znać język ojczysty klienta. Prowadząc analizy czy kampanie marketingową dla klienta ze Szwecji, mamy przewagę konkurencyjną, jeśli potrafimy się z nim porozumieć w języku szwedzkim.
A co ma zrobić inżynier budowlany?
Niszą dla fachowców z branży budowlanej, może się okazać rozwijająca się branża energooszczędnego budownictwa i alternatywnych źródeł energii. Nawet 300 tys. miejsc pracy może powstać w Polsce do 2020 roku, jeżeli wejdzie obowiązek instalacji alternatywnych źródeł i gdy rząd postawi na budowę domów pasywnych. W samej branży budowlanej powinno powstać 23 do 75 tys. nowych miejsc pracy. Pozostałe będą w produkcji, transporcie, usługach, konsultingu czy finansach. Tylko w sektorze energetyki wiatrowej w ciągu 8 lat liczba etatów zwiększy się z 2 do 60 tys. Podobny wzrost spodziewany jest w firmach produkujących, montujących i serwisujących kolektory słoneczne. Będzie też rosło zapotrzebowanie na audytorów sprawdzających, ile energii zużywa budynek.
Gdzie zdobyć kwalifikacje do wykonywania tych zawodów i ile trzeba na to wydać?
Szkoleniem już zajmują się niektóre politechniki, różne firmy organizują specjalistyczne kursy. Niestety nie są one tanie: za 10–12-tygodniowy kurs trzeba zapłacić ok. 5 tys. zł i dodatkowo wyłożyć ok. 1,3 tys. zł za egzamin państwowy. To się jednak szybko zwraca, bo za przeprowadzenie audytu certyfikowany specjalista dostaje od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Cena zależy m.in. od kubatury budynku. Na pewno wzrośnie też zapotrzebowanie na specjalistów wystawiających świadectwa energetyczne, bo bez takiego dokumentu nie będzie można ani sprzedać, ani wynająć mieszkania. Dodatkowo firmy z branży OZE chętnie zatrudnią fachowców z tradycyjnego budownictwa, np. przy projektach budowy farm wiatrowych.
Globalizacja oraz centralizacja procesów stwarza wiele ciekawych możliwości zatrudnienia oraz rozwoju dla tych, którzy rozważnie podejdą do kwestii planowania kariery.