Z możliwości przyznawania pieniędzy ekstra swoim pracownikom skrzętnie korzysta nie tylko rząd, ale i władze lokalne. – Są takie miejsca, gdzie trzeba się napracować, by ich nie dostać – ironizują eksperci.
Ile zarabiają samorządowcy? / Dziennik Gazeta Prawna
Pracownikom samorządowym, którzy pochodzą z powołania (zastępca wójta, burmistrza, prezydenta miasta, skarbnik gminy, skarbnik powiatu, skarbnik województwa) lub z którymi podpisano umowę o pracę, można przyznać nagrodę za „szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej”. Tak mówi art. 36 ust. 6 ustawy o pracownikach samorządowych (Dz.U. z 2008 r. nr 223, poz. 1458).
Postanowiliśmy sprawdzić, jak z tych przepisów korzystają zarówno urzędy miast, jak i urzędy marszałkowskie. Okazuje się, że liczba pracowników wzorowo wywiązujących się ze swoich obowiązków jest zadziwiająco duża.
I tak np. w urzędzie miasta Krakowa, zatrudniającym ok. 2,7 tys. osób, w ubiegłym roku na nagrody przeznaczono 16,7 mln zł – o 4,8 mln zł więcej niż w 2016 r. Regulamin urzędu stanowi, że pracownikom może być przyznana nagroda uznaniowa raz na kwartał. W IV kw. 2017 r. na nagrody kwartalne załapało się aż 2,5 tys. osób (średnio po 2,2 tys. zł).
W Gdańsku nagrody otrzymało 1102 pracowników samorządowych. – Średnia nagroda to 3143 zł netto. Przybliżony koszt nagród przyznanych w 2017 r. wynosi 3 464 370 zł netto – informuje Joanna Kubik z biura prasowego urzędu miasta. Czterech wiceprezydentów na rękę otrzymało od 23 578 zł do 29 953 zł.
W Toruniu w 2017 r. nagrody otrzymało 474 pracowników (średnia kwota – 5938,44 zł brutto), a w Zielonej Górze na finansowy bonus mogły liczyć aż 624 osoby (średnio 1305 zł na etat). Z kolei urząd miasta w Szczecinie wypłacił nagrody 1096 osobom. Najniższa wynosiła 500 zł, a najwyższa – 10 tys. zł brutto (dla wiceprezydentów i skarbnika miasta).
Uznaniowo, ale nie dowolnie
Podobnie sytuacja wygląda w urzędach marszałkowskich. Na przykład władze woj. warmińsko-mazurskiego postanowiły w zeszłym roku docenić 977 osób (kwotą średnio ponad 3 tys. zł). Sam skarbnik województwa dzięki przyznanym nagrodom poprawił stan swojego portfela o 18 tys. zł.
Jeszcze więcej, bo aż 1083 osoby, zostało docenionych w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podkarpackiego. W sumie na nagrody wydano prawie 4 mln zł brutto, a jednemu pracownikowi średnio przypadło trochę ponad 3,6 tys. zł.
Są też urzędy, które żadnych nagród nie przyznają. – Od 1 stycznia 2014 r. w Urzędzie m.st. Warszawy obowiązuje nowy regulamin wynagradzania, który nie przewiduje przyznawania nagród pracownikom. Dotyczy to również zastępców prezydenta oraz skarbnika – informuje rzeczniczka urzędu miasta Agnieszka Kłąb.
Władze Rzeszowa podkreślają, że do kwestii nagród podchodzą w sposób elastyczny. – Nagrody przyznawane są w zależności od kondycji finansowej urzędu i co roku są różnicowane – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy prezydenta miasta. W efekcie tamtejszy magistrat na wypłaty nagród dla swoich pracowników w 2017 r. przeznaczył nieco ponad 547 tys. zł – o prawie 450 tys. zł mniej niż rok wcześniej.
W rozmowie z DGP urzędnicy z Krakowa przyznają, że nagrody mają charakter uznaniowy, co jednak nie oznacza, że nie wiadomo, za co są przyznawane. – Uznaniowość rozumieć należy tak, że nagrody nie mają charakteru roszczeniowego, a ich przyznanie nie jest wynikiem przyjętego algorytmu. Są przyznawane w zależności od tego, w jaki sposób pracownik wywiązuje się ze swoich obowiązków, a oceny tej dokonują kierujący komórkami organizacyjnymi i bezpośredni przełożeni – wyjaśnia Barbara Skrabacz-Matusik, wicedyrektor wydziału organizacji i nadzoru w krakowskim magistracie.
Lepiej podwyższyć pensje
Ewa Sadowska z urzędu miasta w Gorzowie Wielkopolskim podkreśla, że bonusy są prawnie dozwolonym narzędziem wynagradzania urzędników samorządowych. – Oczywiście interpretacja zapisu „za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej” może być różna. Jednak zawsze wiąże się z nagrodzeniem pracownika, który wyróżnia się pozytywnie na tle pozostałych pracowników – mówi. Jej zdaniem kontrowersje dotyczące nagród dla urzędników z zasady dotyczą nie samego faktu przyznania, ale ich wysokości. – Jeżeli nagrody przyznane są zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, to trudno uznać je za kontrowersyjne – ocenia nasza rozmówczyni.
Marek Wójcik, były wiceminister administracji i cyfryzacji, a obecnie ekspert ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich, podkreśla dwa aspekty. Po pierwsze, w samorządach nie jest tak, że na nagrody załapują się tylko najważniejsi urzędnicy. Po drugie, choć nagrodzonych jest wielu, to i tak nie są to wszyscy pracownicy z automatu. – To oznacza, że kierownicy jednostek skorzystali z jakiejś formy zróżnicowania podwładnych i motywowania ich do lepszej pracy. Podobny mechanizm kształtowania płac i wynagrodzeń funkcjonuje w administracji rządowej – zwraca uwagę Marek Wójcik.
Co sądzą eksperci? Doktor Aleksander Nelicki, specjalista w dziedzinie finansów komunalnych, jest zdania, że w polskiej sferze publicznej nagrody często są traktowane jako rutynowe uzupełnienie wynagrodzeń. – Dalej wymaga to uznaniowej decyzji przełożonych, ale mimo to są dość powszechne, a w wielu miejscach wytworzyła się tradycja, że nagrody dostają niemal wszyscy urzędnicy. Żartobliwie rzecz ujmując, bywają takie miejsca, że trzeba się wręcz napracować, by nagrody nie dostać – komentuje dr Nelicki.
Jego zdaniem zdrowsza byłaby sytuacja, gdyby pensje były nieco wyższe, a nagrody bardziej incydentalne. – Bo to jest po prostu reakcja administracji na niskie i zamrożone pensje urzędników – wskazuje.