Pracownicy Poczty Polskiej dostali 100–120 zł podwyżki. I będą protestować, bo to o wiele za mało.
Każdy pracownik Poczty Polskiej, którego płaca zasadnicza nie przekracza 3 tys. zł (wszystkie kwoty brutto), dostanie 120 zł podwyżki. Ten warunek spełnia ok. 80 proc. pocztowców, przy czym wielu z nich nie ma nawet 2,3 tys. miesięcznie. Oprócz tego 100 zł otrzymają pracownicy eksploatacji – czyli listonosze, obsługa klienta, pracownicy sortowni, kierowcy, pracownicy ochrony – którzy zarabiają dziś ponad 3 tys., ale nie więcej niż 3,5 tys. zł.
Podwyżka to efekt porozumienia z oboma reprezentatywnymi związkami: Związkiem Zawodowym Pracowników Poczty i Organizacją Międzyzakładową NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej. Zawarto je teraz, ale wyższe wypłaty obowiązują od października, więc pocztowcy przed świętami dostaną wyrównania. Średnie wynagrodzenie pracowników eksploatacji wzrosło teraz do 3625 zł, z czego 2689 zł to płaca zasadnicza, 597 zł – premie, a 339 zł – dodatek stażowy. Prezes Poczty Polskiej Przemysław Sypniewski zapewnia, że jeśli firma zgodnie ze swoją strategią będzie poprawiać wynik finansowy, przełoży się to na dalszy wzrost wynagrodzeń.
– Przyjęliśmy te warunki, bo podwyżka obejmuje ponad 80 proc. załogi. Zdajemy sobie jednak sprawę, że zarobki nadal odbiegają od oczekiwań pracowników – mówi Sławomir Redmer, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty.
Dlatego pocztowcy wyjdą na ulice. Dziś w Częstochowie, Kole, Opolu, we Wrocławiu i w Zielonej Górze, a jutro w Warszawie. Demonstracje odbędą się pod hasłem „Mikołajkowa rózga dla zarządu” i nie organizuje ich żaden z ponad 80 związków zawodowych działających w Poczcie Polskiej. Pocztowcy skrzyknęli się na Facebooku, gdzie działa profil „Listonosze Polska”, na którym przedstawiono postulaty: podwyżka płacy zasadniczej o 1 tys. zł, do co najmniej 3,2 tys. i premia świąteczna. Podwyżkę o 100–120 zł nazwano „ochłapem na zatkanie ust załodze”, argumentując, że „w styczniu płaca minimalna w Polsce znów wzrośnie o kolejne 100 zł brutto”, więc taka zmiana na poczcie nie przyciągnie nowych pracowników. I nie zatrzyma tych, którzy chcą odejść.
W tym roku demonstracje pocztowców odbyły się już w styczniu, marcu (w 24 miastach) i w kwietniu (w Warszawie). „Zarząd zaczyna się bać protestów i postanowił dać podwyżkę, żeby je stłumić” – uważają „Listonosze Polska”.
– Obecne podwyżki nie wynikają z zapowiedzianych na grudzień protestów. Rozmowy między zarządem a związkami zawodowymi o wzroście wynagrodzeń toczyły się od kilkunastu miesięcy – odpowiada Justyna Siwek, rzecznik prasowy Poczty Polskiej. Poprzednią podwyżkę wprowadzono w czerwcu: każdy pracownik dostał 150 zł. W październiku strony wróciły do negocjacji.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy płace zasadnicze najmniej zarabiających pocztowców wzrosły o 520 zł. To nadal jednak nie są konkurencyjne zarobki, dlatego listonoszy wciąż brakuje. Poczta Polska zatrudnia ich obecnie ok. 23 tys., paczki doręcza też 3,5 tys. kurierów. Ponieważ w okresie przedświątecznym liczba przesyłek wzrasta o prawie jedną trzecią, operator na umowy sezonowe przyjmuje w tym czasie około tysiąca dodatkowych osób. W ostatni poniedziałek listopada, kiedy sklepy internetowe zaczęły wysyłać towary zamówione w czarny piątek, Poczta Polska pobiła dzienny rekord przesyłek – nadano ich niemal 0,5 mln, czyli 15 proc. więcej niż w analogicznym dniu ubiegłego roku. Rynek KEP – kurier, ekspres, paczka – rośnie w Polsce w tempie 12 proc. rocznie. W ub.r. operator narodowy dostarczył ponad 65 mln paczek – w ciągu pięciu lat ta liczba wzrośnie do 110 mln.