Niemiecki rząd zabiega o powrót dzieci niemieckich islamistek przetrzymywanych w irackich więzieniach po upadku Państwa Islamskiego - podał w czwartek niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Służby ostrzegają, że mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa.

Jak pisze "SZ", urzędnicy Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) przebywali w sierpniu w Iraku, gdzie przesłuchali cztery kobiety pochodzące z Niemiec, które przyłączyły się do Państwa Islamskiego (IS), a po upadku Mosulu zostały aresztowane przez iracką armię.

Podczas przesłuchania 21-letniej Nadji K. z Badenii-Wirtembergii funkcjonariusze stwierdzili, że młoda kobieta ma niespełna roczne dziecko.

Z informacji MSZ wynika, że w Iraku znajduje się wiele dzieci, które urodziły się podczas istnienia kalifatu lub przyjechały do Iraku bądź Syrii z rodzicami - "za małe, by zrozumieć co się z nimi dzieje i niezdolne do tego, by się temu sprzeciwić". Według "SZ" jedna z kobiet przebywająca w więzieniu w miejscowości Irbil jest w ciąży.

Dokładna liczba dzieci mających prawo do niemieckiego obywatelstwa nie jest znana. Wiadomo jednak, że dwie trzecie z 940 islamistów, którzy wyjechali z Niemiec na tereny opanowane przez IS, posiadało niemieckie obywatelstwo. Ich dzieci mają prawo do niemieckiego paszportu.

"SZ" przypomina, że płodzenie i rodzenie dzieci było uważane w kalifacie za obowiązek. Środki antykoncepcyjne były zwalczane jako choroba przeniesiona do świata muzułmańskiego przez wrogów islamu. Dzieci rodzone ze związków bojowników IS z Europejkami, które wyjechały walczyć do Iraku i Syrii, były od początku indoktrynowane i przyzwyczajane do okrucieństw, jak w czasach III Rzeszy - czytamy w "SZ". Autorzy wspominają o czteroletnim chłopcu z Wielkiej Brytanii, który naciskając na guzik, doprowadził do eksplozji samochodu z trzema więźniami.

Niemiecki rząd z jednej strony czuje się zobowiązany do opieki nad dziećmi, z drugiej chce chronić obywateli przez fanatykami powracającymi z terenów dawnego kalifatu. Szef Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maassen ostrzega, że szczególnie starsze dzieci mogą być mocno zradykalizowane i stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa. "Istnieje niebezpieczeństwo, że powstanie nowe pokolenie dżihadystów" - powiedział.

W krajach europejskich przeważa pogląd, że dzieci powinny zostać sprowadzone do krajów pochodzenia rodziców. Natomiast matki, które świadomie stanęły po stronie IS, powinny zostać osądzone w Iraku.

Niemiecki MSZ wystąpił już do władz irackich z prośbą o odesłanie dzieci. Na razie Bagdad nie wypowiedział się w tej sprawie.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)