Osoby, które posiadają samochody osobowe lub ciężarowe, a także inne pojazdy, będą mogły liczyć na dodatkowe pieniądze od armii pod warunkiem, że ich maszyny będą wykorzystane na cele obronne po ogłoszeniu mobilizacji i w czasie wojny. Takie zmiany przewiduje projekt nowelizacji ustawy z 21 listopada 1967 r. o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1430 ze zm.). Dokument jest w trakcie konsultacji społecznych.



MON stoi na stanowisku, że należy wprowadzić system zachęt dla właścicieli pojazdów, co do których zostały wydane decyzje dotyczące wykorzystania ich przez armię na wypadek zagrożenia. Zgodnie z prawem wojskowy komendant uzupełnień może zwrócić się do organu samorządowego z wnioskiem o wciągnięcie samochodu na listę ruchomości potrzebnych do realizacji zadań związanych z obroną państwa na wypadek mobilizacji i wojny. Odpowiednią decyzję administracyjną w tej sprawie podejmuje wójt, burmistrz lub prezydent miasta.
Ministerstwo jednak twierdzi, że przedsiębiorcy uchylają się od obowiązku świadczeń rzeczowych na rzecz wojska. Jego zdaniem rozwiązaniem problemu ma być wdrożenie systemów mających na celu pozyskanie najbardziej odpowiadających siłom zbrojnym rodzajów pojazdów i maszyn. Dlatego też w projekcie ustawy zaproponowano motywację finansową, która powinna zachęcić przedsiębiorców do ubiegania się o przeznaczenie ich pojazdów na cele świadczeń rzeczowych. Tego typu rozwiązania funkcjonują w wielu państwach NATO.
MON ma jednak ambicje, by stawiać właścicielom samochodów wyższe wymagania, niż robią to inne kraje sojuszu. Zgodnie z projektem pieniądze otrzymają ci, którzy będą utrzymywać sprzęt w pełnej sprawności technicznej oraz będą uczestniczyć w ćwiczeniach mających na celu sprawdzenie elementów przygotowań obronnych państwa. Można sobie więc wyobrazić sytuację, że właściciele samochodów terenowych lub ciężarowych będą musieli brać udział w ćwiczeniach na poligonie wspólnie z żołnierzami.
– Nikt nie będzie chciał zgłaszać swoich pojazdów armii, jeśli na rok otrzyma na przykład 200 zł, z czego połowę będzie musiał wydać na paliwo, aby dojechać na poligon – komentuje gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
– Nie jest też rozstrzygnięte, kto pokryje koszty związane z ewentualną awarią pojazdu w trakcie testowania sprzętu przez wojsko. W pierwszej kolejności należy próbować zbudować zaufanie u przedsiębiorców, a dopiero później mówić o ewentualnych rekompensatach – dodaje.
MON na razie nie ujawnia, na jakie kwoty mogłyby liczyć osoby, których sprzęt znalazłby się w ewidencji armii. Wiadomo tylko, że ma być to roczny ryczałt.
Szczegółowe zasady jego przyznawania, a także wysokość mają być określone w rozporządzeniu ministra obrony narodowej.
25 tys. podmiotów, w tym osób fizycznych i prawnych, jest objętych decyzją o przeznaczeniu środków ruchomych na potrzeby armii w czasie powszechnej mobilizacji lub wojny