Rekrutacja to nie tylko wyszukiwanie pracowników do konkretnych posad na tu i teraz. Może to być również zawodowa relacja, która zaprocentuje za jakiś czas. Jednak tylko wtedy, kiedy umiejętnie nią pokierujemy.

To częsty przypadek: łatwo zdobywamy uwagę kandydata, by równie łatwo zgubić ją na kolejnych etapach rekrutacji. Może to wynikać z faktu, że nie podchodzimy do tej relacji właściwie. Jak się zabrać za budowanie więzi z kandydatem do pracy? Oto kilka podpowiedzi, które sprawdzą się niezależnie od tego, czy mówimy o kandydatach aktywnych czy pasywnych.

Nie mówmy o zadaniach, inspirujmy

Najważniejsze to dobrze zacząć, szczególnie kiedy chodzi o kandydatów pasywnych. To w końcu osoby, które są gdzieś zatrudnione i nie szukają nowych wyzwań i możliwości. Jeśli jednak dostaną atrakcyjną ofertę w większości przypadków ją rozważą.

Najgorsze więc co możemy zrobić to wyszukać takiego kandydata, zadzwonić do niego i …zanudzić na śmierć. Czym? Odczytywaniem punkt po punkcie listy obowiązków i zadań, które łączą się z oferowanym stanowiskiem. Tak przeprowadzony pierwszy etap rekrutacji nie przyniesie oczekiwanego skutku. Nasz słuchacz pewnie od razu po odłożeniu słuchawki zapomni o naszej ofercie.

Pierwsza rozmowa to moment, w którym musimy zainspirować kandydata – podkreśla Joanna Żukowska, ekspert serwisu z ofertami pracy MonsterPolska.pl. Zarysować to, co może osiągnąć, jeśli zdecyduje się grać w naszej drużynie. Tłumaczymy więc np., że będzie mógł kształtować opinie czytelników albo obsługiwać najważniejszych graczy w branży. Mówimy nie o zadaniach, a o możliwych wynikach – dodaje.

Bądźmy szczerzy

Znaleźliśmy kandydata, umówiliśmy na rozmowę i... porażka. Rozmowa rekrutacyjna pokazuje, że to nie jest człowiek na to konkretne stanowisko. Najgorsze, co można w takiej sytuacji zrobić to zwodzić kandydata, mówiąc np. „zadzwonimy w poniedziałek” albo „rekrutacja trwa, odezwiemy się po rozmowach z kolejnymi kandydatami”. Przeciągająca się później cisza, tylko wzbudza frustracje.

A nigdy nie wiadomo, czy ta osoba nie będzie idealna na inne stanowisko w przyszłości. Oszukując ją i nie odzywając się, możemy zamknąć sobie tę drogę. Lepiej więc powiedzieć szczerze: „dziękuję, ale mamy kandydatów, którzy lepiej pasują do tej posady”. Kandydaci lubią wiedzieć, na czym stoją.

Rekrutacja nie może być skomplikowana

By otworzyć się na aktywnych kandydatów do pracy, warto uprościć proces aplikowania o pracę w naszej firmie. Mówimy tu o osobach prężnie szukających pracy, m.in. studentach i absolwentach, bezrobotnych, ale też pracujących, którzy szukają możliwości rozwoju lub chcą zmiany. Tacy kandydaci regularnie przeszukują ogłoszenia o pracę. By otworzyć się także na nich, musimy sprawić, by rekrutacja była przejrzysta. Jak?

Po pierwsze używamy, jak najkrótszego formularza aplikacyjnego, który da nam wgląd w przygotowanie zawodowe kandydata. Powinien być dostępny online a wypełnienie go nie może zajmować więcej niż 10 minut.

Po drugie grafik rozmów układamy tak, by potencjalni kandydaci mogli łatwo wcisnąć je pomiędzy obecne obowiązki służbowe.

Zostajemy w kontakcie

Zdarza się, że nasz kandydat nie może w tym momencie zdecydować się na zawodową zmianę, którą mu proponujemy. Ta rekrutacja nam się nie udała, ale to nie znaczy, że za pół roku albo rok, kandydat nie powie nam „tak”. Warto z takimi osobami pozostawać w kontakcie, nawet jeśli regularnie odrzucają naszą ofertę.

Wysyłamy życzenia świąteczne, podsyłamy linki do ciekawych, branżowych artykułów, pozostajemy w kręgu kontaktów. Kiedy już będą gotowi na zmianę, zwrócą się do nas.