Każdy urzędnik korzystający ze służbowej karty musi liczyć się z tym, że jego wydatki staną się jawne. Ich ukrywanie jest bowiem niezgodne z prawem – stwierdził Naczelny Sąd Administracyjny.

Co ciekawe, przepisy naruszył Sąd Najwyższy. Sprawa, na kanwie której zapadło przełomowe orzeczenie NSA, zaczęła się w 2014 r. Wówczas Fundacja ePaństwo zawnioskowała do SN o udostępnienie listy wszystkich wykorzystywanych kart płatniczych wraz z wyszczególnieniem, kto się nimi posługuje. Chciała też poznać wyciągi z zakupów. Sędziowie usiłowali sparaliżować postępowanie, domagając się od organizacji (działającej bez profesjonalnego pełnomocnika), by odnosiła się do każdego obszernego pisma wychodzącego z SN. Bronili się też, że przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej nie mają zastosowania do plastiku. Mylili się. NSA w 20-stronicowym uzasadnieniu punkt po punkcie obalił argumentację prof. Małgorzaty Gersdorf, I prezes SN. I stwierdził, że stanowisko Sądu Najwyższego „nie ma usprawiedliwionych podstaw”.

– Rozstrzygnięcie NSA wyraźnie wskazuje, że informacje o wydatkach ze służbowych kart stanowią informację publiczną, a nie prywatną – podkreśla Krzysztof Izdebski, dyrektor programowy Fundacji ePaństwo.

A to oznacza, że wszyscy zainteresowani tym, jak urzędnicy – od ministrów, przez burmistrzów, po specjalistę w gminie – wydają publiczne pieniądze, powinni bez trudu uzyskać dostęp do tych danych.

– I bardzo dobrze. Transparentność w wydatkowaniu środków publicznych powinna sprzyjać finansowaniu tego, co naprawdę jest istotne z punktu widzenia ogółu społeczeństwa, a nie danego urzędnika – komentuje radca prawny dr Mariusz Bidziński, wykładowca na Uniwersytecie SWPS. Jego zdaniem dzięki świadomości, że któregoś dnia ktoś przeanalizuje poczynione wydatki, urzędnicy będą korzystać ze służbowych kart oszczędniej.

Ekspert podkreśla jednak, że droga do uzyskania szczegółowych danych może być wyboista.

– Mimo że wyrok NSA jest szalenie istotny i powinien być drogowskazem dla wszystkich, obawiam się, że wielu urzędników będzie twierdziło, iż wiąże on jedynie w danej sprawie. Urząd ostatecznie nie uniknie udostępnienia informacji, ale będzie mógł o co najmniej kilka miesięcy wydłużyć cały proces – twierdzi dr Bidziński. Funkcjonariusze publiczni mogą bowiem liczyć na to, że nie każdemu będzie chciało się dochodzić swoich praw w sądzie.

Ale dla organizacji pozarządowych stanowisko NSA to wiatr w żagle: wnioski o udostępnienie wyciągów z urzędniczych kart najprawdopodobniej w najbliższych miesiącach trafią do każdej gminy w Polsce.

– Organizacje śledzące przejrzystość i gospodarność władz zyskują właśnie skuteczne narzędzie pilnowania dosłownie każdej wydanej złotówki – nie kryje radości Izdebski.

Sąd Najwyższy swojej przegranej nie komentuje. Wczoraj miało odbyć się spotkanie z udziałem I prezes SN, na którym miała zapaść decyzja, czy żądane informacje zostaną fundacji niezwłocznie udostępnione. Teoretycznie możliwy jest wariant, że SN nadal nie będzie chciał ich przekazać. Musiałby jednak wówczas wykazać np., że wyciągi z kart stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa (którym sąd nie jest) lub że SN podlega przymusowej restrukturyzacji (co jest prawnie niedopuszczalne).