Małe gminy alarmują, że państwo o jedną czwartą obcięło im pieniądze na obsługę ewidencji ludności i załatwianie spraw cywilnych. Tyle dofinansowania, ile wykonanych zadań – odpowiada rząd
Samorządy się skarżą, że administracja rządowa zleca im wciąż nowe obowiązki, nie zapewniając odpowiedniego finansowania. W tym roku pojawił się nowy punkt zapalny w ich relacjach z rządem.
Przy okazji wprowadzenia specjalnej aplikacji Źródło, służącej m.in. do wydawania nowych dowodów osobistych, minister finansów i wojewodowie postanowili zmienić zasady finansowania tych zadań zleconych gminom przez państwo.
Gminy zbulwersowane
Nowa kalkulacja powstała na podstawie liczby wydawanych przez daną jednostkę decyzji i czasu poświęconego na ich realizację. Skutki przeliczenia dotacji najdotkliwiej odczuły małe gminy. Tak wynika z analizy porównawczej kwot przyznanych samorządom na zadania związane z ewidencją ludności i załatwianie spraw przez urzędy cywilne w 2014 i 2015 r., której dokonał Związek Gmin Wiejskich RP (ZGWRP).
Okazało się, że co prawda ogólna kwota dotacji nie zmieniła się znacząco (gminy otrzymają od wojewodów w 2015 r. 288 mln zł, a w ubiegłym dostały 293 mln zł), jednak została ona podzielona tak, że najbardziej straciły gminy wiejskie. W ich przypadku średni spadek dofinansowania wynosi średnio aż 25 proc. Na podziale zyskały natomiast gminy miejskie i miasta na prawach powiatu. Na przykład w woj. kujawsko-pomorskim Grudziądz dostanie w tym roku 1,42 mln zł dotacji, a w ubiegłym roku otrzymał 552 tys. zł. W Bydgoszczy zaś dofinansowanie wzrosło z 1,85 do 3,69 mln zł. Na drugim biegunie są małe gminy: Skępe, gdzie nastąpił spadek dotacji z 96 do 39 tys. zł, oraz Książki, które w 2014 r. dostały od rządu 65,8 tys. zł, a w tym – 26,6 tys. zł. Jak podkreślają samorządowcy kwota ta nie wystarczy nawet na sfinansowanie jednego etatu dla urzędnika.
– Nie można jednakowej miary przykładać do dużych i małych urzędów. Nie powinno się ustalać tej samej wyceny dla decyzji, którą mała jednostka wykonuje raz na tydzień, oraz w mieście, gdzie się ich wydaje dziesięć dziennie – podkreśla Jacek Brygman, wójt gminy Cekcyn (woj. kujawsko-pomorskie).
Marek Olszewski, przewodniczący ZGWRP, podkreśla, że przy ustalaniu nowego podziału dotacji nie wzięto pod uwagę, że gotowość do wykonywania zadań także kosztuje.
– Stanowisko pracy musi istnieć, niezależnie od tego, czy interesantów będzie 10 czy 50 – zauważa Marek Olszewski.
Wątpliwości małych gmin wiążą się także z tym, że pomimo obowiązywania kryterium liczby i pracochłonności zadań zleconych ostateczne wielkości dotacji dla podobnych jst są rozbieżne pomiędzy poszczególnymi regionami kraju. W trzech województwach (dolnośląskim, lubuskim i pomorskim) wiejskie gminy nieco zyskały na nowym podziale dotacji, w 13 zaś straciły. Przy czym największy spadek dotacji nastąpił w trzech województwach: podlaskim, warmińsko-mazurskim i zachodniopomorskim (zmniejszyła się o 33 do 43 proc.).
Liczy się każda godzina
Marek Wójcik, wiceminister administracji, wskazuje jednak, że argumenty gmin nie są do końca trafne. Tłumaczy, że wysokość dotacji dla gmin została po prostu urealniona. Konstruując nowy system, rząd z góry założył, że dofinansowanie będzie się składać z dwóch części. Pierwsza to standardowa, która rzeczywiście stanowi 75 proc. środków niezbędnych do realizacji tych zadań, wyliczonej na podstawie przedsięwzięć wykonanych w 2013 r.
– Dodatkowo jednak zarezerwowaliśmy 150 mln zł na dofinansowanie tych samorządów, które wydają więcej decyzji niż w poprzednich latach. Jeśli mają np. dwukrotnie więcej spraw, dostaną dwa razy więcej pieniędzy. Dokonaliśmy bardzo precyzyjnej oceny, ile kosztuje godzina pracy urzędnika i jaki jest koszt wydania pojedynczej decyzji. Samorządy dostaną zapłatę za każdą z nich – zapewnia Marek Wójcik.
Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki, dodaje zaś, że dotąd środki na wykonywanie wszystkich zadań zleconych samorządom przez administrację rządową były przyznawane na podstawie liczby etatów, wyliczonej dla gmin, powiatów i województw samorządowych w latach 90. ubiegłego wieku, która wówczas była adekwatna do ich obowiązków.
– Od tego czasu sytuacja stale się zmieniała, jedne województwa rozwijały się, inne się wyludniały, a kwota dotacji była przeliczana na podstawie proporcji z tamtego okresu. To się musi zmienić – stwierdza Jacek Kozłowski.