Choć klęski żywiołowe występują incydentalnie, czasem raz na kilka lat, to niektóre urzędy wojewódzkie tworzą na stałe specjalne komórki do usuwania ich skutków. Zatrudniają do takich zadań nawet po kilkanaście osób. Inne rozwiązują ten problem, delegując w razie potrzeby przeszkolonych pracowników z innych działów.

Ostatnio Małopolski Urząd Wojewódzki rozpisał konkurs na kolejne stanowisko starszego inspektora do oddziału koordynacji usuwania skutków klęsk żywiołowych (termin składania dokumentów upływa w przyszły poniedziałek). Wraz z kierownikiem zatrudnionych jest tam już 10 osób. Co więcej, w realizacji zadań związanych z weryfikacją strat powstałych w infrastrukturze komunalnej dodatkowo zaangażowanych jest 5 pracowników z innych wydziałów.
– Mając na uwadze skalę zjawisk atmosferycznych, z jakimi mamy do czynienia na terenie województwa, wystarczy przywołać wydarzenia z maja czy sierpnia tego roku, a tym samym znaczną liczbę wniosków spływających z samorządów, decyzja o przeprowadzeniu naboru jest uzasadniona – uważa Jan Brodowski, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego.
Wyjaśnia, że w ubiegłym roku minister administracji i cyfryzacji zlecił wojewodzie zadania związane z usuwaniem skutków klęsk żywiołowych. Wydał w tym celu wytyczne w sprawie zasad i trybu uruchamiania środków budżetu państwa dla jednostek samorządu terytorialnego na zadania związane z usuwaniem skutków ruchów osuwiskowych ziemi lub erozji brzegu morskiego lub przeciwdziałaniem tym zdarzeniom.
Jak sprawdziliśmy, w dokumencie tym nie ma jednak ani słowa, że do tego typu zadań trzeba zatrudnić dodatkowych urzędników. Inaczej wyglądała sytuacja, gdy urzędom wojewódzkim zlecono obsługę telefonu alarmowego 112. Wtedy wprost z przepisów wynikała liczba osób, którym należy powierzyć nowe zadania w poszczególnych województwach.
W przeciwieństwie do innych instytucji rządowych Mazowiecki Urząd Wojewódzki unika tworzenia etatów do doraźnych zadań.
– Staramy się, aby pracownicy byli przygotowani do realizacji różnych zadań, w tym tych dotyczących zwalczania skutków powodzi. Jeśli pojawia się takie zagrożenie, to odbywa się to na zasadach oddelegowania pracownika – wyjaśnia Halina Stachura-Olejniczak, dyrektor generalny Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.
Dodaje, że w urzędzie nie ma na etatach urzędników, którzy czekają na klęskę żywiołową i dopiero wtedy pracują. Zaznacza, że w 2013 r. na Mazowszu były powodzie, w tym się nie pojawiły, więc nie ma potrzeby tworzenia w tym celu etatów. Dodaje, że prowadzone są m.in. szkolenia, podczas których urzędnicy dowiadują się, jak zapobiegać klęskom żywiołowym i jak postępować w sytuacji takiego zagrożenia.
– W urzędach nie powinny na stałe funkcjonować komórki, które zajmują się usuwaniem klęsk żywiołowych, np. powodzi. Takie przypadki nie występują zbyt często, a czasami nawet w ogóle się nie zdarzają w danym roku – komentuje prof. Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Jego zdaniem tworzenie takich stanowisk urzędniczych musi mieć bardzo merytoryczne uzasadnienie.
4,3 tys. zł wynosi średnie wynagrodzenie w urzędach wojewódzkich