Maksymalnie 30 złotych więcej od wycieczki, w zamian bezpieczny powrót w przypadku bankructwa biura podróży. To założenia projektu ustawy o Turystycznym Funduszu Gwarancyjnym, którym dziś na posiedzeniu zajmie się rząd.

Rzecznik Ministerstwa Sportu i Turystyki Katarzyna Kochaniak podejrzewa, że biura podróży przerzucą tę opłatę na klientów. W najgorszym przypadku będzie to 30 złotych od wycieczki. Jej zdaniem, to i tak nie będzie wielka kwota w porównaniu z cenami wycieczek, których ceny sięgają nawet kilku tysięcy złotych.

Zakłada się, że w Turystycznym Funduszu Gwarancyjnym będzie pracować tylko kilku urzędników. Projekt zakłada, że Fundusz nie będzie workiem bez dna i w którymś momencie nie trzeba będzie do niego dokładać. Jeżeli zostanie osiągnięty pewien poziom, który zapewni ewentualne sfinansowanie powrotów turystów z zagranicy oraz odszkodowania za wyjazdy, które się nie odbyły, pobieranie opłat zostanie wstrzymane.

Projekt zakłada też, że jeżeli klient wpłaci pieniądze na wycieczkę, a biuro upadnie przed wyjazdem, to Turystyczny Fundusz Gwarancyjny byłby w stanie zwrócić wpłaconą na urlop sumę.

Branża turystyczna zasadniczo nie sprzeciwia się powstaniu Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego. Chciałaby jednak, aby ten drugi filar zabezpieczeń był bardziej powiązany z pierwszym filarem, czyli głównie gwarancjami ubezpieczeniowymi biur podróży.

Tomasz Rosset z Polskiej Izby Turystyki postuluje, aby z czasem zmniejszyć zobowiązania organizatorów wakacyjnych wyjazdów. Chodzi o to, że jeżeli Turystyczny Fundusz Gwarancyjny zbierze już odpowiednie pieniądze potrzebne do zabezpieczenia powrotów i ewentualnych odszkodowań, aby zmniejszyć zobowiązania biur w postaci gwarancji ubezpieczeniowych.

Tomasz Rosset uważa, że koszty związane z opłatami na Fundusz wcale nie muszą być przerzucone na klientów. Podejrzewa, że ze względu na dużą konkurencję na rynku, biura podróży mogą wziąć te zobowiązania na siebie.

Tomasz Rosset zaznacza, że sytuacja na rynku turystycznym już się ustabilizowała. W ciągu dwóch ostatnich lat upadków biur podróży praktycznie nie było. Dodał przy tym, że formuła funduszu gwarancyjnego działa w kilkunastu krajach Unii Europejskiej i to rozwiązanie tam się sprawdza.

Po serii spektakularnych upadków biur podróży w 2012 roku został podniesiony poziom gwarancji, co w praktyce oznaczało większe kwoty ubezpieczenia touroperatorów. Rzeczywiście od dwóch lat odnotowano znacznie mniejszą liczbę zamykanych biur podróży. Turystyczny Fundusz Gwarancyjny miałby być drugim filarem, który zapewni bezpieczny powrót turystów, na wypadek, gdyby na ten cel nie wystarczyło pieniędzy z ubezpieczenia biura.

Jednocześnie Ministerstwo Sportu i Turystyki zapewnia, że jeżeli w tym roku zdarzy się tak, że upadające biuro pozostawi turystów za granicą, to zostaną oni sprowadzeni do Polski. Jeśli pieniędzy z funduszy gwarancyjnych nie starczy, to dodatkowa rezerwa jest przewidziana w budżecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.