Od niedawna samorząd komorniczy ma nowego wiceprezesa. Został nim Roman Romanowski, który zastąpił na tym stanowisku Andrzeja Mularzuka
Miał być architektem. Zaczął nawet studia na tym kierunku. Jednak za namową przyszłej żony zmienił plany i przeniósł się na prawo. Studia na Uniwersytecie Wrocławskim wspomina jako okres ciężkiej pracy. – Dzisiaj to już nie to samo. Za moich czasów siadało się twarzą w twarz z profesorem, który patrzył człowiekowi głęboko w oczy i od razu wiedział: wie czy nie wie. A dzisiaj? Wszystko opiera się na testach. Wiem, bo mam syna, który studiuje prawo – mówi Roman Romanowski.
Pracę magisterską pisał z kolei z procedury karnej pod kierunkiem śp. prof. Zofii Świdy. – „Sytuacja poszkodowanego w postępowaniu przed sądami międzynarodowymi” – tak brzmiał jej tytuł – recytuje bez zastanowienia. Po studiach poszedł na aplikację komorniczą. Nie była ona jednak pierwszym wyborem. – Próbowałem dostać się na aplikację radcowską, ale się nie udało. Musiałem zastanowić się co dalej. I wtedy za namową teściów, którzy są adwokatami, podjąłem decyzję, że zdaję na aplikację komorniczą – relacjonuje.
– Zawsze był bardzo dobrze przygotowany do zajęć. Taki prymus – wspomina z uśmiechem komornik Monika Janus, która z Romanem Romanowskim zna się od czasów aplikacji.
Początki w zawodzie łatwe jednak nie były. – Na studiach mało było o egzekucji. Wykładowcy nie zagłębiali się w ten temat. Tak więc wszystkiego musiałem uczyć się na aplikacji, a później w trakcie asesury – wyjaśnia. I dodaje: – Na początku bardzo pomogła mi moja patronka, komornik Maria Bujak. Przy jej wsparciu krok po kroku wdrażałem się w zawód.
W 2006 r. został powołany przez ministra sprawiedliwości na stanowisko komornika sądowego i obecnie prowadzi własną kancelarię. Koledzy komornicy cenią jego wiedzę i doświadczenie z zakresu egzekucji. – Często konsultujemy z nim problemy prawne. Przepisy dotyczące postępowania egzekucyjnego w wielu wypadkach są bowiem niespójne i nieprecyzyjne – tłumaczy Monika Janus.
Sam Romanowski pytany o najtrudniejsze sprawy wskazuje na eksmisje. – One nigdy nie są łatwe. Miałem taką sprawę o eksmisję ludzi, którzy w mieszkaniu trzymali blisko 40 psów. Zwierzęta nie były wyprowadzane. Można sobie wyobrazić, jaki zapach panował w domu i na klatce schodowej. Wszyscy mieszkańcy chcieli się pozbyć uciążliwych lokatorów – relacjonuje komornik. I chociaż nigdy nie przydarzyło mu się, aby podczas przeprowadzania czynności dłużnik wyskoczył do niego z pięściami, to z agresją słowną zetknął się nieraz. – Wizyta komornika wiąże się z emocjami. Wykonując czynności, staram się więc przede wszystkim nie eskalować napięcia. Tłumaczę dłużnikowi cel mojej wizyty. Okazuję stosowne dokumenty i pouczam go o przysługujących mu prawach – mówi. A co, gdy to nie pomaga? – Robię krok wstecz i wracam, kiedy emocje opadną – tłumaczy.
Oprócz pracy zawodowej od wielu lat aktywnie działa także na rzecz samorządu komorników. Na początku jedynie na szczeblu lokalnym jako członek Rady Izby Komorniczej we Wrocławiu, a obecnie jako jej wiceprzewodniczący. Od niedawna pełni również funkcję wiceprezesa Krajowej Rady Komorniczej. – Zamierzam w tym zawodzie jeszcze parę lat popracować, stąd moje zaangażowanie w działalność samorządu – podkreśla Roman Romanowski.
Jak zapewnia, do jego priorytetów należeć będzie przede wszystkim poprawa wizerunku zawodu komornika. – Nie chcę, żeby ludzie nas kochali. To nie o to chodzi. Życzyłbym sobie natomiast, żeby wiedzieli, od czego jesteśmy. Jak ważną funkcję sprawujemy w wymiarze sprawiedliwości. Bowiem nawet najlepszy wyrok, jeżeli nie można go wyegzekwować, jest tylko kartką papieru – mówi.
Nie ukrywa, że zadanie, jakie stoi przed nim, jak i całą korporacją w tym zakresie, do łatwych nie należy. – Problem wizerunkowy jest. To fakt. Sytuacje, których w ostatnim czasie byliśmy świadkami, jeszcze pogorszyły sprawę. Na pewno potrzeba czasu na odbudowanie zaufania społecznego do naszej profesji. Myślę jednak, że skoro udało się to kolegom na Zachodzie, to i uda się nam – przekonuje. Sam jednak przyznaje, że w żadnym europejskim kraju, który wizytował z ramienia KRK, zawód komornika nie jest kojarzony tak negatywnie, a jest zawodem zaufania publicznego. – W Polsce ciągle tego zaufania jest za mało. W mediach przedstawiany jest pewien stereotyp komornika jako bezdusznego urzędnika. Tylko jakoś nikt nie zwraca uwagi, że my nie działamy we własnym imieniu, a realizujemy jedynie wyrok sądu. Poza tym wszyscy ubolewają nad losem dłużnika, a mało kto pochyla się w ogóle nad sytuacją poszkodowanego wierzyciela – mówi nowy wiceprezes KRK.
Wolny czas spędza, pracując w ogródku i z rodziną. – Cały tydzień jestem aktywny umysłowo, dlatego w weekend daję odpocząć głowie, a aktywuję mięśnie – mówi Roman Romanowski. Jest też członkiem klubu strzeleckiego i lubi jeździć na quadzie po poligonach wojskowych.
Problem wizerunkowy jest. Na pewno potrzeba czasu na odbudowanie zaufania społecznego do naszej profesji. Myślę jednak, że skoro udało się to kolegom na Zachodzie, to i nam się uda