Projekt ustawy przygotowanej przez Ministerstwo Gospodarki we współpracy z resortem sprawiedliwości jest obecnie w konsultacjach. Celem nowych przepisów jest przede wszystkim usunięcie barier i rozpropagowanie mediacji jako sposobu rozwiązywania sporów pomiędzy przedsiębiorcami. Choć idea ta spotkała się z ogólnym poparciem zainteresowanych środowisk, to niektóre konkretne pomysły wywołały krytykę ze strony samych mediatorów.

Wątpliwości wzbudziła propozycja MG i MS, by mediator mógł na zgodny wniosek stron zaproponować sposób rozwiązania sporu. Jak uzasadniał wiceminister gospodarki Mariusz Haładyj, wprowadzenie tego przepisu zostało podyktowane interesem przedsiębiorców.

"Wielu przedsiębiorców chce, by ktoś pomógł im znaleźć rozwiązanie sporu. Dlatego też m.in. decydują się na drogę sądową - oddają sprawę do sądu i wracają do firmy. Nie muszą sami zastanawiać się, co zrobić. Nie podoba im się, że mediator w sposób kreatywny nie może im zaproponować np. kilku wariantów rozwiązania. Nie widzimy zatem powodu, dlaczego nie dać takiego wyjścia, zwłaszcza widząc rozwiązania w innych krajach" - powiedział Haładyj w rozmowie z PAP.

Jak mówił, nikt nie będzie narzucał mediatorowi obowiązku rozstrzygnięcia konfliktu. "Możliwość taka powstanie, jeśli będą tego chciały obie strony, a sam mediator także wyrazi zgodę" - powiedział. "Ale też wczytujemy się w te uwagi i poddamy ponownej analizie i dyskusji tę propozycję podczas konferencji uzgodnieniowej" - dodał.

Zdaniem niektórych mediatorów zasada ta godzi w istotę mediacji.

"(To) odejście od podstawowej idei mediacji: mającej na celu stworzenie stronom warunków umożliwiających osiągnięcie dobrowolnego porozumienia, a nie narzucenie im jakiegoś autorytatywnego rozstrzygnięcia. Tak naprawdę jest to pogwałcenie doktryny mediacji i próba wprowadzenia arbitrażu pod nazwą mediacji" - napisało np. w opinii do projektu Polskie Centrum Mediacji.

"Propozycja ta budzi bardzo istotne wątpliwości z punktu widzenia zachowania zasady neutralności mediatora. Stworzenie stronom możliwości +zdania się na mediatora+ może sprawić, że przerzucą one całą odpowiedzialność za rozwiązanie sporu na osobę trzecią" - wtórował w swojej opinii Maciej Tański, prezes Fundacji Partners Polska i członek Społecznej Rady ds. Alternatywnych Metod Rozwiązywania Konfliktów i Sporów.

Kolejną budzącą opór propozycją zawartą w projekcie jest stworzenie kategorii mediatora sądowego. Kwalifikacje takich mediatorów mieliby weryfikować prezesi sądów okręgowych, którzy wpisywaliby ich następnie na specjalne listy. Razem miałyby one tworzyć centralną listę mediatorów sądowych prowadzoną przez ministra sprawiedliwości. Zasady wpisywania na listy, tj. niezbędne kwalifikacje, mają zostać opisane w oddzielnym rozporządzeniu ministra sprawiedliwości. Prezes SO miałby też zyskać prawo do skreślania z listy osób, które jego zdaniem będą niewłaściwie wywiązywały się z obowiązków.

Jak tłumaczyła w rozmowie z PAP przedstawicielka resortu sprawiedliwości, sędzia Joanna Sauter-Kunach, celem tego rozwiązania jest uporządkowanie kwalifikacji mediatorów.

"Wg. obecnych przepisów, mediatorem w sprawach cywilnych może być każdy, kto ma pełnię praw publicznych, poza czynnym sędzią. Listy mediatorów prowadzą organizacje pozarządowe, czyli tzw. ośrodki mediacyjne, które przekazują je prezesom sądów okręgowych. Często są one już zdezaktualizowane, nie zawierają danych kontaktowych do mediatora, zakresów specjalizacji. Chcemy podnieść te standardy i zwiększyć zaufanie do profesjonalizmu mediatorów" - mówiła sędzia Joanna Sauter-Kunach.

Autorzy zmian chcą więc wprowadzić bardziej określone wymagania, które, jak podkreślali przedstawiciele obu resortów, nie są wygórowane ani sztywne. W szczególności projektodawcy nie przewidują też wprowadzenia wymogu legitymowania się wykształceniem prawniczym.

"Te uregulowania mają dotyczyć wąskiej grupy mediatorów sądowych, by ułatwić wybór odpowiedniego mediatora sędziemu i stronom. Oprócz mediatorów, którzy zdecydują się wpisać na tę listę, będzie rynek mediacji pozasądowych, a ten pozostaje bez zmian. Nadal to organizacje pozarządowe będą szkoliły swoich mediatorów, dbały o standard i jakość" - przekonywała przedstawicielka MS.

Taki sposób ujęcia sprawy nie podoba się jednak niektórym organizacjom mediatorów. Pierwszy zarzut dotyczy weryfikacji kwalifikacji mediatorów przez sędziów w momencie wpisywania na listę.

"Jesteśmy zaniepokojeni całkowitym wykreśleniem organizacji z prowadzenia list. Jest to uzależnienie mediatorów od sędziów, jako zlecających sprawy do mediacji, co wpływa na doktrynę mediacji – zasady neutralności, bezstronności i bezinteresowności mediatora" - wskazało np. w swej opinii Polskie Centrum Mediacji.

Jak zaznaczają przedstawiciele obu resortów projekt nie zmienia regulacji w zakresie prowadzenia list stałych mediatorów przez organizacje pozarządowe i uczelnie.

Liczne zastrzeżenia wzbudziło także samo określenie "mediator sądowy", które zdaniem opiniodawców wywołuje negatywne skojarzenia.

"Pojęcie (mediator sądowy) jest bliskie oksymoronowi, ponieważ według jednej z najbardziej zdanych definicji mediacja to pozasądowy sposób rozwiązywania sporów" - głosi opinia do projektu mediatora Macieja Tańskiego.

Sprawa nazwy określającej instytucję mediatora przy sądzie stała się także tematem ożywionej dyskusji podczas niedawnej konferencji "Mediacje gospodarcze: nowa jakość w biznesie". Dyskutanci przekonywali przedstawicieli resortów, że określenie "mediator sądowy" jest niezbyt fortunne.

"W założeniach i pracach zespołu (przygotowującego projekt) operowaliśmy pojęciem +mediator stały+ i sądzę, że jest to termin szczęśliwszy, gdyż nie kładzie zbyt dużego akcentu na jego +sądowość+. Sądzę, że percepcja rynkowa będzie lepsza. To piętno może zaszkodzić rozwojowi mediacji pozasądowej, o co nam chodziło. Dlaczego idziemy w kierunku zmiany tego terminu?" - pytał Sylwester Pieckowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Sądownictwa Polubownego.

"Wyniki badań (nad przyczynami małej popularności mediacji) wskazywały, że dobrą strategią rozwoju mediacji - oprócz edukacji i poszerzania wiedzy - byłoby +sprzedawanie+ mediacji jako czegoś, co nie jest prawną, formalną drogą rozwiązywania sporów. Nazywając mediatorów na listach, mediatorami sądowymi, momentalnie wszczepiamy zjawisku etykietę +jakby sądu+. Mediacja sądowa jest świnką morską - ani mediacją do końca, bo podlega ograniczeniom, ani nie jest sądem" - przekonywał z kolei Jan Winczorek z Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z autorów takich badań.

Jak odpowiadają przedstawiciele MG i MS, termin mediator sądowy związany jest z faktem, że listy tych mediatorów prowadzone będą przez prezesów sądów.

Wątpliwości wzbudziło także kilka innych propozycji: m.in. dot. prawa dostępu mediatora do akt sprawy bez konieczności wydania postanowienia przez sędziego.

"Ten punkt głęboko sięga w ideę mediacji i ją łamie. W mediacji to strony są najważniejsze. One zarządzają tym procesem. Wyłączenie ich z możliwości decydowania w tej sprawie, odbiera im podmiotowość w procesie mediacji, przekładając ją na sąd i mediatora", oceniło np. w opinii Polskie Centrum Mediacji. Jak jednak podano w projekcie założeń, strony będą mogły nie wyrazić zgody na zapoznanie się przez mediatora z aktami.

Konsultacje w sprawie projektu nadal trwają.