Kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego szkodzi zarówno Polsce, jak i Unii Europejskiej - oceniła w rozmowie z PAP była unijna komisarz sprawiedliwości Viviane Reding. W środę Parlament Europejski przegłosował rezolucją dotyczącą sytuacji w Polsce.

Zdaniem Reding UE potrzebuje Polski jako aktywnego lidera w Europie Środkowej i Wschodniej.

Reding była inicjatorką przyjęcia w 2014 r. przez Komisję Europejską procedury ochrony państwa prawa, czyli mechanizmu reagowania na zagrożenia dla demokracji w państwach członkowskich. "Nigdy nie myślałam, że ta procedura zostanie wykorzystana tak szybko, i to w przypadku Polski" - powiedziała Reding w rozmowie z PAP. "Bardzo martwię się tym, co się dzieje. Przez wiele lat współpracowałam w polskimi rządami, które były wiarygodnymi partnerami. Teraz Polacy to nieobecni partnerzy. Polskie rządy były dużymi, silnymi graczami w UE, a obecnie Polska jest marginalizowana. Tymczasem potrzebujemy Polski, potrzebujemy aktywnego lidera w Europie Środkowej i Wschodniej, którym Polska była" - powiedziała.

"Obecna sytuacja martwi mnie dlatego, że nie jest dobra ani dla Polski, ani dla Unii Europejskiej" - dodała Reding.

W jej opinii Polska nie powróci do dawnej roli bez solidnych zasad państwa prawa i demokracji, która nie może funkcjonować bez niezawisłości sądownictwa. "Próba rozmontowania Trybunału Konstytucyjnego jest nie do przyjęcia. Trybunał zawsze musi mieć swobodę i siłę dla obrony konstytucji i musi być niezawisły" - podkreśliła.

"Jeżeli Komisja Wenecka, złożona z mądrych, starszych sędziów, specjalistów w dziedzinie prawa konstytucyjnego, pisze raport o Polsce, to polski rząd powinien uważnie go przeczytać i naprawić to, co zepsuto" - oceniła b. komisarz.

W przyjętej w środę rezolucji Parlament Europejski wezwał polski rząd do "przestrzegania, opublikowania i pełnego oraz bezzwłocznego wykonania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego" z 9 marca 2016 r., który dotyczył zgodności z konstytucją nowelizacji ustawy o Trybunale, a także wezwał do wykonania orzeczeń TK z grudnia 2015 r.

Z kolei przyjeta przez KE procedura ochrony państwa prawa, czyli mechanizmu reagowania na zagrożenia dla demokracji w państwach członkowskich, powstała po kontrowersjach wokół zmian konstytucji i reform na Węgrzech, ale po raz pierwszy została uruchomiona w styczniu b.r. z powodu kryzysu wokół TK w Polsce. Składa się z trzech etapów; oceny KE, podczas której gromadzone i oceniane są wszystkie informacje dotyczące ewentualnych zagrożeń. W kolejnym kroku, o ile sprawa nie zostanie załatwiona wcześniej, procedura przewiduje publikację przez KE "zalecenia w sprawie państwa prawnego". W trzecim etapie KE monitoruje działania podjęte w odpowiedzi na jej zalecenia. Jeśli uzna, że nie są one wystarczające, może skorzystać z mechanizmu przewidzianego w art. 7 Traktatu o UE, czyli zwrócić się do Rady o stwierdzenie poważnego ryzyka naruszania wartości UE przez kraj unijny.

Reding, jako komisarz sprawiedliwości, prowadziła też dialog z rządem węgierskiego premiera Viktora Orbana, w sprawie reform sądownictwa i poprawek do konstytucji, które wzbudziły zastrzeżenia UE. "Gdy Komisja Wenecka przedstawiła swoją opinię o Węgrzech, to Orban próbował jednak dostosować się do niej w możliwie największym stopniu. Doświadczenie z Węgrami skłoniło mnie do zaproponowania procedury ochrony praworządności, bo wyobrażałam sobie, że następna KE może potrzebować takiego narzędzia" - dodała.

Odrzuciła ona sugestie formułowane przez niektórych prawników, jakoby procedura ochrony państwa prawa nie była zgodna z traktatem UE i zakresem kompetencji KE. "Wiem, że Komisja politycznie poparła tę procedurę" - podkreśliła Reding. "Komisarze składają przysięgę, że stoją na straży traktatów, i (KE) musi pełnić rolę, do jakiej została powołana" - dodała.

Ze Strasburga Anna Widzyk (PAP)