Ponad połowa oprogramowania używanego w Polsce jest nielegalna. Ale też te licencjonowane są u nas droższe niż w innych krajach UE.
Do końca października na mocy ugód i wyroków sądowych łączna wartość odszkodowań za korzystanie z nielegalnego oprogramowania wyniesie co najmniej 4,4 mln zł. Pieniądze te otrzymają firmy będące członkami BSA – światowej organizacji non profit zrzeszającej producentów zamkniętego oprogramowania komputerowego. To rekord. W 2012 i w 2013 r. były to kwoty rzędu 1,5 mln zł, w 2014 r. – 1,3 mln zł.
Skąd ten wzrost? Jak tłumaczy Bartłomiej Witucki, przedstawiciel BSA w Polsce, przyczyn jest kilka. Po pierwsze – organy ścigania wzięły się do pracy. Zgodnie z zeszłorocznymi wytycznymi ministra spraw wewnętrznych przy każdej wojewódzkiej komendzie Policji powstały jednostki zajmujące się zwalczaniem cyberprzestępczości. – Zaczęły działać w tym roku i widać efekty. Okazuje się, że ich powołanie było dobrą decyzją – zaznacza Witucki.
Donoszą uprzejmie
Kolejny powód to wzrost liczby zgłoszeń o piractwie komputerowym. BSA udostępnia formularz, w którym anonimowo można zgłosić przypadki naruszania warunków licencyjnych oprogramowania. – Do BSA trafiają setki zgłoszeń. W tym roku ich liczba wzrosła o 170 proc. w porównaniu do 2014 r. – zdradza Witucki. – Te zgłoszenia są bardziej precyzyjne, wiarygodne, co znacznie ułatwia ich weryfikację – dodaje.
Polska wciąż przoduje w piractwie komputerowym. Z danych BSA wynika, że odsetek pirackich kopii oprogramowania będących w użyciu przekraczał w 2014 r. 51 proc. Ale jest coraz lepiej. Dla porównania w 2007 r. odsetek pirackiego oprogramowania przekraczał 57 proc., w 2011 r. – 53 proc.
Wśród krajów UE wyróżniamy się na niekorzyść. Odsetek piractwa w Europie Zachodniej to ok. 31 proc., średnia dla całej UE – 29 proc. Skalę piractwa u nas w porównaniu do UE w pewnym stopniu tłumaczą różnice cenowe. Windows 10 Home w polskim Saturnie kosztuje niemal 550 zł. W niemieckim Saturnie, po przeliczeniu na złotówki – ok. 430 zł.
Producenci oprogramowania odrzucają argument zbyt wysokiej ceny. Zdaniem Wituckiego nikt nie narzeka na zbyt wysokie ceny samochodów, a po prostu łatwiej nam przychodzi zapłacić za dobro materialne niż wirtualne. Analogiczna sytuacja jest z dostępem do cyfrowej muzyki czy filmów.
– Piractwo w dużej mierze wynika z niskiego poziomu zarządzania oprogramowaniem – ocenia Witucki. Czasem firma celowo chce zaoszczędzić, czasem po prostu nie ma pojęcia, że korzysta z pirackich wersji. Bo proceder handlu pirackim oprogramowaniem ma się świetnie i to w nim Krzysztof Florczak, jeden z dyrektorów polskiego Microsoftu, upatruje przyczynę tak wysokiego wskaźnika piractwa. – Na portalach aukcyjnych i stronach internetowych roi się od ofert różnego rodzaju oprogramowania dostępnego po wyjątkowo niskich cenach. Skuszeni taką atrakcyjną ofertą możemy trafić na program, który pochodzi z nielegalnych źródeł lub został po prostu skradziony – przestrzega.
Można się doigrać
Doradca w kwestii ochrony własności intelektualnej Krzysztof Janiszewski z firmy IPR Ekspert, przygląda się obrotowi nielegalnym oprogramowaniem. Jego zdaniem portale sprzedażowe zazwyczaj reagują na zgłoszenia firm właścicieli licencji. Lecz ich weryfikacja długo trwa. – W tym czasie nieuczciwi sprzedawcy mają możliwość sprzedaży przynajmniej części oferowanych przedmiotów. Stale się uczą, jak opisywać takie aukcje, by nie przyciągały uwagi – opowiada Krzysztof Janiszewski.
Nie ma dokładnych liczb rozróżniających, w jakim zakresie do piractwa uciekają się firmy, a w jakim użytkownicy indywidualni. Bartłomiej Witucki zaznacza, że z jego doświadczeń wynika, iż częściej robią to użytkownicy indywidualni.
Teoretycznie w przypadku firm ryzyko przyłapania na gorącym uczynku jest większe, bo te używają go zarobkowo. Ale użytkownik indywidualny, który powodowany chciwością zechce sobie dorobić na sprzedaży, też może się doigrać. Pewnej parze z Namysłowa policja postawiła w lipcu 200 zarzutów. Za handel nielegalnym oprogramowaniem o wartości 7,5 mln zł, m.in. na Allegro, grozi im do 10 lat więzienia.
W kwestii piractwa komputerowego często zapomina się o istotnym fakcie. Korzystanie z pirackich wersji programów niesie ze sobą nie tylko ryzyko prawne i finansowe, ale też zagrożenie cyberbezpieczeństwa firmy. – W przypadku instalowania nielegalnego oprogramowania może dojść do instalacji szkodliwych programów na naszym komputerze, np. aplikacji szpiegujących czy wykradających ważne dane: począwszy od zdjęć, po numery kart i hasła do kont bankowych – ostrzega Krzysztof Florczak.
Producenci, walcząc z piractwem, powoli zmieniają modele biznesowe. Zamiast sprzedawać program w pudełku (czy w postaci klucza cyfr), przenoszą usługi do chmury obliczeniowej. Użytkownik nie musi martwić się o instalację czy aktualizację, bo obowiązki te przechodzą na producenta. W zamian najczęściej płaci cykliczną opłatę abonamentową.