Brytyjczycy mają wprawdzie swój własny gaz, ale widzą groźbę wstrzymania rosyjskich dostaw dla Ukrainy w kontekście bezpieczeństwa energetycznego całej Unii Europejskiej. Powodem sporu jest odcięcie przez Ukrainę gazu mieszkańcom terenów opanowanych przez separatystów, co - jak stwierdził Władymir Putin - "pachnie ludobójstwem".

Dziennik "The Independent" zauważa, że groźba odcięcia gazu Ukrainie jest zgodna z warunkami kontraktu. Przewiduje on, że Kijów musi płacić za dostawy z góry, a wniesione poprzednio opłaty wyczerpią się do końca tygodnia. Przerwanie dostaw dla Ukrainy "może stworzyć zagrożenie dla tranzytu do Europy" - oświadczył wczoraj Władimir Putin. 40 procent rosyjskiego gazu płynie na Zachód przez terytorium Ukrainy. Już wcześniej Rosjanie zarzucali Ukraińcom, że nielegalnie zatrzymywali część paliwa przeznaczonego dla innych państw.

Zimą 2006 roku Moskwa oskarżyła Kijów o kradzież gazu o wartości 25 milionów dolarów.

Tymczasem "Times" zwraca uwagę, że Rosja ma wprawę w stosowaniu szantażu energetycznego wobec swoich sąsiadów i może jej się udać podzielić w ten sposób państwa Unii Europejskiej. Właśnie próbują one dopracować zasady unii energetycznej, ale zaprzyjaźnione z Moskwą Węgry odmawiają na przykład ujawnienia warunków swojej umowy z Gazpromem - pisze "Times".