Dziś 4/5 ludzkości uważa, iż dostęp do internetu powinien być jednym z podstawowych praw człowieka. Estonia i Finlandia gwarantują nawet dostęp do internetu w swoich konstytucjach. Premier Donald Tusk kolejny raz zapowiada skok cywilizacyjny, niestety nie cyfrowy. Tu zamiast skakać cywilizacyjnie raczej drepczemy.

O dostęp do szerokopasmowego internetu musimy sami powalczyć, bo z budową infrastruktury nie radzą sobie ani państwo, ani samorządy. Dobrze, że są operatorzy komórkowi. Tylko że rozwój ich sieci finansują opłaty z naszych abonamentów internetowych w komórkach i tabletach.
Rozwój przedsiębiorstw w cyfrowym świecie może mieć wielki wpływ na wzrost PKB kraju, a w konsekwencji zasobność naszych portfeli. Minister administracji i cyfryzacji ochoczo zapewnia, że wkrótce obywatel większość spraw urzędowych załatwi z domu. Tylko że takie zapowiedzi słyszymy od kilku lat, a prace nad spełnieniem warunków europejskiej agendy cyfrowej wciąż są dalekie od finału. Między innymi dlatego należymy do krajów z największym wykluczniem cyfrowym wśród osób po 50. roku życia.
Naprawdę wciąż nam daleko do przyzwoitego poziomu dostępu do szerokopasmowego internetu. A doścignięcie Norwegii, europejskiego lidera w tym wskaźniku, pomogłoby zmniejszyć bezrobocie w Polsce o ok. 270 tys. – szacują fachowcy.
To jak? Robimy ten skok cywilizacyjny czy cyfrowo sobie drepczemy?