Ukryte kamery, pluskwy i urządzenia szpiegowskie nie są dziś zarezerwowane wyłącznie dla detektywów, służb specjalnych i tajnych organizacji. Dziś podsłuchują wszyscy – zaniepokojeni rodzice, zazdrośni małżonkowie, a nawet konkurujące ze sobą firmy. Czym i jak szpiegujemy?

W ostatnich dniach polskie media żyją tzw. aferą taśmową, czyli opublikowanymi przez tygodnik „Wprost” zapisami rozmów z udziałem prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej oraz szefa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki. Kto ich nagrywał? W jaki sposób? Jaki miał w tym cel? Wyjaśnieniem tych pytań ma zająć się resort spraw wewnętrznych pod kierownictwem ministra Bartłomieja Sienkiewicza – jednego z bohaterów nagrań.

Przy okazji „afery taśmowej” warto zdać sobie sprawę z faktu, że na inwigilację narażeni są nie tylko wpływowi politycy, ale również praktycznie każdy z nas. Co więcej: w dobie powszechnej dostępności takich urządzeń jak mikrokamery czy pluskwy, przeciętny Kowalski może być zarówno podsłuchiwanym, jak i podsłuchującym. A Polacy podsłuchują coraz częściej i coraz chętniej: swoje dzieci, małżonków, przyjaciół, pracowników i konkurentów.

Szpiedzy są wśród nas

Chcesz wiedzieć, w jakim miejscu przebywa aktualnie twoje dziecko? Skorzystaj z lokalizatora GPS. Obawiasz się zdrady partnera? Wypróbuj „test wierności”. Twój pracownik przekazuje poufne dane konkurencji? Sprezentuj mu telefon z szpiegowskim oprogramowaniem. Lista urządzeń i akcesoriów detektywistycznych, które znajdują się na wyciągnięcie ręki, jest naprawdę imponująca i każdy znajdzie tu coś dla siebie. Niektóre sklepy i wypożyczalnie oferują nawet realizację zamówień specjalnych: np. instalację systemu pluskiew i kamer w całym budynku.

Ktoś mógłby pomyśleć, że takie oferty skierowane są do wąskiego grona osób z dość specyficznymi zainteresowaniami. Nic bardziej mylnego. Podsłuchy i inwigilowanie to nie tylko domena domorosłych szpiegów. Po akcesoria detektywistyczne sięgają bowiem również nasi bliscy, sąsiedzi, współpracownicy i szefowie. Z szacunków firm zajmujących się dystrybucją sprzętu detektywistycznego wynika, że tylko w ubiegłym roku zainteresowanie Polaków urządzeniami szpiegowskimi zwiększyło się o prawie 40 procent. Z czego wynika ten boom na podsłuchy?

- Łatwy dostęp, prosta obsługa, a także coraz bardziej atrakcyjne ceny takich urządzeń wpływają na to, że coraz częściej, oprócz wyspecjalizowanych służb porządku publicznego, sięgają po nie firmy i klienci indywidualni – podkreśla Karolina Stankiewicz, specjalista ds. promocji i marketingu w sieci sklepów detektywistycznych SpyShop.

Stankiewicz tłumaczy, że Polacy najczęściej sięgają po sprzęt detektywistyczny, gdy chcą sprawdzić wierność życiowego partnera. Dzięki zastosowaniu urządzeń szpiegowskich można albo upewnić się, co do tego, że mąż lub żona nas nie oszukuje, albo zdobyć niezbite dowody ułatwiające przeprowadzenie rozwodu z wyłącznej winy drugiej strony.

Coraz częściej zdarzają się jednak przypadki, kiedy podsłuchujemy nie w swojej prywatnej sprawie lecz „w czynie społecznym”. Wystarczy wspomnieć głośną sprawę jednego z przedszkoli w Stargardzie Gdańskim, w którym dochodziło do aktów psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi. Sprawa ta nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie zaniepokojeni rodzice, którzy ukryli podsłuch w maskotce należącej do ich dziecka.

Smartfon? Nie, Spyphone

Nie ma wątpliwości, że ogromnym sprzymierzeńcem domorosłych detektywów jest rozwój technologiczny. Jeszcze kilkanaście lat temu podsłuchanie rozmowy telefonicznej wymagało specjalistycznego sprzętu i umiejętności. Krótko mówiąc: na taką zabawę mogli sobie pozwolić tylko nieliczni.

Dziś, w dobie smartfonów, podsłuchiwane stało się prostsze niż kiedykolwiek. Wystarczy zaopatrzyć się w tzw. Spyphone’a – czyli smartfona ze specjalnym oprogramowaniem inwigilacyjnym. W ten sposób uzyskamy dostęp do prowadzonych rozmów, wymienianych SMS-ów i wiadomości e-mail, zdjęć zrobionych aparatem fotograficznym, a nawet informacji o przybliżonej lokalizacji urządzenia.

- Na popularność tego sprzętu wpływa przede wszystkim optymalna cena, a także fakt, że oprogramowanie to jest bardzo trudne do wykrycia i nie wzbudza podejrzeń użytkownika. Jesteśmy na bieżąco z nowościami technologicznymi, a programy są poddawane ciągłym aktualizacjom. Ma to szczególne znaczenie zwłaszcza jeżeli chodzi o telefony komórkowe – na tym polu ciągle następują zmiany i co chwilę jest premiera nowego modelu – mówi nam Karolina Stankiewicz

Na zakup Spyphone’ów decydują się zarówno zazdrośni małżonkowie, jak i właściciele firm, którzy dysponują dość ograniczonym zaufaniem do swoich pracowników. Co ciekawe, w tym drugim przypadku takie działanie wcale nie musi być nielegalne. Zasadniczo pracodawca ma bowiem prawo sprawować kontrolę nad służbowym sprzętem, z którego korzysta jego pracownik – o ile wcześniej poinformuje go o tym fakcie.

Na granicy prawa

Zanim jednak wypełnimy nasz zakupowy koszyk dziesiątkami akcesoriów detektywistycznych, musimy zdać sobie sprawę z tego, że korzystanie z wielu z nich jest wątpliwe prawnie, a czasem po prostu nielegalne.

- Znaczna część naszego asortymentu jest ogólnodostępna. Pomimo że nie ma prawnych zastrzeżeń w przypadku zakupu takiego sprzętu, istnieją ograniczenia co do jego użytkowania. Osoba podsłuchiwana lub osoba, której zostało zainstalowane szpiegowskie oprogramowanie komputerowe powinna zostać o tym fakcie poinformowana – podkreśla Stankiewicz. - Dopuszczalne jest również zastosowanie tego typu urządzeń jako kontroli rodzicielskiej, zabezpieczenia przed kradzieżą czy porwaniem lub w celu nadzorowania pracowników (muszą być jednak oni o tym uprzedzeni) – dodaje.

Choć nikt nie zabroni nam więc zakupu „mikrosłuchawki egzaminacyjnej z pętlą indukcyjną”, to skorzystanie z takiego urządzenia na egzaminie maturalnym lub podczas sesji może się dla nas zakończyć przykrym doświadczeniem. Ostatnio przekonał się o tym choćby maturzysta z Lubaczewa, któremu za taki właśnie rodzaj komunikacji ze światem zewnętrznym podczas egzaminu grozi teraz nawet do 3 lat pozbawienia wolności.

Oddzielną kategorią są urządzenia, których przeciętny Kowalski w sklepie detektywistycznym nie kupi. Należą do nich na przykład zagłuszacze podsłuchów, które zgodnie z prawem telekomunikacyjnym sprzedawane są jedynie podmiotom instytucjonalnym dysponującym odpowiednimi uprawnieniami. Czy takie instytucje, jak ABW, policja czy też CBA chętnie korzystają z bogatej oferty sklepów detektywistycznych?

- Wśród naszych klientów znajdują się służby uprawnione do prowadzenia działań inwigilacyjnych, jednak ze względu zachowanie poufności informacji nie możemy ujawniać warunków ani przedmiotu naszej współpracy – ucina temat Stankiewicz.