Trzej giganci społecznościowi – Facebook, Twitter i Google+ – ulegli w końcu presji Komisji Europejskiej i poinformowali o zmianach w warunkach świadczenia usług, które mają dostosować je do europejskich regulacji o ochronie praw konsumenta. Zdaniem Brukseli to wciąż za mało, a najwięcej do zrobienia ma firma Marka Zuckerberga. Do tej pory tylko Google+ zrealizował wszystkie żądania KE.
Wszystkie trzy platformy internetowe zgodziły się zrezygnować z klauzuli ograniczającej bądź całkowicie wykluczającej odpowiedzialność operatorów sieci związaną z funkcjonowaniem serwisu, a także precyzyjnie określić, co może być podstawą do zablokowania konta użytkownika. Facebook obiecał też, że nie będzie już ignorował obowiązku oznaczania informacji handlowych i treści sponsorowanych na swojej platformie, a ponadto usunął warunek, który zmuszał użytkowników serwisu do zrzeczenia się przysługujących im w Europie praw konsumenckich (nie było takiego problemu w przypadku dwóch pozostałych operatorów social media).
Kolejna ważna zmiana dotyczy kwestii jurysdykcji. Facebook i Google+ nie będą już pozbawiać unijnych konsumentów prawa do złożenia przeciwko nim pozwu do sądu w swoim rodzimym państwie członkowskim zamieszkania i wymuszać stosowania prawa obowiązującego w Kalifornii, w której obie korporacje mają siedziby (Twitter już załatwił tę kwestię). Osoby mające profile w mediach społecznościowych będą też informowane o zmianach w regulaminach miesiąc wcześniej, a nie w momencie wejścia ich w życie.
Nadal w sposób niewystarczający załatwiono problemy związane z komunikowaniem się użytkowników z administratorami serwisów społecznościowych oraz procedurą usuwania nielegalnych treści. Facebook zobowiązał się do bardziej starannego wyjaśnienia przesłanek kasowania materiałów zamieszczanych przez internautów, ale wciąż nie stworzył jasnej procedury wnoszenia odwołań od decyzji moderatorów portalu ani nie zgodził się na wcześniejsze zawiadamianie użytkowników o planowych działaniach (podobnie zresztą sprzeciwia się temu Twitter). Komisja Europejska podkreśla bowiem, że żadna klauzula umowna nie może przyznawać operatorom social media nieograniczonej i dyskrecjonalnej władzy oceniania, które treści spełniają standardy serwisu, a które nie (a taką możliwość mają obecnie administratorzy Twittera). Ponieważ ich rola w założeniu polega głównie na przechowywaniu i udostępnianiu materiałów przesyłanych przez użytkowników, ci ostatni muszą od samego początku mieć jasność, co jest dozwolone, a co nie.
Podczas gdy Google+, jedyny spośród gigantów, który przystał na wszystkie wymogi KE, wprowadził protokół, który pomaga rozpatrywać wnioski o usunięcie treści z portalu w szybkim terminie, Facebook i Twitter zgodziły się jedynie udostępnić specjalny adres e-mail, na jaki władze krajowe będą mogły zgłaszać wnioski dotyczące naruszeń. Nie zobowiązały się jednak do tego, że będą je załatwiać w określonych ramach czasowych.