Każdy nowo powstający budynek powinien mieć projekt instalacji wewnętrznych – twierdzi resort infrastruktury. W ten sposób próbuje rozwiązać trwający od ponad pół roku spór interpretacyjny.
Ułatwienie ponad miarę / Dziennik Gazeta Prawna
Problem dotyczy art. 29 ust. 1 pkt 27 ustawy prawo budowlane (Dz.U. z 2013 r. poz. 1409 ze zm. – dalej pr. bud.). Zgodnie z nim budowa instalacji elektroenergetycznych, wodociągowych, kanalizacyjnych, cieplnych i telekomunikacyjnych wewnątrz budynku nie wymaga ani pozwolenia na budowę, ani dokonania zgłoszenia.
Przepis wprowadzony został nowelizacją pr. bud. (Dz.U. z 2015 r. poz. 443) obowiązującą od 28 czerwca 2015 r. Zdecydowano się w niej m.in. zezwolić na wznoszenie domów jednorodzinnych na podstawie zgłoszenia (z załączonym projektem), wprowadzono też wiele zmian uszczuplających zakres projektu budowlanego. Wszystko, by przyspieszyć proces inwestycyjny (patrz ramka).
Zdaje się jednak, że ustawodawca nie do końca przemyślał, jakie skutki może przynieść zmiana pkt 27 w art. 29 ust. 1 pr. bud. A te – w ocenie Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa (PIIB) – są poważne.
Brak refleksji
– Nowelizacja spowodowała, że instalacje wewnętrzne realizowane są obecnie bez jakiejkolwiek kontroli. Skoro bowiem nie wymaga się sporządzenia projektu instalacji wewnętrznej, to nie są one wykonywane przez osoby posiadające uprawnienia budowlane. Nie są też przedmiotem odbioru przez organ nadzoru budowlanego, który sprawdza zgodność inwestycji z projektem budowlanym – wskazuje Andrzej Roch Dobrucki, prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.
Efekt? Instalacje wewnętrzne wykonywać może wykonywać teoretyczniekażdy i to bez jakiejkolwiek pieczy. Przed zmianą przepisów – jak przypomina ekspert – każdą inwestycję musiał kontrolować inżynier budownictwa. I to on ponosił odpowiedzialność za ewentualne błędy.
– W dzisiejszych czasach dużą wagę poświęca się efektywności energetycznej, dużo mówi się o budynkach pasywnych. Jak budynek ma być ekologiczny, skoro np. jego instalacje cieplne będzie mogła projektować osoba nieznająca się na tym – pyta prezes Dobrucki.
Zmiana spowodowała również zawirowania na rynku pracy. Inżynierowie instalacji elektrycznych, wodnych, kanalizacyjnych, cieplnych czy klimatyzacyjnych nie są już bowiem zawsze „dopraszani” do sporządzania projektu architektoniczno-budowlanego. To jest szczególnie dotkliwe dla adeptów sztuki budowlanej, którzy nie widzą już sensu ubiegania się o uprawnienia we wskazanych specjalnościach.
Poselski pomysł
W tych sprawach PIIB interweniowała już w resorcie infrastruktury. A ten... dostrzega wpadkę legislacyjną.
– Przepis został wprowadzony poprawką poselską i nie został odpowiednio zakwestionowany przez stronę rządową. Co skutkuje rozdwojeniem interpretacyjnym, z jakim mamy obecnie do czynienia – przyznaje Tomasz Żuchowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa.
Jak przypomina, do czerwca zeszłego roku zwolnione z wykonania projektu były jedynie instalacje telekomunikacyjne, i to tylko dla budynków będących już w użytkowaniu, czyli takich, które już pierwotnie taką instalację posiadały.
– Nowelizacja zwolniła z obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę czy zgłoszenia instalacje kluczowe dla obiektu. Przepis jest też tak szeroki, że nie wskazuje, do jakich budynków ma zastosowanie – przyznaje minister Żuchowski.
Sporny punkt prawa budowlanego zostawia bowiem wolną rękę co do projektu instalacji bez względu na rodzaj i kategorię budynku.
– Stosując wykładnię literalną wskazanego przepisu, oderwaną od innych zapisów prawa budowlanego, można dojść do wniosku, że również w budynkach użyteczności publicznej, jakimi są np. hotele czy szpitale, takie instalacje nie wymagałyby uzyskania pozwolenia ani zgłoszenia – wskazuje Żuchowski.
Nowe z projektem
I w części urzędów architektoniczno-budowlanych taka właśnie liberalna wykładnia się przyjęła.
– Problemy ze stosowaniem omawianego przepisu są gigantyczne – relacjonuje Piotr Gadomski, wiceprezes Krajowej Rady Izby Architektów RP.
– Część starostw żąda projektu instalacji, wychodząc z założenia, że są one niezbędnymi częściami obiektu. Część natomiast patrzy na zmianę z art. 29 pr. bud. i zwalnia inwestorów z obowiązku wystąpienia z wnioskiem o pozwolenie na budowę lub dokonania zgłoszenia instalacji wewnątrz budynku – z wyjątkiem oczywiście instalacji gazowych. Panuje więc totalny bałagan – mówi.
Z tym fantem próbuje coś zrobić Ministerstwo Infrastruktury. Wprawdzie nie mówi na razie o nowelizacji przepisów, przedstawia jednak własną ich wykładnię.
– W przypadku nowych obiektów czy też nadbudowy, rozbudowy, czy odbudowy istniejących projektant musi zastosować się jeszcze do innych przepisów prawa budowlanego. W art. 33 wskazano natomiast, że pozwolenie na budowę dotyczy całego zamierzenia. W związku z czym, jeśli całym zamierzeniem budowlanym jest obiekt, to siłą rzeczy projektant musi uwzględnić wszystkie instalacje, które wchodzą w skład tego obiektu. Mimo zwolnienia, które występuje w art. 29 ust. 1 pkt 27 – twierdzi minister Żuchowski.
Tylko taka wykładnia zdaniem Agnieszki Dobrowolskiej, architekt, prezes AD-ARCH jest prawidłowa.
– Wprawdzie art. 29 ust. 1 pkt 27 pr. bud. nie wymaga pozwolenia na budowę ani zgłoszenia dla wymienionych w nim instalacji, ale już art. 34 doprecyzowuje, co powinien zawierać projekt budowlany. Wskazuje się w nim, że zakres i treść projektu budowlanego powinny być dostosowane do specyfiki i charakteru obiektu – zauważa.
Dlatego też w jej ocenie sporny przepis jest dziś przepisem martwym. Ekspertka nie spotkała się też z sytuacją, by urzędy nie wymagały kompletnej dokumentacji.
Czy zatem art. 29 ust. 1 pkt 27 znajdzie w ogóle zastosowanie?
– Zwolnienie z uzyskania pozwolenia na budowę lub zgłoszenia powinno dotyczyć jedynie instalacji wewnętrznej w istniejących już budynkach – uważa Żuchowski.
Dzięki temu, jak mówi, możliwa będzie – bez formalności i płacenia za projekt – wymiana np. rur CO.
– Nie ma natomiast racjonalnego uzasadnienia, by przepis ten miał zastosowanie do nowo powstających obiektów – puentuje minister.