To swego rodzaju bańka – uważają niektórzy ekonomiści. Podobnie jak sześć lat temu dotyczy ona głównie budownictwa infrastrukturalnego.
Budownictwo motorem gospodarki / Dziennik Gazeta Prawna
Luty był drugim z rzędu miesiącem, w którym wartość usług sprzedanych przez branżę budowlaną rosła w tempie przekraczającym 30 proc. w skali roku. W minionym miesiącu wzrost wyniósł 31,4 proc. – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Najniższe od sześciu lat temperatury nie okazały się dla firm budowlanych wielką przeszkodą. Skąd tak dobry wynik?
„Dynamika produkcji w firmach, których podstawowym rodzajem działalności jest wznoszenie budynków, obniżyła się do 12 proc. z blisko 40 proc. w styczniu. Takie wyniki oznaczają, że choć aktywność budownictwa mieszkaniowego i komercyjnego utrzymuje się na bardzo solidnym poziomie, to raczej nie będzie rosła w niezwykle silnym, styczniowym tempie. Jednocześnie jednak w lutym dynamika produkcji w firmach specjalizujących się w budowie obiektów inżynierii lądowej i wodnej (głównie inwestycje infrastrukturalne) wzrosła do ponad 60 proc. w skali roku” – analizują ekonomiści Banku Ochrony Środowiska.
Tę wysoką dynamikę łączą m.in. z informacjami o podpisywanych umowach na projekty dofinansowywane przez Unię Europejską, jak budowa dróg czy remonty torów kolejowych. Ich zdaniem ten czynnik sprawi, że w kolejnych miesiącach będzie się utrzymywał wysoki wzrost produkcji w budownictwie.
Firmy budowlane sprzedają więcej, ale czy na tym zarabiają? Niekoniecznie. Według GUS ceny w tym sektorze rosły wprawdzie najszybciej od siedmiu lat, były jednak o zaledwie 1,6 proc. wyższe niż rok wcześniej. Zwiększyły się w tempie zbliżonym do wzrostu cen płaconych za towary i usługi przez konsumentów. Dokładnych danych o kosztach nie ma, jednak w powszechnej opinii rosną one znacznie szybciej. – W wielu firmach, które wcześniej brały zlecenia, nie zastanawiając się nad wzrostem kosztów, są teraz problemy finansowe. Do pewnego stopnia mamy do czynienia z powtórką z lat 2011––2012 – uważa Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. Wtedy miała miejsce w branży fala upadłości. Wcześniej z powodu rosnących kosztów zdarzały się przypadki schodzenia firm z placów budów.
– Mamy do czynienia ze swego rodzaju bańką. Jest bardzo mocny wzrost popytu na usługi budowlane. On się zderza z ograniczeniami podażowymi, które wiążą się z niedoborem pracowników, wzrostem kosztów pracy i materiałów. Wiele firm budowlanych, które nie mają pracowników, biorąc pod uwagę bieżący i spodziewany wzrost kosztów, nie uczestniczy w przetargach, szczególnie takich, gdzie są limity dotyczące ceny – mówi Bujak.
Chociaż budownictwo funkcjonuje na granicy mocy produkcyjnych, nie przekłada się to negatywnie na sytuację branży mieszkaniowej. Jak podał wczoraj GUS, w lutym oddano do użytkowania 16 tys. mieszkań, o niemal 40 proc. więcej niż rok wcześniej. Rośnie także liczba pozwoleń na budowę.
– Popyt na mieszkania jest rekordowo mocny. Ale najwyraźniej ten popyt spotyka się z bardzo elastyczną stroną podażową. Sytuacja jest zupełnie inna niż w latach 2006–2008. Wtedy ceny lokali błyskawicznie szły w górę, teraz rosną o 3–5 proc. w skali roku, podczas gdy w innych krajach naszego regionu nawet o prawie 20 proc. – uważa ekonomista PKO BP. Uważa jednak, że biorąc pod uwagę np. ograniczenia dotyczące tzw. banku ziemi u deweloperów, w horyzoncie 2–3 lat zjawiska charakterystyczne dla bańki spekulacyjnej mogą pojawić się także w segmencie mieszkaniowym.
W przemyśle o boomie, z jakim mamy do czynienia w budownictwie, nie ma mowy. W dużej mierze wynika to z tego, że w ostatnich dwóch latach przetwórstwo nie odnotowało spadku produkcji, który był udziałem sektora konstrukcyjnego. Jeśli chodzi o popyt, firmy z sektora przemysłowego nie mają jednak powodów do narzekania.
„W stosunku do lutego ub.r. wzrost produkcji sprzedanej odnotowano w 26 (spośród 34) działach przemysłu, m.in. w produkcji maszyn i urządzeń – o 20,5 proc., koksu i produktów rafinacji ropy naftowej – o 17 proc., wyrobów z metali – o 15,6 proc., wyrobów z pozostałych mineralnych surowców niemetalicznych – o 13,4 proc.” – podaje GUS. Maszyny i urządzenia trafiają często na eksport. Wysoka dynamika sprzedaży dobrze wróży więc lutowym danym o eksporcie, które poznamy za mniej więcej trzy tygodnie. Z kolei wyroby z metali czy z mineralnych surowców niemetalicznych to odbicie sytuacji w budownictwie. Ta ostatnia kategoria obejmuje m.in. produkcję cementu, cegieł, szkła czy wyrobów ceramicznych.
„W marcu kombinacja wysokiej bazy i niekorzystnego efektu kalendarzowego zbije dynamikę produkcji w okolice 4 proc. w skali roku, ale w kolejnych miesiącach przemysł będzie notować bardzo dobre wyniki. Można o tym wnioskować zarówno w oparciu o korzystne otoczenie zewnętrzne polskiej gospodarki, jak i ożywienie inwestycji, oraz bardzo optymistyczne wyniki badań koniunktury w przemyśle” – oceniają ekonomiści mBanku.
– Biorąc pod uwagę także brak zagrożeń dla dynamiki konsumpcji gospodarstw domowych, w tym m.in. sprzyjające warunki na rynku pracy, zbliżającą się Wielkanoc, tempo wzrostu PKB w I kw. powinno ukształtować się na poziomie zbliżonym do zanotowanego w końcu poprzedniego roku. W całym 2018 r. dynamika PKB wyniesie według moich prognoz ok. 4,5 proc. – szacuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Według mBanku opublikowane dotąd dane wskazują, że w pierwszych trzech miesiącach tego roku wzrost PKB wyniósł 4,9 proc. wobec 5,1 proc. zanotowanych w końcówce 2017 r.
Ekonomiści bankowi, przyglądając się wynikom gospodarki, zwykle myślą o perspektywach polityki monetarnej. Ich zdaniem najnowsze statystyki utwierdzą przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej w przekonaniu o braku potrzeby podwyżek stóp procentowych. Wysokiemu wzrostowi towarzyszy bowiem brak presji inflacyjnej. Świadczyć o tym może dynamika cen w przemyśle. W lutym były one o 0,2 proc. niższe niż rok wcześniej.
Jest bardzo mocny wzrost popytu na usługi budowlane