Duża część oprogramowania komputerowego nie ma określonego czasu trwania licencji. Polskie prawo wskazuje jednak na maksymalnie pięcioletnie korzystanie z programu. W efekcie wiele firm nieświadomie łamie prawo autorskie
Ważną cechą umowy licencyjnej jest jej terminowy charakter oraz uprawnienie do korzystania z utworu jedynie w zakresie w niej wskazanym. Licencja może zatem dać możliwość używania oprogramowania w różnym okresie. Jednak zgodnie z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.), jeżeli okres ten nie został wskazany, z oprogramowania można korzystać maksymalnie przez pięć lat. Po tym czasie umowa wygasa. Niewiele osób wie o tej regulacji. Konsekwencją może być wystąpienie przez producenta o zaprzestanie użytkowania programu. Co więcej, audyt wewnętrzny lub zewnętrzny np. policji gospodarczej może wykazać, że w firmie stosuje się oprogramowanie bez licencji.
– Nawet profesjonalni uczestnicy rynku IT nie mają świadomości, że wdrożeniu oprogramowania i związanych z nim rozwiązań dodatkowych powinna towarzyszyć umowa licencyjna lub umowa przenosząca autorskie prawa majątkowe – mówi Damian Łukaszyk, wspólnik w DAMAL Sp. z o.o., prelegent podczas IV Międzynarodowej Konferencji CopyCamp 2015.
Kiedy takiej umowy nie ma, nawet w przypadku domniemania licencji ustnej należy przyjąć pięcioletni okres jej obowiązywania. Problem w tym, że w branży IT częściej stosuje się umowę o dzieło lub rachunek za stworzenie programu, nie określając dokładnie warunków korzystania z produktu. Mimo to ustawa obejmuje również tego typu transakcje.
Co w przypadku kiedy strony uzgodnią dłuższą licencję? Wtedy i tak po pięciu latach umowa przekształca się w zawartą na czas nieoznaczony – a to otwiera możliwość jej wypowiedzenia w dowolnym czasie. Podobnie w przypadku udzielenia licencji na czas nieokreślony, gdzie określa się dokładny czas wypowiedzenia. Słowo „nieokreślony” może tu bowiem mylić.
– Użytkownik oprogramowania może błędnie myśleć, że taka licencja daje mu możliwość nieograniczonego w czasie korzystania z programu – mówi Aleksandra Dolak, senior associate w JSLegal.
Jednak w tym przypadku okres trwania licencji również reguluje ustawa, ograniczając go do pięciu lat. Co więcej: jest możliwe, aby umowę zawarto na czas nieoznaczony z brakiem możliwości jej wypowiedzenia. Jednak i tu należy pamiętać o bezwzględnie obowiązującym art. 3651 k.c., który zakazuje takich postanowień umownych, które wyłączają uprawnienie stron umowy do jej wypowiedzenia. Nie da się więc ustanowić realnej umowy wiążącej „na zawsze” – po 5 latach mimo wszystko pojawi się możliwość jej wypowiedzenia przez producenta oprogramowania. Najlepszym dla użytkownika wyjściem byłoby zawrzeć z twórcą programu umowę pisemną, na podstawie której prawa do tego programu zostaną przeniesione.
– Jest to jednak sytuacja praktycznie niespotykana w przypadku programów, które nie zostały stworzone na indywidualne zamówienie – informuje Dolak. Jak wygląda praktyka? W wielu przypadkach, zwłaszcza wśród małych i średnich przedsiębiorców, brakuje umów licencyjnych. Z ustawy wynika domniemanie istnienia licencji w przypadku zawarcia umowy na oprogramowanie bez jednoznacznego przeniesienia praw majątkowych. Ale zdaniem ekspertów prawo jest niedoskonałe.
– Nie można domniemywać, że taka licencja istnieje, jeżeli między kontrahentami nie było takiego porozumienia – uważa Joanna Łukaszyk, adiunkt UTH i prelegent podczas CopyCamp 2015.
W takich przypadkach dochodzi do sytuacji, gdy oprogramowanie nie jest uregulowane ani licencją, ani przeniesieniem praw majątkowych. Czym zatem dokładnie jest umowa licencyjna?
– Ustawa nie definiuje jej wprost, odnosi się tylko do jej postaci (licencji wyłącznej i niewyłącznej), uprawnień z niej wynikających oraz możliwości jej wypowiedzenia – mówi dr Łukaszyk.
Art. 41 ust. 2 ustawy nazywa ją umową o korzystanie z utworu. Nabycie egzemplarza oznacza zawarcie umowy licencyjnej. Można ją określić jako dwu- lub wielostronną czynność prawną, z której wynika uprawnienie licencjobiorcy do korzystania z utworu przez czas w niej wskazany. Ważną cechą umowy licencyjnej jest więc jej terminowy charakter oraz uprawnienie jedynie do korzystania z utworu w zakresie w niej wskazanym. Licencja nie jest bowiem przeniesieniem autorskich praw majątkowych. Problem odnosi się także do użytkowników indywidualnych. Rzadko czytają oni umowy licencyjne, gdyż ich zatwierdzenie odbywa się podczas instalacji oprogramowania. A to błąd, bo użytkowanie np. legalnie nabytego pakietu Microsoft Office z 2007 roku może być dziś uznane za bezprawne. W efekcie producent w każdej chwili może wystąpić – i często występuje – o zaprzestanie użytkowania jego produktu. W panelu użytkownika pojawia się podświetlony na czerwono komunikat o wygaśnięciu licencji.
Zdaniem ekspertów pojęcie umowy licencyjnej przewidziane w prawie autorskim nie jest dostosowane do rynku programów komputerowych.
– Licencja musi określać, jak powinno przebiegać korzystanie z utworu, wskazywać termin jej obowiązywania oraz zakres dopuszczalnych działań licencjobiorcy – uważa dr Joanna Łukaszyk.
Jej zdaniem nie można stawiać znaku równości pomiędzy książką czy piosenką a programem komputerowym, którego cel i sposób korzystania są zgoła odmienne.
Ważne
Ważną cechą umowy licencyjnej jest jej terminowy charakter oraz uprawnienie do korzystania z utworu jedynie w zakresie w niej wskazanym