Niewiedza handlowców i niejasne przepisy to przyczyny tego, że często musimy wydać określoną minimalną kwotę, aby móc zapłacić kartą.
Kartki z napisem „Płatność kartą od x zł” nie zniknęły mimo znaczących obniżek stawki interchange. O ile były uzasadnione kilka lat temu, gdy od każdej płatności sklep musiał oddać 1,6 proc., to obecne 0,2–0,3 proc. nie powinno stanowić problemu.
Ale wielu handlowców stosuje ograniczenia dla płacących kartami. Dowodzą tego wyniki badania instytutu ABR SESTA na niewielkich sklepach ogólnospożywczych. – Badanie przeprowadziliśmy pod koniec czerwca za pomocą aplikacji TakeTask. Jej użytkownicy dostali zadanie, by udać się do dowolnej niewielkiej placówki handlowej niedziałającej pod ogólnokrajową marką, wykonać jej zdjęcie i sprawdzić, czy sklep ten stosuje ograniczenia dla płacących kartami – opowiada Marcin Dobek z ABR SESTA. Z tak przeprowadzonego testu, który objął 100 placówek we wszystkich województwach oraz miejscowościach różnej wielkości, wynika, że w trzech na cztery sprawdzone małe sklepy obowiązują limity płatności kartami. Najczęściej 10 zł.
Zjawisko potwierdza Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji. – Dotyczy ono tylko sklepów niezrzeszonych. Nie znam żadnej dużej sieci, która uzależniałaby przyjęcie płatności kartą od wykonania zakupów na określoną wartość – twierdzi Karol Stec z POHiD zrzeszającego sieci super- i hipermarketów.
Eksperci uważają, że powodem jest brak wiedzy właścicieli małych punktów, że koszty obsługi transakcji bezgotówkowych spadły. Badania przeprowadzone kilka miesięcy temu na grupie tysiąca polskich firm przez Instytut Badawczy Ipsos na zlecenie Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego wykazały, że 66 proc. przedsiębiorców nie odczuło obniżki interchange, która została przeprowadzona w lipcu ubiegłego roku.
Eksperci są zdania, że odpowiedzialność za tę sytuację ponoszą częściowo przepisy. – O ile ustawodawca uregulował obniżkę interchange przez organizacje płatnicze i banki, o tyle przeniesienie jej na handlowców zależy już tylko od dobrej woli operatorów terminali – uważa Karol Stec. Z samego faktu obniżki interchange nie wynika więc, że koszty dla sklepów spadną. Operatorom terminali jest na rękę przedłużanie takiej sytuacji, w której odprowadzają mniejsze kwoty do banków, a sami inkasują większe przychody od handlowców. Właścicielom sklepów pozostaje więc samodzielnie wystąpić do operatora o zmniejszenie prowizji lub po prostu go zmienić.
Robert Łaniewski, prezes FROB, nie kwestionuje faktu istnienia tego niekorzystnego zjawiska. Uważa jednak, że jego skala jest o wiele mniejsza, niż wynikałoby to z badań ABR SESTA. – Wydaje mi się, że aby precyzyjnie ją określić, trzeba by przeprowadzić sondaż na starannie dobranej próbie o wiele większej liczby właścicieli sklepów niż 100 placówek, do których zawitali ankieterzy – uważa Robert Łaniewski.
Z formalnego punktu widzenia stosowanie ograniczeń kwotowych dla płatności kartami nie jest zabronione. Odpowiednie zapisy zabraniające tego znajdują się jedynie w umowach pomiędzy organizacją płatniczą, taką jak MasterCard czy Visa i operatorem terminali, a także między nim a sklepem. Problem jednak w tym, że ani organizacja płatnicza, ani operator terminali nie mają narzędzi, za pomocą których mogliby wymóc na handlowcach usunięcie limitu płatności kartą. Niepokorny kupiec zawsze może bowiem wypowiedzieć umowę i znaleźć innego dostawcę terminala.
Gdzie są pieniądze z interchange
Jeszcze do niedawna prowizja interchange wynosiła ok. 1,6 proc. Wówczas banki zarabiały na obsłudze kart płatniczych ok. 1,6 mld zł rocznie. W ciągu ostatnich dwóch lat prowizja ta została obniżona do 0,2–0,3 proc. Szacuje się, że tylko w I kw. tego roku wpływy banków z tytułu interchange spadły o 200 mln zł w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego. Banki zarabiają więc mniej, a pieniądze zostały w kasach podmiotów dwóch kategorii: wielkich sieci handlowych i stacji paliw oraz agentów rozliczeniowych. Ci pierwsi mają umowy na obsługę kart w schemacie interchange plus inne prowizje. Oznacza to, że spadek interchange automatycznie oznacza dla nich zmniejszenie kosztów obsługi kart. Z kolei agenci rozliczeniowi to instytucje rozliczające płatności bezgotówkowe. Gdy interchange została ustawowo obniżona, automatycznie zmniejszyli oni koszty swojej działalności, bo oddają bankom mniejsze kwoty. Jeżeli jednak nie obniżą prowizji swoim klientom, czyli np. sklepom, mogą wciąż mieć przychody takie jak przed regulacją.