Przedsiębiorca, który udostępnia na stronie internetowej publikacje stanowiące przedmiot praw autorskich, powinien uzyskać akceptację ich właściciela. Zmienić może to niedawny wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE
Jestem przedsiębiorcą. Chcę na mojej stronie internetowej zrobić przekierowania do tekstów znajdujących się na innych stronach. Czy powinienem zwrócić się w tej sprawie do właścicieli tych stron?
Utwory, także te znajdujące się w internecie, podlegają ochronie prawa autorskiego. Prawo to wprowadza pojęcie pola eksploatacji. – W przypadku internetu polem eksploatacji jest publiczne udostępnienie. Co do zasady nie wolno bez zgody uprawnionych publicznie udostępniać cudzych utworów – mówi mecenas Paweł Żerański, wspólnik kancelarii Gładysz & Żerański Kancelaria Prawnicza sp. j.
Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał np., że linkowanie stanowi formę publicznego udostępnienia utworu, gdyż umożliwia nieograniczonej grupie osób korzystających z jednego portalu wgląd w treści zamieszczone na innym portalu (wyrok z 20 lipca 2004 r., sygn. akt I ACa 564/04). – Oznaczało to w uproszczeniu, że udostępnianie linków do innych stron traktowane być powinno jako wkraczanie w sferę zakazaną, które wymaga zgody osób, do których stron chcemy odesłać – mówi mec. Paweł Żerański.
Brak nowej publiczności
Sytuację może zmienić orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE z 13 lutego 2014 r. (C–466/12), który uznał, że umieszczanie linków do utworów jest legalne i nie narusza praw autorskich. W ocenie TSUE linkowanie jest legalne, jeśli nie stanowi „udostępnienia” nowej publiczności, w szczególności jeśli dostęp do treści nie był ograniczony i te same osoby mogły się z nim zapoznać na stronie pierwotnej.
– Faktem jest, że w wydanym już po tym orzeczeniu wyroku warszawski Sąd Apelacyjny 7 maja 2014 r. (sygn. akt I ACa 1663/13) krytycznie odniósł się do części argumentacji podawanej przez TSUE – dodaje Paweł Żerański. – Nie zgodził się z argumentacją, że nowa publiczność w przypadku umieszczenia linku do w żaden sposób nieblokowanego w internecie zasobu nigdy nie występuje. Jak klarownie stwierdził warszawski sąd, „inna osoba zaloguje się na portal w języku polskim, inna zaś na portal w języku włoskim”. Nie podzielił tym samym opinii, że w każdym takim wypadku umieszczanie odwołań (linków) nie narusza monopolu autorskiego.
Czym innym jest udostępnianie utworu setce znajomych na Facebooku, gdzie wiemy, kogo zapraszamy, i dostęp mają tylko osoby przez nas zaproszone, a czym innym – udostępnianie na stronie internetowej, na którą może wejść każdy. To pierwsze może się mieścić w tak zwanym dozwolonym użytku i już z tego względu pozostawać w zgodzie z prawem. Umieszczenie jednego linku należy też odróżnić od tworzenia zbiorów linków, które mogą być jeszcze inaczej ocenione z prawnego punktu widzenia.
Konieczne zapytanie
Zdaniem mec. Żerańskiego przedsiębiorca, który planuje udostępniać na swojej stronie internetowej utwory stanowiące przedmiot praw autorskich, powinien zwrócić się do właściciela takiej strony o zgodę, ponieważ nie wiadomo jeszcze, jakie skutki na terytorium Polski i dla polskiego orzecznictwa sądowego będzie miał wyrok TSUE z 13 lutego 2014 r. Pytany o znaczenie wyroku TSUE powiedział, że nie można go pomijać i będzie uwzględniany w polskim orzecznictwie. Trudno jednak jednoznacznie przewidzieć, w jaki dokładnie sposób.
Czekając na orzeczenia
– Dokonana w nim wykładnia wiąże polskie sądy. Otwarte pozostaje pytanie, jak to zostanie wyegzekwowane na terytorium Polski, a przede wszystkim, kiedy dokładnie zachodzi sprzeczność między wykładnią sądu polskiego a wykładnią Trybunału Sprawiedliwości. Nie jestem przekonany, czy wyrok warszawskiego Sądu Apelacyjnego, mimo wyraźnego zdystansowania się składu orzekającego do wyroku, rzeczywiście był z nim sprzeczny, czy raczej rozwijał wątek „nowej publiczności”, ograniczając jedynie znaczenie wyroku Trybunału Sprawiedliwości – mówi mec. Żerański. – Lepiej więc nie linkować w internecie na stronach publicznie dostępnych ze swojej strony do innej bez zgody właściciela. Najbezpieczniej w obecnej sytuacji przyjąć założenie, że trzeba pytać za każdym razem, bo nie ma dotychczas polskiego orzecznictwa, które wskazywałoby, że może być inaczej.
Podstawa prawna
Art. 50 pkt 3 ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.).