- Nie ma łatwych zysków. Każdy zysk wiąże się z ryzykiem i inwestorzy, zwłaszcza indywidualni, nie powinni o tym zapominać - mówi Przemysław Krzemieniecki prawnik w kancelarii Kochański Zięba Rapala i Partnerzy, certyfikowany doradca w Alternatywnym Systemie Obrotu.
Firmy pożyczkowe coraz bardziej interesują się rynkiem obligacji, szukając na nim finansowania swojej działalności. Dlaczego?
Spółki działające w szeroko rozumianej branży wierzytelności szukają różnych sposobów na pozyskanie kapitału w celu zakupu nowych portfeli wierzytelności oraz możliwości oferowania pożyczek gotówkowych większej liczbie konsumentów.
Głównymi alternatywami dla emisji obligacji są emisja akcji lub finansowanie bankowe. Jeśli z jakichś przyczyn pozyskanie finansowania bankowego nie jest możliwe, emisja obligacji może być czasem, z punktu widzenia emitenta, tańszym sposobem na pozyskanie kapitału niż emisja akcji. Dzieje się tak, gdy kapitalizacja emitenta jest niewielka, a jego plany zakładają znaczne zwiększenie skali działania i dynamiki zysków z pozyskanych środków, a tym samym wzrost jego kapitalizacji.
Powstanie platformy GPW Catalyst, a także nowelizacja przepisów ustawy o ofercie publicznej (tj. Dz.U. z 2013 r. poz. 1382), przyczyniły się bez wątpienia do zwiększenia popularności emisji obligacji korporacyjnych.
Firmy te zapewniają zwrot rzędu 9-9,5% w skali roku. To bardzo dużo, ale zakładam, że wiąże się z tym spore ryzyko. Bliżej tym obligacjom do depozytu bankowego czy do gry na giełdzie?
Osobiście nie lubię określenia „gra na giełdzie”. Warto pamiętać, iż obligacje mogą być przedmiotem obrotu giełdowego. Tak więc nieuprawnione jest porównywanie obligacji do standardowej lokaty bankowej. Każda inwestycja w instrumenty finansowe niesie za sobą ryzyko. Kryzys finansowy z 2008 r. zresztą to dobitnie pokazał. Nawet posiadacze obligacji ocenianych przez największe agencje ratingowe ratingiem AAA ponieśli dotkliwe straty.
Ponadto nie należy zapominać, iż pieniądze zainwestowane w obligacje to nie są pieniądze, które można w prosty sposób odzyskać, wypłacając je jak z lokaty bankowej. Trzeba poczekać do terminu ich wykupu albo sprzedać innemu inwestorowi. Tak więc różnic w stosunku do lokat bankowych jest sporo. Na tyle dużo, że decyzja o zakupie wysoko oprocentowanych obligacji powinna być poprzedzona solidnym rozeznaniem rynku, sprawdzeniem kondycji finansowej emitenta, a nie tylko spojrzeniem na to, ile można potencjalnie w ciągu roku zarobić.
Czyli zysk nie jest wcale tak oczywisty, jak niektórzy przekonują?
Nie ma łatwych zysków. Każdy zysk wiąże się z ryzykiem i inwestorzy, zwłaszcza indywidualni, nie powinni o tym zapominać. Zarazem oczywiście działalności emitentów, nawet tych oferujących wysoko oprocentowane obligacje, nie można porównywać z piramidami finansowymi. Byłaby to teza zupełnie nieuprawniona. Zawsze znajdzie się podmiot (i to w każdej branży), który nie wykupi w terminie swoich obligacji bądź nie wypłaci odsetek, ale jedna czarna owca nie może przesłonić obrazu całego rynku.