Minister skarbu Włodzimierz Karpiński: Na najbliższe trzy lata zakładamy przychody z prywatyzacji na poziomie około miliarda złotych rocznie. Będziemy koncentrować się na przekształceniach branżowych
Jak wykonanie planu w tym roku? Na koniec września z prywatyzacji było niespełna miliard złotych przychodów. Pierwsze tegoroczne prognozy wskazywały na przychody na poziomie 3,7 mld zł. Ile będzie ostatecznie?
W tym roku wykonanie planu w zakresie przychodów z prywatyzacji wyniesie ok. 30 proc. Nie jesteśmy zdeterminowani, aby prywatyzować za wszelką cenę, czego przykładem jest Polski Holding Nieruchomości. To nie był dobry czas na prywatyzację. Dlatego wycofaliśmy się z tego procesu i koncentrujemy się na budowaniu wartości tej spółki. Jeśli chodzi o przyszłość i wąsko rozumianą prywatyzację, bez wnoszenia akcji do PIR lub BGK, to na najbliższe trzy lata zakładamy przychody na poziomie ok. 1 mld zł rocznie. Będziemy się koncentrować na prywatyzacjach branżowych.
Może pan być ostatnim ministrem skarbu państwa?
Moi poprzednicy mówili, że „zgaszą światło”. Ministerstwo Przekształceń Własnościowych, którego następcą jest przecież MSP, było powołane do tego, by zmienić strukturę własności w gospodarce. I to się znakomicie udało. Wystarczy przywołać liczby. Do 2 mln osób trafiły akcje o nominalnej wartości 6,5 mld zł. Jeżeli za punkt wyjścia weźmiemy 8,5 tys. firm państwowych działających w 1990 r., to dziś w nadzorze ministra skarbu państwa znajdują się czynne podmioty stanowiące niespełna 3 proc. tej liczby. W tym sensie proces przekształceń własnościowych wygasa. Natomiast jeśli chodzi o aktywa w samorządach, agencjach czy innych jednostkach nadzorowanych przez organy Skarbu Państwa, to tego majątku wciąż jest bardzo dużo i w tym obszarze, profesjonalnego zarządzania, jest dużo do zrobienia.
Ostatnio głośno o ich zaangażowaniu w ratowanie kopalń. W tym kontekście mówi się też o podległych panu Polskich Inwestycjach Rozwojowych.
Sytuacja jest bardzo trudna, szczególnie jeśli chodzi o Kompanię Węglową. Na pewno energetyka nie wyleczy strukturalnych problemów kopalń. Jeśli miałaby wejść w ten proces, to musiałby on być bardzo dobrze opisany biznesowo. Podnosić bezpieczeństwo energetyczne, wartość spółek energetycznych i nie zaburzać ich planów inwestycyjnych. A te są znaczące. Przykład Tauronu pokazuje, że uczynienie z nierentownych kopalń dobrze prosperującego biznesu jest możliwe. Ale podkreślam: nie ma mowy ani o dokonaniu niezgodnego z prawem transferu publicznych pieniędzy na ratowanie górnictwa, ani o rozwiązaniach, które nie byłyby oparte na strukturze zdrowego biznesu.
Czy stać nas na jednoczesne prowadzenie trzech kosztownych programów: łupkowego, atomowego i energetyki opartej na węglu, za pośrednictwem państwowych firm?
Firmy podejmują decyzje biznesowe. Menedżerowie widzą w łupkach szansę na duże zyski. Oczywiście ryzyko biznesowe też jest duże, ale jeśli się uda, to premia będzie jeszcze większa. Racjonalne prowadzenie biznesu powoduje więc, że spółki decydują się wiercić. Należy tylko robić to jak najefektywniej. Świetny przykład to PGNiG, które porozumiało się z Chevronem. Razem prowadzą prace poszukiwacze na czterech lubelskich koncesjach. Rozpoczęły już pierwszy wspólny projekt. Zawarta umowa umożliwia nie tylko wykonywanie odwiertów, ale również wymianę danych geologicznych oraz doświadczeń, co przekłada się na obniżenie kosztów, rozłożenie ryzyka i wreszcie przyspiesza poszukiwania.
Pani premier prowadzi przegląd resortów. Była już u pana? Szykują się jakieś zmiany?
Pani premier jeszcze u nas nie było. Na razie bardzo ceniony przeze mnie wiceminister Wojciech Kowalczyk odszedł, aby zająć się szukaniem rozwiązań dla sektora węglowego. Wierzę jednak, że będziemy jeszcze razem pracować. W kierownictwie MSP są teraz cztery osoby. Podczas mojego urzędowania zatrudnienie w MSP zostało zredukowane o 15 proc. Jesteśmy małym, ale sprawnym resortem. Widzę jednak pole aktywności dla jeszcze jednego wiceministra. Nierozwiązany pozostaje problem reprywatyzacyjny. Chciałbym podjąć próbę refleksji, co się wydarzyło od zawetowania przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego ustawy reprywatyzacyjnej i co można zrobić w tej kwestii.
Może powstać ustawa?
Jeśli tak, to już w parlamencie następnej kadencji, ale zanim zaczniemy mówić o projekcie ustawy, trzeba ocenić skalę problemu i zaproponować model jego rozwiązania.
To zmiana o 180 stopni, bo jeden z pana poprzedników, Aleksander Grad, na polecenie premiera Donalda Tuska zakończył prace nad ustawą i rząd zdecydował wówczas, że reprywatyzacja ma się odbywać tylko przez sądy.
Należy przeanalizować, ile nas to kosztuje. Być może to najlepsze rozwiązanie, ale nie wykluczam żadnej drogi. Temat wymaga analizy, a potem trzeba wyciągnąć wnioski.