60 proc. wzrostu w eksporcie inwestycyjnym ubezpieczanym przez KUKE
Kontrakty, jakie Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych ubezpieczyła w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku, były warte prawie 290 mln dol. O niemal 107 mln dol. więcej niż rok wcześniej.
Eksport inwestycyjny to dostawy maszyn i urządzeń produkcyjnych albo kontrakty na realizowanie inwestycji (np. budów). Cecha charakterystyczna to długi czas spłaty należności (dwa lata i więcej). Między początkiem stycznia a końcem sierpnia prym w eksporcie tego typu wiódł przemysł stoczniowy (dostawy statków stanowiły prawie 74 proc. ubezpieczonych umów).
Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE, szacuje, że Korporacja ubezpiecza około jednej czwartej eksportu inwestycyjnego z Polski. Ile dokładnie – tego nie wiadomo, bo nie ma danych o skali tego typu handlu. Ale informacje z Korporacji są reprezentatywne dla całości obrotów, bo – jak wskazuje ekspert – większość transakcji jest finansowana kredytem, który wymaga zabezpieczenia polisą.
Dane KUKE wskazują dwie poważne zmiany. Pierwsza: wyraźnie spadła rola rynków wschodnich w tej sprzedaży. O ile w ciągu ośmiu miesięcy ubiegłego roku stanowiła ona ponad 99 proc. obrotów, o tyle teraz jest to zaledwie 16,3 proc. I druga prawidłowość: zmiana struktury branżowej. Sprzedaż statków wyparła budowlankę, która dominowała jeszcze przed rokiem (kontrakty tego typu stanowiły 44,2 proc. wszystkich umów, dostawa statków odpowiadała w ub.r. za 31,6 proc.).
Soroczyński ocenia, że spadek wartości nowo zawieranych kontraktów ze Wschodem jest naturalną konsekwencją kryzysu ukraińsko-rosyjskiego. – Gdy trwa wojna, przedsiębiorcy raczej skupiają się na tym, jak przetrwać, ograniczając straty, niż jak się rozwijać – mówi. Dotyczy to nie tylko Ukrainy, lecz także Rosji, której firmy ograniczają aktywność w obawie przed skutkami zachodnich sankcji. – Poza tym jest też mniej środków publicznych, którymi wcześniej wspierano inwestycje. A co do Białorusi: to gospodarka o najmniejszym potencjale z całej trójki, która na dodatek w poprzednich latach nieco przeinwestowała. To wszystko składa się na spadek nowych zamówień – dodaje.
KUKE podkreśla, że spadek wartości wschodniego inwestycyjnego eksportu dotyczy nowo zawieranych kontraktów, bo w całej bazie ubezpieczonych umów (również tych z poprzednich lat) sprzedaż do Rosji, na Ukrainę i na Białoruś stanowi prawie 45 proc. A polscy eksporterzy, którzy wcześniej weszli na te rynki, cały czas są na nich aktywni. Potwierdzają to inni eksperci i sami przedsiębiorcy.
– Firmy, które do tej pory tam były, nie wyhamowały działalności. Zdają się nie przejmować się tym, co się dzieje. Traktują to jako sytuację przejściową. Ale kryzys polityczny z pewnością powstrzymuje nowych przedsiębiorców, takich, którzy wcześniej planowali sprzedaż na Wschód – mówi Piotr Winnicki, dyrektor do spraw finansowania handlu w departamencie faktoringu i finansowania strukturyzowanego Raiffeisen Polbanku. Przykład firmy, która zawsze była w czołówce polskiego eksportu inwestycyjnego i nadal jest aktywna na Wschodzie, to budowlany Unibep. Obecnie realizuje on trzy duże kontrakty w Rosji (warte w sumie około 136 mln euro).
Ale i Unibep odpuścił sobie zupełnie Ukrainę i szuka innych rynków: od 2013 r. buduje też w Norwegii, w tym roku zaczął działać w Niemczech. – Niemcy są dla nas nowym rynkiem, na którym jednak zdobywamy coraz silniejszą pozycję. W tej chwili prowadzimy w Niemczech cztery budowy o łącznej wartości ok. 55 mln zł – mówi Leszek Marek Gołąbiecki, prezes spółki.
Piotr Soroczyński uważa jednak, że to nie szukanie nowych rynków podbija wynik polskiego eksportu inwestycyjnego. Jego zdaniem to raczej skutek coraz mocniejszej pozycji niektórych sektorów, choćby stoczniowego. To dzięki dużym kontraktom na dostawę statków zmieniła się struktura geograficzna eksportu inwestycyjnego. Po ośmiu miesiącach tego roku największym rynkiem zbytu była Norwegia z prawie 57 proc. wartości obrotów. Dla porównania na koniec ubiegłego roku pod tym względem przodowała Dania (31,7 proc.), zaraz za nią była Rosja (28,4 proc.) i Białoruś (28 proc.).
– Polski przemysł stoczniowy odradza się, działa w nieco innej formie niż wcześniej, jest w stanie dostarczyć statki specjalistyczne, np. do obsługi platform wiertniczych. Pytanie, czy wzrost tego typu eksportu to jednorazowy strzał, czy dłuższa tendencja – zastanawia się Soroczyński. I zwraca uwagę na wyniki ubiegłego roku: już wtedy eksport do krajów rozwiniętych spoza Unii Europejskiej rósł o około jedną piątą w porównaniu do 2012 r.
– Wtedy też obawialiśmy się, że to przejściowe zjawisko, że w tym roku przez efekt tej wysokiej bazy eksport inwestycyjny spadnie. Tymczasem nie widzimy żadnego spadku. To może wskazywać, że polskie stocznie właśnie odnalazły swoją niszę. I że to dzięki nim w kolejnych latach eksport inwestycyjny nadal będzie rósł – mówi ekonomista KUKE.