Zakładali Państwo ostatnio firmę? Ja z racji rodzinnych obserwowałem to niedawno z bliska. Lubimy się znęcać nad naszą biurokracją, jaka to nieruchliwa i tępa, przerzucamy się danymi, ile trwa założenie firmy w Polsce i jaki to skandal, że trzeba tak cierpieć, by w przedsiębiorcę się zmienić – choćby i jednoosobowego – a prawda jest prozaiczna.
Rzekłbym nawet: jasna. Otóż założenie firmy trwa jeden dzień. Co tam dzień, godzinę nawet. Wystarczy jedna wizyta w urzędzie i trochę cierpliwości. Pani (lub pan, by zadbać o poprawność) przepyta na okoliczność danych, na klawiaturze poklepie, okulary od czasu do czasu na nosie poprawi i już człowiek przedsiębiorcą pełną gębą. Wydruk osobisty dostanie w łapę, na dokumenty urzędowe kilka dni poczeka (do domu przyjdą, pocztą państwową albo prywatną, ale przyjdą) i dalej brać się do roboty.
Żeby nie było, nie jest to opowieść z wielkiego skomputeryzowanego urzędu w wielkim mieście, ale z gminy niewielkiej, między miasteczkami położonej. Takiej, co to i bezrobocie ma, i przedsiębiorców niewielu. Wszędzie daleko, więc ludzie mogliby sami w domu te czynności wykonać, państwo dało im takie możliwości, ale dziwnym trafem nie wykonują. I wcale nie dlatego, że się boją. PIT elektroniczny potrafią wysłać, z banku w sieci skorzystać, to i z takim wnioskiem daliby radę. Rozumiem ich. Tak jak wolę lekarza z krwi i kości od doktora Gugla i wizytę z salonie samochodowym zamiast aukcji na Allegro, tak wolę panią (lub pana) w urzędzie, co pomoże i podpowie, niż bezpłatny profil zaufany ePUAP (lekkość tej nazwy dokładnie oddaje ducha aplikacji).
No bo tak naprawdę, co jest najważniejsze w biznesie? Kontakt bezpośredni.