Rząd pracuje nad lepszym wykorzystaniem środków z UE, którymi teraz zarządzają regionalne fundusze poręczeniowe
Rezultaty osiągnięte przez fundusze poręczeniowe / Dziennik Gazeta Prawna
Ministerstwo Finansów zamierza ujednolicić zasady przyznawania gwarancji firmom korzystającym ze środków UE – ustalił DGP. Ustawa o gwarancji ostatniej szansy, nad którą pracują resortowi prawnicy, miałaby skłonić banki komercyjne do akceptowania poręczeń udzielanych przez 46 regionalnych funduszy poręczeniowych jako formy zabezpieczenia kredytów.
Fundusze nie cieszą się na razie dobrą opinią ze strony banków, dlatego też mają małą zdolność kreacji kredytów. Instytucje te dysponują 1 mld zł na gwarancje, tymczasem wartość przyznanych na ich podstawie kredytów nieco tylko przekracza tę kwotę. Resort finansów chce, by wartość ta wzrosła pięciokrotnie. W ten sposób pieniądze z UE przekazane funduszom przez marszałków województw faktycznie zaczęłyby wspierać inwestycje przedsiębiorstw.
– Dotychczasowy system nie działa tak jak powinien, ponieważ fundusze poręczeniowe nie mają wystandaryzowanej oferty – tłumaczy Marek Szczepański z Banku Gospodarstwa Krajowego. – Każdy fundusz ma własny wzór dokumentów, własny sposób oceny zdolności kredytowej klienta i wymaga od niego złożenia innych zaświadczeń. W efekcie banki często nie chcą akceptować ich poręczeń, bo muszą każdego klienta osobno weryfikować – dodaje. Dla klienta to strata czasu, ponieważ musi przygotować oddzielny pakiet dokumentów dla banku i funduszu, i czekać na dwie decyzje, co wydłuża okres oczekiwania nawet do dwóch miesięcy. Za każdą decyzję płaci przy tym oddzielnie.
Dlatego BGK, mniejszościowy udziałowiec 21 z 46 funduszy, został włączony do prac nad nowym systemem. – We współpracy z bankami i funduszami planujemy maksymalne ujednolicenie oferty. Chcielibyśmy, aby fundusze wymagały od klientów podobnych dokumentów co banki i oceniały zdolność kredytową według ujednoliconych kryteriów – wyjaśnia Marek Szczepański. BGK ma już pomysł, jak zachęcić instytucje do przystania na zmiany. Bank proponuje, by samorządy przekazały mu dodatkowe 3 mld zł, z których zamierza m.in. dokapitalizować istniejące fundusze. Marek Szczepański tłumaczy, że na dodatkowe środki będą mogły liczyć tylko te instytucje, które zgodzą się na ujednolicenie dokumentów i procedur.
BGK chce też corocznie sprawdzać poziom wykorzystania środków przez każdy z funduszy. Te, które sprawnie przekazują je do firm, dostaną kolejną pulę. Te, które sobie nie radzą, zwrócą pieniądze. Dodatkową zachętą do śmielszego udzielania poręczeń przez fundusze mają być regwarancje. Pulę na nie także ma trzymać BGK. – Gdyby fundusz ze względu na brak spłaty kredytu przez przedsiębiorcę musiał wypłacić określoną kwotę na rzecz banków, BGK zwracałby mu część z regwarancji – tłumaczy Marek Szczepański. Co więcej, w razie kryzysu, przez który przedsiębiorcy masowo przestaliby spłacać zadłużenie, to państwo przejmowałoby obowiązek spłaty kredytów w bankach.
Rząd chce, aby poręczenia były równie proste i tanie, jak udzielane przez BGK gwarancje de minimis. W ich przypadku przedsiębiorca, który nie posiada wystarczającej zdolności kredytowej, razem z wnioskiem o finansowanie składa w wybranym banku wniosek o de minimis. BGK bez dodatkowej weryfikacji akceptuje decyzję instytucji finansowej i przyznaje gwarancje, które w pierwszym roku są bezpłatne, a w drugim kosztują 0,5 proc. ich wartości. W 2013 r. z takiego rozwiązania skorzystało 38,9 tys. firm. Dla przykładu w 2012 r. (ostatnie dostępne dane) z poręczeń 46 funduszy skorzystało niespełna 5,5 tys. przedsiębiorców. Jednak de minimis wygasają w przyszłym roku, stąd potrzeba stworzenia nowego systemu na ich wzór.