Dwie trzecie firm znika z rynku, nim skończą pięć lat. Jak wynika z badań, największe szanse na sukces mają te założone przez 40-latków z wyższym wykształceniem, zatrudniające pracowników.
Najbardziej krytyczny dla nowo powstałych przedsiębiorstw jest pierwszy rok. Jak dowodzą statystyki GUS, do 2007 r. ten okres przeżywało 62–67 proc. firm, a reszta była po prostu likwidowana. Dziś jest trochę lepiej – spośród firm utworzonych w latach 2007–2011 co najmniej rok utrzymało się 71–77 proc. Ale gdy pod uwagę weźmie się dłuższą perspektywę, obraz znowu maluje się w ciemnych barwach – pięciu lat dożywa niespełna jedna trzecia firm. To znacznie mniej niż średnia w UE, gdzie piąte urodziny obchodzi połowa firm.
– Im kraj jest bardziej dojrzały rynkowo, tym więcej ma doświadczeń w funkcjonowaniu przedsiębiorstw, co powoduje, że zagrożenie bankructwem jest mniejsze – twierdzi prof. Elżbieta Mączyńska z SGH. Na polskie statystyki niekorzystnie wpływają firmy zakładane tylko po to, aby ich właściciele mieli pracę po tym, jak stracą zatrudnienie na etacie. Bo wielu, gdy tylko znajdzie etat, likwiduje biznes. Inni zamykają go, gdy zaczyna brakować zleceń.
– Do bankructw przyczynia się też wadliwe prawo – dodaje prof. Mączyńska. Wiele firm upada, bo większe podmioty nie respektują przepisów względem nich i często pozostają bezkarne. – Sądy działają ospale i niesprawnie – ocenia prof. Mączyńska i wyjaśnia, jak funkcjonuje ten mechanizm: małe firmy nie są w stanie w porę wyegzekwować wierzytelności od dużych, powstają zatory płatnicze i rodzi się domino niewypłacalności, które pogrąża małych graczy. To jednak nie wszystko.
Przetrwanie firmy zależy też od predyspozycji przedsiębiorcy, np. jego umiejętności reagowania na sytuacje kryzysowe, profilu prowadzonej działalności, dostępu do subwencji, kredytów etc. Z danych GUS wynika, że największe szanse przetrwania na rynku mają te, które od początku zatrudniają pracowników. Wśród takich podmiotów po piątym roku nadal funkcjonuje ponad 40 proc. A w przedsiębiorstwach bez pracowników najemnych odsetek ten wynosi już niecałe 30 proc.
Nie ma żadnego wpływu na przeżywalność firm płeć ich właścicieli. Ale ich wykształcenie – jak najbardziej. Spośród firm utworzonych w 2007 r. pięć lat przetrwała ponad połowa tych, których szefowie mieli dyplom wyższej uczelni lub szkoły pomaturalnej. Z kolei wśród osób z wykształceniem zasadniczym lub podstawowym zaledwie 34–36 proc. Najlepszy wiek, aby zostać biznesmenem, to 40–44 lata. Prawie połowa firm (48 proc.), których właściciele byli w tym wieku, przetrwała pięć lat.
Mimo to każde przedsiębiorstwo może z różnych powodów znaleźć się w sytuacji kryzysowej. Dlatego zdaniem ekspertów resortu gospodarki przedsiębiorcy, który znalazł się w trudnej sytuacji, powinno się zapewnić możliwość m.in. wsparcia przy opracowywaniu planu restrukturyzacji i rozwoju działalności. Powinny też być upowszechnione szkolenia z zakresu zarządzania ryzykiem. Potrzebna jest również m.in. promocja zróżnicowania źródeł finansowania działalności gospodarczej. Tego rodzaju działania mogłyby sprawić, że tak jak przeciętnie we Wspólnocie co najmniej połowa nowo tworzonych firm mogłaby przetrwać pięć lat, czyli okres, po którym jest na ogół dość odporna na różne zagrożenia.