Nadal trzeba uważać na partnerów biznesowych zza Odry. Prawo jest tam co prawda nowe, ale syndycy i tak unieważniają umowy upadłych firm, a od ich polskich kontrahentów żądają zwrotu kosztów.
Niemal równo dwa lata temu zwracaliśmy uwagę na problem, który dotyka przedsiębiorców prowadzących interesy z niemieckimi kontrahentami. Otóż syndycy zza Odry coraz częściej podejmowali działania mające na celu podważanie umów, które niemieccy przedsiębiorcy zawierali przed ogłoszeniem upadłości. Na tej podstawie żądali od kontrahentów upadłych firm zwrotu wypłaconych im należności, niejednokrotnie z wysokimi odsetkami. Jakkolwiek samo uprawnienie syndyków do uznania za bezskuteczne czynności upadłych nie budziło wątpliwości (analogiczne możliwości mają także syndycy w Polsce, jeżeli upadły działa z pokrzywdzeniem wierzycieli), to istota problemu sprowadzała się do tego, że syndycy niemieccy mogli zażądać zwrotu płatności dokonanych nawet na 10 lat przed ogłoszeniem upadłości, a wierzyciele mieli bardzo ograniczone możliwości obrony. W zasadzie niemożliwe było wykazanie, że nie znali ciężkiej sytuacji finansowej dłużnika, to zaś implikowało także domniemanie wiedzy o tym, iż każda płatność na rzecz jednego wierzyciela skutkowała pokrzywdzeniem pozostałych. Co więcej, ewentualne postępowanie sądowe musiało się toczyć przed sądem niemieckim.
Długie czekanie na modyfikację przepisów
Zmianę uregulowań planowano od dłuższego czasu. Powszechnie oczekiwana przez środowisko biznesowe nowelizacja została w końcu uchwalona w kwietniu br. i przynajmniej w pewnym zakresie ukróciła uprawnienia syndyków. Przede wszystkim to na nich przerzucono ciężar dowodu, który dotychczas obarczał wierzycieli. To syndyk musi teraz udowodnić wierzycielowi, że ten wiedział o niewypłacalności przyszłego upadłego w momencie przyjmowania od niego płatności. Do ustawy wprowadzono też korzystne dla wierzycieli domniemanie, że zawarcie z dłużnikiem porozumienia o rozłożeniu zaległości na raty świadczy o tym, iż nie wiedział o jego niewypłacalności, a nie, jak dotychczas – że taką wiedzą dysponował. Zmianie uległo również to, że syndycy mają teraz prawo podważać jedynie płatności z ostatnich czterech lat, a nie – jak wcześniej – dokonane nawet do 10 lat przed złożeniem wniosku o ogłoszenie upadłości. Co równie ważne, odsetki od zakwestionowanej płatności mają być należne dopiero za czas od wezwania wierzyciela przez syndyka do zapłaty, a nie jak do tej pory już od dnia otwarcia postępowania upadłościowego. Czekanie po kilka lat z wytoczeniem powództwa nie będzie się więc już syndykom opłacać.
Zwrot w orzecznictwie
Wraz ze zmianą przepisów modyfikacji ulega także linia orzecznicza niemieckich sądów. Ma to znaczenie dla sporów, które już są w toku. Warto zwłaszcza zwrócić uwagę na jeden z najnowszych wyroków niemieckiego Trybunału Federalnego z maja br., w którym wyraźnie wskazano, że w pewnych sytuacjach wiedza wierzyciela o grożącej dłużnikowi niewypłacalności nie musi świadczyć o tym, że wie on również, iż dokonywana na jego rzecz płatność prowadzi do pokrzywdzenia innych wierzycieli. Chodzi o przypadek, gdy strony niejako bezpośrednio wymieniają się świadczeniami, a wierzyciel nie wie, że działalność dłużnika nie jest już rentowna. W praktyce będzie to więc zwłaszcza sytuacja, gdy wierzyciel sprzedaje dłużnikowi towary za gotówkę i pieniądze są płacone przed dostarczeniem towarów albo do 30 dni po (wyrok BGH z 4 maja 2017 r., sygn. akt IX ZR 285/16). Równie duże znaczenie dla wierzycieli ma orzeczenie trybunału z czerwca tego roku. Wbrew uprzednio utrzymującym się poglądom w tym zakresie stwierdził w nim, że również samo skuteczne przeprowadzenie przeciwko dłużnikowi postępowania egzekucyjnego nie może implikować stwierdzenia, że wierzyciel wiedział, iż jest on niewypłacalny (wyrok BGH z 22 czerwca 2017 r., sygn. akt IX ZR 111/14). Przywołane orzeczenia wydają się potwierdzać pogląd, że niemieckie sądy będą teraz starały się niejako dopasować do nowych przepisów i w drodze odpowiedniej wykładni stosować wynikające z nich zasady także do sporów powstałych przed ich wejściem w życie.
Potwierdzenie właściwości sądów niemieckich
Mniej korzystne dla polskich przedsiębiorców wydaje się jednoznaczne i płynące z wielu źródeł potwierdzenie, że spory wynikłe z podważenia przez syndyka czynności upadłego powinny być rozpatrywane przez sąd kraju, w którym prowadzone jest postępowanie upadłościowe, i zgodnie z jego prawem. Jeżeli więc spór dotyczy upadłego przedsiębiorcy z Niemiec, sprawę będzie rozpoznawał sąd niemiecki, nawet jeżeli pozwany będzie miał siedzibę lub miejsce zamieszkania w Polsce. Właśnie z niemieckiej praktyki wywodzą się dwa istotne wyroki Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w których potwierdzono powyższą zasadę. Już w 2009 r. TSUE uznał, że to sąd miejsca prowadzenia postępowania upadłościowego powinien rozpatrywać spory związane z bezskutecznością czynności upadłego, nawet jeżeli druga strona umowy ma siedzibę lub mieszka w innym państwie UE (wyrok z 12 lutego 2009 r., sygn. akt C-339/07). Z kolei wyrokiem z 2014 r. rozciągnął tę zasadę również na pozwanych niezamieszkujących ani nieposiadających siedziby w UE (wyrok z 16 stycznia 2014 r., sygn. akt C-328/12). Efektem tych wyroków była zmiana unijnego rozporządzenia w sprawie postępowania upadłościowego (Dz.Urz. UE z 2015 r. L 141, s. 19). Zmodyfikowana jego wersja, którą stosuje się do postępowań upadłościowych wszczętych od 26 czerwca 2017 r., przewiduje już wyraźnie, że sądy państwa członkowskiego, na którego terytorium wszczęto postępowanie upadłościowe, mają jurysdykcję w sprawach wynikających bezpośrednio z tego postępowania i z nim ściśle powiązanych, takich jak sprawa o stwierdzenie bezskuteczności czynności prawnej. Jednocześnie rozporządzenie potwierdza zasadę, że w tego rodzaju sprawach należy co do zasady stosować prawo krajowe miejsca prowadzenia postępowania. Oznacza to w uproszczeniu, że w sporze syndyka niemieckiego z polskim przedsiębiorcą orzeknie niemiecki sąd, opierając się na niemieckim prawie.
Praktyka sądowa w Polsce
Nie tylko niemieckie sądy orzekają w sporach syndyków z zagranicznymi kontrahentami upadłych przedsiębiorców. Jeżeli postępowanie upadłościowe toczy się w Polsce, właściwe do rozpoznawania tego typu spraw są sądy polskie. Jak pokazuje praktyka, kwestia jurysdykcji polskich sądów wciąż budzi jednak poważne wątpliwości – co ciekawe, także wśród samych sędziów. Sąd Rejonowy Szczecin-Centrum w Szczecinie wyrokiem z 29 września 2016 r. zasądził na rzecz syndyka polskiej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością kwotę 10 880 euro od pozwanej mającej siedzibę w Niemczech. Podstawą żądania pozwu było twierdzenie syndyka, że w sprawie zaszły przesłanki do uznania czynności upadłego polegającej na wydaniu niemieckiemu kontrahentowi szczegółowo opisanych w pozwie 34 kontenerów za bezskuteczną z mocy prawa względem masy upadłości. Sąd nie miał wątpliwości, że jest właściwy do rozpoznania sprawy ani też iż przy jej rozstrzyganiu należy stosować prawo polskie. Jednak również we wrześniu 2016 r. Sąd Okręgowy w Kielcach wydał zgoła odmienne orzeczenie, a mianowicie odrzucił pozew wniesiony przez syndyka polskiej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, w którym ten domagał się uznania za bezskuteczną czynności zawartej przez upadłego ze spółką cypryjską i zapłaty 121 tys. zł. Sąd okręgowy uznał, że nie jest właściwy do rozpoznania sprawy, i wskazał, iż postępowanie powinno toczyć się na Cyprze. Z takim stanowiskiem nie zgodził się Sąd Apelacyjny w Krakowie, który zmienił zaskarżone przez syndyka postanowienie i odmówił odrzucenia pozwu. Sąd II instancji zwrócił uwagę na przywołane wyżej orzecznictwo TSUE i jednoznacznie wskazał, że do podobnych sporów musi znajdować zastosowanie unijne rozporządzenie upadłościowe, czego skutkiem jest, że ich rozstrzyganiem powinien się zajmować sąd polski. Jak widać, praktyka sądowa w omawianym zakresie w żadnym razie nie jest jednolita. [ramka]
Wybór obcego prawa nie może oznaczać nadużyć
Warto wiedzieć, że unijne rozporządzenie upadłościowe zarówno w poprzednim, jak i obecnym brzmieniu zawiera dla partnerów biznesowych pewną furtkę pozwalającą na uniknięcie negatywnych konsekwencji zastosowania prawa miejsca prowadzenia postępowania upadłościowego. Chodzi o przepis pozwalający na niestosowanie tego prawa, o ile osobie, która dokonała z upadłym kwestionowanej przez syndyka czynności, uda się wykazać, że czynność ta podlega prawu innego państwa niż państwo wszczęcia postępowania oraz iż to prawo nie pozwala żadnymi środkami jej zaskarżyć. Na tej podstawie przedsiębiorcom pozostającym w kontaktach handlowych z Niemcami doradzano, aby w umowach zastrzegali właściwość polskiego prawa, które niewątpliwie w omawianej kwestii jest o wiele mniej rygorystyczne. Niestety jeden z najnowszych wyroków TSUE stawia to rozwiązanie pod znakiem zapytania. Trybunał wskazał, że w konkretnych okolicznościach wybór prawa innego państwa może być uznany za oszustwo lub nadużycie. Taka sytuacja będzie miała miejsce zwłaszcza wtedy, gdy umowa została sztucznie poddana prawu danego państwa członkowskiego po to, by nie poddawać jej faktycznie prawu wybranego państwa członkowskiego, lecz powołać się na prawo innego, by wyłączyć ją z zakresu stosowania konkretnego prawa upadłościowego. Jeżeli sąd orzekający w sprawie dojdzie do przekonania, że doszło do nadużycia, to zastosuje jednak przepisy prawa państwa, w którym toczy się postępowanie upadłościowe. Na szczęście TS jednoznacznie zastrzegł, że sytuacja, w której strony skorzystały z możliwości wyboru prawa państwa członkowskiego innego niż państwo, w którym mają swoje siedziby, nie tworzy domniemania co do woli ominięcia przepisów przewidzianych w obszarze niewypłacalności w sposób stanowiący oszustwo lub nadużycie. To oznacza, że zamiar nadużycia należy wierzycielowi udowodnić (wyrok Trybunału Sprawiedliwości z 8 czerwca 2017 r., sygn. akt C-54/16).
Co należy robić
Z pewnością warto uważnie obserwować dalszy rozwój orzecznictwa zagranicznych i polskich sądów w omawianym zakresie. Polskim przedsiębiorcom ponownie warto też zalecić, aby w razie otrzymania wezwania do zapłaty od niemieckiego syndyka reagowali niezwłocznie i nie liczyli bezczynnie na to, że spór nie trafi na sądową wokandę. Jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie działania niemieckich syndyków, z dużym zaangażowaniem podejmują oni czynności nakierowane na zwiększenie masy upadłości, w tym podważając dokonane przez upadłych płatności. Nowe niemieckie przepisy utrudniają tę metodę, jednak nie czynią jej niemożliwą. ⒸⓅ
WAŻNE
Polskim przedsiębiorcom warto zalecić, aby w razie otrzymania wezwania do zapłaty od niemieckiego syndyka reagowali niezwłocznie i nie liczyli na to, że spór nie trafi na sądową wokandę.
Odmienne orzeczenia
Postanowienie Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 11 stycznia 2017 r., sygn. akt I ACz 2408/16
W orzecznictwie [Trybunału Sprawiedliwości] dominuje cytowany przez skarżącego pogląd (...), że sądy państwa członkowskiego, na którego terytorium postępowanie upadłościowe zostało wszczęte, są właściwe do rozpoznania powództwa o unieważnienie czynności prawnej upadłego, skierowanego przeciwko pozwanemu wierzycielowi mającemu statutową siedzibę w innym państwie członkowskim. W kategorii spraw o unieważnienie czynności prawnej upadłego, o których mowa w cytowanym wyroku ETS, niewątpliwie mieści się powództwo z art. 134 w zw. z 127 ustawy – Prawo upadłościowe i naprawcze (...) dotyczące ustalenia bezskuteczności czynności rozporządzenia majątkiem dokonanej przez upadłego i zapłaty równowartości rzeczy stanowiących przedmiot ubezskutecznionej czynności prawnej.
Wyrok Sądu Rejonowego Szczecin-Centrum w Szczecinie z 29 września 2016 r., sygn. akt X GC 99/16
Zarzut braku jurysdykcji krajowej podniesiony przez pozwaną nie zasługiwał na uwzględnienie. (...) W ocenie sądu również powództwo o wydanie [kontenerów – red. ] (z roszczeniem ewentualnym o zapłatę) oparte na art. 128 oraz art. 134 ustawy – Prawo upadłościowe i naprawcze (a więc powiązane z bezskutecznością czynności prawnej upadłego) ściśle związane jest z postępowaniem upadłościowym i jako takie podlega zakresowi zastosowania rozporządzenia w sprawie postępowania upadłościowego.