Pierwsze transporty tego surowca trafiły już za naszą wschodnią granicę. To dobra wiadomość dla Ukrainy, która swą gospodarkę opiera na węglu oraz dla naszych firm, które mają kłopoty ze sprzedażą tego surowca - mówi Stanisław Żelichowski.

Polityk obawia się jednak, czy polski węgiel, ze względu na przepisy zabraniające spalania obecnej w nim siarki i konieczności jej eliminacji, nie okaże się dla naszego sąsiada zbyt drogi. Żelichowski zastanawia się czy Ukrainie, która teraz jest w nie najlepszej sytuacji gospodarczej, nie byłoby korzystniej kupić węgiel np. w Afryce. W jego ocenie Polska - podobnie jak Niemcy - powinna wspomóc Ukrainę finansowo z zastrzeżeniem, że kraj ten będzie mógł wydać ofiarowane mu pieniądze wyłącznie na zakup polskich produktów. Angela Merkel zaoferowała niedawno Ukrainie pół miliarda euro pomocy. My takich kwot nie mamy, ale moglibyśmy wygospodarować 100-200 mln euro i dać Ukraińcom, by sobie kupili u nas węgiel, owoce, wyroby rolne - mówi Żelichowski. Dodaje, że Polska postawiłaby wtedy w "głupiej sytuacji" Francję i Wielką Brytanię, które są znacznie bogatsze od naszego kraju. Sprawa ma związek z zaciętymi walkami na wschodzie Ukrainy, gdzie znajduje się największe w Europie zagłębie węglowe - Donbas. Ukraina, która jest drugim po Polsce producentem węgla w Europie zmuszona została do znacznego ograniczenia wydobycia tego surowca.