Ogólnopolski nowy kanał filmowy ma duży potencjał komercyjny. To, czy go wykorzysta, zależy od atrakcyjności programu. Jak na razie inwestorzy poskąpili pieniędzy na repertuar
Najwięksi nadawcy tracą udział w rynku, mniejsi zyskują / Dziennik Gazeta Prawna
W najbliższą sobotę na ekranach telewizorów pojawi się nowy kanał filmowy Stopklatka TV. To wspólne przedsięwzięcie Agory, wydawcy „Gazety Wyborczej”, i stacji Kino Polska. Będzie dostępny na pierwszym multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej oraz w sieciach kablowych i na platformach satelitarnych niektórych operatorów. Eksperci wieszczą sukces komercyjny tego przedsięwzięcia, ale pod warunkiem zbudowania atrakcyjnej oferty programowej. Ta na razie nie jest imponująca.
– Spółka stawia na rozwój organiczny. Potrzebujemy pół roku na sprawdzenie, jakie są rzeczywiste oczekiwania widzów. Do nich dostosujemy repertuar w miarę naszych możliwości finansowych – mówi Bogusław Kisielewski, prezes Stopklatki. Firma zapowiada, że w ciągu najbliższych dwóch lat przeznaczy na nowy kanał 10 mln zł, osiągnie rentowność w 2015 r. i zdobędzie 2 proc. rynku rok później. – To mało – przyznaje Kisielewski, ale dodaje, że w tej chwili udziałowcy nie zdecydowali się na to, aby walczyć o rynek mocniej i szybciej. – Poczekajmy na pierwsze wyniki. Jeśli zobaczymy, że program ma potencjał, to na pewno zainwestujemy w niego więcej pieniędzy – obiecuje prezes Stopklatki.

„Chłopami” w konkurencję

Eksperci uważają, że aby naprawdę powalczyć z konkurencją, spółka na początku powinna przeznaczyć na zakupy filmowe ponad 100 mln zł. Wtedy kanał mógłby liczyć na dużo więcej niż 2 proc. rynku. – Na korzyść Stopklatki będzie działała niewielka konkurencja w środowisku stacji naziemnych. A dziś ok. 30 proc. widzów ogląda wyłącznie takie kanały. Bezpośrednimi konkurentami dla niej będą: TVN 7, TV 4, TV Puls i ATM Rozrywka, ale największym – cztery duże stacje. Znacząca część ramówek TVP 1, TVP 2, Polsatu i TVN to filmy i seriale. Spodziewam się, że najwięcej widzów tych programów przełączy się na Stopklatkę – mówi Wojciech Kowalczyk, dyrektor marketingu agencji Atmedia.
Zdaniem Kowalczyka Stopklatka TV wchodzi na ciekawy i pojemny rynek. – Ma wysoki potencjał komercyjny. Zasięg naziemny sprawia, że będzie konkurencją i alternatywą dla reklamodawców stacji ogólnopolskich. Już dziś cztery największe stacje tracą widzów i przychody reklamowe. Przy zachowaniu aktualnego tempa spadku w przyszły rok każda z nich wejdzie z udziałem w oglądalności na poziomie 10 proc. – twierdzi Kowalczyk.
Jak mówi Kowalczyk, pojawienie się czterech nowych stacji naziemnych – oprócz Stopklatki TV także Fokus TV, TVP ABC oraz TV Trwam – ten proces tylko przyspieszy. – Najważniejszy jednak czynnik sukcesu stacji to ramówka. Od jakości i atrakcyjności emitowanych programów, filmów i seriali zależeć będą siła i pozycja stacji – uważa Kowalczyk.
Kilka dni temu Stopklatka TV ujawniła ramówkę. W pierwszy weekend stacja chce przyciągnąć widzów ambitnym, znanym kinem. Pokaże m.in.: „Good bye, Lenin”, „Między słowami”, „Angielskiego pacjenta”, „Królową Margot” i „Iluzjonistę”. Polski repertuar to „Chłopi”, „Krzyżacy”, „Nad Niemnem” i kilka starszych filmów Jerzego Kawalerowicza i Tadeusza Konwickiego. Zgodnie z wymogami koncesji przez przynajmniej 40 proc. czasu antenowego stacja musi nadawać polskie produkcje. Czy oferta programowa Stopklatki TV wystarczy, aby stacja wywalczyła sobie silną pozycję na rynku?

HBO to nie będzie

– To nie jest ostateczna ramówka. Tę przedstawimy po wakacjach – obiecuje prezes Kisielewski. Zastrzega, że program nie konkuruje z płatnymi, kodowanymi kanałami filmowymi, jak HBO czy Canal+, które nadają blockbustery, czyli wysokobudżetowe filmy i seriale cieszące się dużą popularnością wśród widzów.
Co w sobotni, premierowy dla Stopklatki wieczór pokaże jej konkurencja? W Polsacie widzowie będą mogli obejrzeć „Epokę lodowcową 2” i nowy show z celebrytami „Twoja twarz brzmi znajomo”. Jedynka pokaże odcinek serialu „Komisarz Alex” i „Bękartów wojny” Quentina Tarantino. Dwójka stawia na program muzyczny „The Voice of Poland” i film „Mumia: Grobowiec cesarza smoka”, a TVN – na „X Factor” i komedię „Walentynki” z Julią Roberts. TV 4, TVN 7 i Puls pokażą m.in. „Prowokację”, „Zaklętych w czasie” i „Maczetę”.

Filmy i seriale – to lubimy w telewizji

Na samo oglądanie stacji filmowo-serialowych poświęcamy ok. 7 proc. czasu spędzanego przed telewizorem. Do tego dochodzą jeszcze produkcje, które są nadawane w stacjach ogólnotematycznych.

Stopklatka TV może walczyć także na rynku telewizji płatnej, jednak tam konkurencja jest znacznie silniejsza. Platformom satelitarnym oraz telewizjom kablowym płaci ok. 70 proc. widzów w Polsce. Mają do wyboru ponad trzydzieści stacji filmowo-serialowych, w tym tak silne, jak: AXN, TVP Seriale czy Kino Polska. Nie należy również zapominać o coraz popularniejszych serwisach streamingowych, np. HBO Go, oferujących praktycznie nieograniczony dostęp do bibliotek filmowych i seriali telewizyjnych przez internet.

Rewolucję na polskim rynku wywoła zapowiadane od dawna wejście Netflixa (być może jeszcze w tym roku). To internetowy serwis wideo dysponujący ogromną bazą filmów i seriali. Dostęp do treści uzyskuje się po opłaceniu abonamentu. Maksymalnie miałoby to być ok. 36 zł miesięcznie. W USA serwis ma 33,5 mln subskrybentów. W kolejce do walki o nasz rynek stoją też Amazon i YouTube.

Nie próżnują również polscy dostawcy treści wideo na życzenie. Serwisy VoD mają już Cyfrowy Polsat (Ipla), TVN (TVN Player), Netia i Orange – Telewizja Tu i Tam. Z samej Ipli miesięcznie korzysta ponad 3,3 mln osób.

Nadawcy telewizyjni i serwisy VoD muszą konkurować także z nielegalnymi internetowymi stronami streamingowymi. Firma Anti-Piracy Protection obliczyła, że we wrześniu 2013 r. na pirackie strony z serwisami TV nadającymi w Polsce wchodzono ponad 10 mln razy. Z kolei według Ośrodka Przetwarzania Informacji ok. 4,5 mln internautów zapłaciło za nielegalnie udostępniane treści.









Ministerstwo Spraw Zagranicznych wpuszcza Polonię w nowy kanał

MSZ zamierza wydać w tym roku na nowy kanał telewizyjny dla Polonii niemal 5 mln zł. Projekt roboczo nazwany TVP Polska ma być naszym narzędziem propagandowym na Wschodzie.

Na razie projekt jest w powijakach. – Prace nad koncepcją kanału trwają. Nie ujawniamy szczegółów – mówi tylko Jacek Rakowiecki, rzecznik telewizji. Niewiele więcej ma do powiedzenia przedstawiciel resortu. W czasie ostatniego posiedzenia senackiej komisji spraw zagranicznych wicedyrektor departamentu współpracy z Polonią i Polakami za granicą Joanna Kozińska-Frybes enigmatycznie tłumaczyła, że nowa stacja będzie odpowiadać celom priorytetowym polskiej polityki, a jej ramówkę wypełnią najlepsze propozycje z oferty TVP. Kozińska-Frybes zaznaczała, że resort nie chce decydować politycznie, czy odbiorcy TVP Polonii mają oglądać wiadomości, czy program o ogrodzie. – Chcemy, aby TVP Polonia oferowała odbiorcom to, co jest dla nich najbardziej interesujące – mówiła.

Senatorowie pytali zaś, po co mnożyć byty i marnotrawić środki, skoro można byłoby doinwestować istniejącą TVP Polonię. – Usłyszeliśmy, że to zbyt wczesny etap, by rozmawiać o szczegółach – mówi posłanka PO Joanna Fabisiak, członkini rady programowej TVP Polonii.

– Inaczej powinna wyglądać telewizja dla Polonusa w Chicago, inaczej w Kazachstanie – tłumaczy jeden z menedżerów z TVP, dodając, że priorytetem dla nowego kanału ma być dotarcie do widza mieszkającego na wschód od polskiej granicy. Dlatego MSZ chce tłumaczyć audycje nie tylko na język polski – jak dotychczas – ale i na rosyjski. W ramówce TVP Polska ma być też więcej informacji i publicystyki. Radosław Sikorski w RMF FM przekonywał, że potrzeba nam nowego instrumentu oddziaływania na obcokrajowców, bo TVP Polonia odstaje od dzisiejszych wymogów. Sikorski porównał ją do BBC i Russia Today, twierdząc, że trzeba śmielej podejść do projektu.

MSZ ostatecznie zdecydowało się powierzyć tworzenie nowej stacji TVP. Ale nie od razu, bo między resortem a telewizją iskrzy od dawna. MSZ nie jest zadowolone z nadającej od ponad 20 lat TVP Polonii i bez wahania obcina jej swoje dotacje. Wsparcie w tym roku stopniało o 1,5 mln zł, do 6,5 mln zł, zapisanych w liczącym 11,3 mln telewizyjnym budżecie.

Barbara Sowa