Żądanie usuwania danych osobowych osób wymienionych w artykułach prasowych co do zasady nie powinno być uwzględniane. Jednak wiele redakcji i tak się na to decyduje. Dla świętego spokoju.

Rolą mediów jest informować. Pisać o sprawach niewygodnych, wskazywać przestępców i jednostki postępujące wbrew zasadom współżycia społecznego. Co jednak, gdyby bohaterowie artykułów zamieszczonych w portalach internetowych, zażyczyli sobie usunięcia informacji o sobie, podając za podstawę prawo do zapomnienia? Efektów niekontrolowanego wykorzystywania takiej podstawy nie trzeba nawet przewidywać. Można je pokazać na przykładzie.

Od tego się zaczęło

Gdy 13 maja 2014 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł (wyrok w sprawie C-131/12 Google Spain SL, Google Inc./Agencia Española de Protección de Datos, Mario Costeja González), że operator wyszukiwarki internetowej Google jest odpowiedzialny za przetwarzanie danych osobowych, które pojawiają się na stronach internetowych publikowanych przez osoby trzecie, w sieci zawrzało. Na podstawie wyroku powstało swoiste prawo do zapomnienia. W ciągu roku z tego prawa skorzystało ponad 280 tys. osób. Głównie zabójcy, gwałciciele i terroryści. Ich wnioski dotyczyły ponad 1,1 mln stron, z czego Google usunął ponad 600 tys. linków. I choć w ramach europejskiego orzeczenia zastrzeżono, że osoby skazane za poważne przestępstwa nie mają prawa do bycia zapomnianym, to wniosek wciąż mogły skutecznie złożyć inne osoby cytowane w tekście lub członkowie rodzin przestępców.

Jest istotny wyjątek

tygodnik TGP / Dziennik Gazeta Prawna

Po 25 maja br. zaczęło obowiązywać rozporządzenie unijne o ochronie danych osobowych (Dz.Urz. UE z 2016 r. L 119, s. 1; dalej: RODO). W art. 17 RODO pojawiło się obowiązujące wszystkich administratorów prawo do usunięcia danych (prawo do bycia zapomnianym). I znów pojawiły się osoby, które zażyczyły sobie usunięcia wzmianek o swoich nieetycznych lub przestępczych czynach. Tym razem adresatami ich żądań stał się jednak nie tylko Google, lecz także serwisy informacyjne. Jednak osoby, które zgłaszają się dziś do wydawców, zupełnie nie zauważają wyjątków w prawie do zapomnienia. W tym jednego bardzo istotnego z punktu widzenia nie tylko prasy, lecz także wszystkich twórców treści informacyjnych. Otóż art. 17 ust. 3 RODO mówi wyraźnie, że prawo do zapomnienia nie dotyczy działalności w zakresie, w którym przetwarzanie jest niezbędne do korzystania z prawa do wolności wypowiedzi i informacji. Dotyczy to więc treści artykułów, reportaży i felietonów. Tak też uważa dr Maciej Kawecki, dyrektor departamentu zarządzania danymi w resorcie cyfryzacji, odpowiedzialny za implementację RODO (patrz opinia Macieja Kaweckiego).

TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W TYGODNIKU GAZETA PRAWNA >>