Produkcja seriali historycznych jest dla Telewizji Polskiej szansą realizowania misji i pokazania widzom tego, czego nie znajdą w stacjach komercyjnych.
Widownia najpopularniejszych seriali historycznych / Dziennik Gazeta Prawna
1 stycznia 2018 r. Program 1 Telewizji Polskiej zacznie emisję codziennego serialu pod tytułem „Korona królów”. Ma to być początek produkcji traktujących o historii Polski. To bodaj jedyny gatunek telewizyjny, w którym nadawca publiczny ma znaczną przewagę nad swoimi komercyjnymi konkurentami.
„Korona królów” najpierw na kilka odcinków przeniesie widzów do czasów końca panowania króla Władysława Łokietka, a później skupi się na rządach jego syna, Kazimierza Wielkiego. W historycznej scenerii poczesne miejsce mają zająć wątki osobiste: związki Kazimierza z kolejnymi kobietami. Serial będzie emitowany od poniedziałku do czwartku o 18.30. To pierwsza od wielu lat własna produkcja historyczna TVP. Inne ostatnio emitowane seriale o tej tematyce przygotowywały dla telewizji firmy zewnętrzne.
Producentką „Korony królów” jest Krystyna Łączyńska, która pracuje w TVP od 2000 r. Opiekę literacką nad projektem sprawuje Ilona Łepkowska, współtwórczyni największych telewizyjnych hitów z „M jak miłość” na czele. Reżyseruje Wojciech Pacyna, jeden z reżyserów „Klanu”. Jak mówił prezes TVP Jacek Kurski w wywiadzie dla DGP, „Korona królów” to nie serial na jeden sezon, lecz produkcja na lata. Władze telewizji liczą, że na początku przyciągnie mniej więcej tyle widzów, ile „Klan” – w poprzednim sezonie miał on ok. 1,8 mln widzów – a z czasem jeszcze zwiększy oglądalność.
TVP na początek sięga do średniowiecza, ale w planach są produkcje dotyczące innych okresów historycznych, m.in. o Adamie Mickiewiczu, Józefie Piłsudskim, kardynale Stefanie Wyszyńskim i międzywojennym ministrze Eugeniuszu Kwiatkowskim. Takie seriale mają być wyróżnikiem telewizji publicznej, która w ostatnich latach trzymała się tematyki okupacyjnej: Dwójka przez siedem sezonów z powodzeniem pokazywała „Czas honoru” o cichociemnych, a Jedynka wiosną 2017 r. wprowadziła serial „Wojenne dziewczyny”.
Oba zostały dobrze przyjęte, zwłaszcza „Czas honoru” zdążył wyrobić sobie markę, a prawa do jego emisji sprzedano za granicę, m.in. na Litwę. Każdy odcinek pierwszej edycji tego serialu, pokazanej jesienią 2008 r., oglądało średnio 2,9 mln widzów, a w kolejnych sezonach widownia oscylowała wokół 2,5 mln. Najmniej widzów – 1,3 mln – miała ostatnia seria odcinków, emitowana jesienią 2014 r. i przedstawiająca powstanie warszawskie. Z kolei każdy odcinek „Wojennych dziewczyn” przyciągał do Jedynki średnio 2,5 mln widzów i najprawdopodobniej serial będzie kontynuowany.
Jeśli TVP rzeczywiście przyłożyła się do „Korony królów” i telenowela o Kazimierzu Wielkim zyska sympatię widzów, to będzie dla nadawcy publicznego szansa na wyrobienie sobie marki. Bo w tej dziedzinie konkurencji ze stacji komercyjnych nie musi się obawiać. Produkcje historyczne – m.in. ze względu na kostiumy i dekoracje – są droższe od seriali obyczajowych rozgrywających się współcześnie, nie opłacają się więc telewizjom, które żyją wyłącznie z reklam. Polsat w ogóle omija takie tematy. Natomiast TVN pokazał wiosną 2017 r. serial historyczno-sensacyjny „Belle Epoque”: wykosztował się na jego produkcję, wydając ok. 1 mln zł na odcinek, z pompą wprowadził na antenę – i nie mógł odtrąbić sukcesu.
Serial trudno nazwać klapą, bo każdy odcinek gromadził przed telewizorami 2 mln osób, ale nie był to wynik na miarę poniesionych nakładów. Wyżej wymienione seriale TVP wyprodukowano dwa razy taniej, a miały więcej widzów. TVN zamówił badania, żeby sprawdzić, co zmienić w serialu, by podobał się bardziej. Obecnie trwają wprawdzie prace scenariuszowe nad drugą edycją „Belle Epoque”, ale od kilku miesięcy TVN nie może się zdecydować, czy ją nakręci. Jeśli serial doczeka się kontynuacji, to i tak będzie miał ponad rok przerwy, bo drugi sezon na pewno nie ukaże się wiosną 2018 r.